Konflikt Lato-Beenhakker-Feyenoord zażegnany, ale takie zażegananie to...

...jest nic nie warte. Prawdopodobnie wkrótce ten konflikt (albo podobny) wybuchnie ponownie. Nie żartuję.

Leo Beenhakker zapytał się zarządu PZPN, czy może jednocześnie prowadzić reprezentację i pomagać swojemu ulubionemu Feyenoordowi. Grzegorz Lato najpierw udzielił kilku niejednoznacznych odpowiedzi w Polsce, po czym udał się do Portugalii, żeby odpowiedzieć Beenhakkerowi osobiście.

I teraz - Grzegorz Lato jest przekonany, że zdecydowanie zabronił Beenhakkerowi (cytaty za "Rzeczpospolitą"):

Jak zwykle bardzo sympatycznie, atmosfera była przyjazna. Wyjaśniliśmy wszystkie nieporozumienia. Oczywiście nie zgodziłem się na oficjalną czy nieoficjalną współpracę z Feyenoordem Rotterdam. Nie mogłem jednak zabronić trenerowi, żeby odwiedzał swój klub i przy kawce dyskutował o problemach. Przecież ma tam rodzinę, bywa w Rotterdamie, a Feyenoord ma w sercu, tak jak ja mam Stal Mielec.

A Leo Beenhakker jest przekonany, że Lato mu pozwolił:

24 stycznia dostałem propozycję z Feyenoordu Rotterdam i spotkałem się z prezesem PZPN, informując go o tym, że nie jest to oferta pracy, nie chodzi o kontrakt, treningi czy transfery, tylko o doradzanie klubowi w sprawach technicznych. Teraz ustaliliśmy, że w moim czasie wolnym mogę robić, co chcę.

Problemem jest tu rozumienie sformułowania "czas wolny" - jest przecież różnica między "dyskutowaniem przy kawie", a "doradzaniem klubowi w sprawach technicznych". Obaj Panowie twierdzą, że spotkanie przebiegało w miłej atmosferze, wszystko jest ustalone i żadnego konfliktu interesów nie ma i nie będzie.

Moim zdaniem - gdy tylko obaj się połapią, że inaczej interpretują swoje rozmowy - owszem, będzie.

Bohdan Pękacki

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.