Miejsce akcji:
Mała speluna na małym osiedlu dużych bloków w dużym mieście. Speluna o wdzięcznej nazwie Pingwin, wdzięcznym personelu i wdzięcznej załodze stałych bywalców.
Występują:
Janusz - właściciel i barman Pingwina, emerytowany wuefista, niespełniony chodziarz. Potrafi godzinami o sporcie, ale potrafi też wiele innych ciekawych rzeczy - na przykład świetnie wykonuje moonwalk.
Muczi - do Pingwina zagląda dość często, ale to nie tylko kwestia piwa. Muczi poi się obecnością przyjaciół, którzy pomagają mu w pokonywaniu zakrętów życiowych, często związanych ze złym wyjściem z progu.
Ejsi - niezależnie od rozwoju sytuacji, nie złapiesz go na spalonym. Nie ogląda sportowych transmisji do końca, bo zawsze zasypia. Jest to jednak ignorancja pozorna - Ejsi ma teczki na wszystko, co go otacza.
Wiki - niezastąpiona w rozstrzyganiu spornych kwestii. Potrafi schłodzić gorącą głowę Mucziego, Ejsi tylko wobec niej tępo ripostuje, a Janusz po prostu chce ją mieć w swoim barze.
Paweł - słyszał o Adamie Małyszu, Jerzym Dudku, Otylii Jędrzejczak i Olisadebe. Innych sportowców wciąż poznaje dzięki swojej dziewczynie, Wiki, którą kocha wielce.
Niewyraźny Robert
Odcinek 2 - Kobiecowanie
- Niedawno zabrałam koleżanki na siatkówkę, mówiłam wam? Trzy laski na meczu - z szalikami, z trąbką i zdartymi gardłami. Mecz Gwiazd to był.
- Trzy laski na meczu siatkówki to potencjalnie trzy nowe quasi erotyczne blogi o Kadziewiczu, Wlazłym i Bąkiewiczu.
- I o Szczerbaniuku.
- Dlaczego Szczerbaniuku!?!
- Nieważne.
- To był eksperyment, bo te moje koleżanki zupełnie nie czają tematu. Namówiłam je na mecz siatkówki i one potraktowały ten wypad, jak wypad na Lejdis do kina.
- Były chipsy?
- Były, były. I wiecie co? Naprawdę było fajnie. Pierwszy set mnie zmęczył, bo musiałam im tłumaczyć, ale doszłyśmy do koloru koszulki libero, a później przestały dociekać. Niesamowicie się nakręciły, to było prawdziwe.
- Gdybyś taki entuzjazm zaczęła sprzedawać, wziąłbym parę działek tego towaru.
- Że niby też byś tak chciał?
- Nie, dosypałbym ci do herbaty, nagrał konsekwencje na wideo i szantażował do końca życia.
- Chyba niepotrzebnie zaczynałam temat. Dla was sport jest obsikanym terytorium, do którego żeński pierwiastek dopuszcza się tylko po to, by kałuża wokół kibla nie wyszła na przedpokój. Wy możecie się zapominać, dziewczyny nie mogą, bo jako kibicki są pretensjonalne. Mogą tylko asystować.
- Ja nie wyobrażam sobie oglądania meczu bez ciebie kochanie.
- A od kiedy wyobrażasz sobie oglądanie meczów Pawełku?
- Oj, przecież czasem jakiś obejrzę z tobą.
- Gdybyś był taki jak Ejsi i Muczi, nie oglądałbyś ze mną meczów. Byłbyś kowbojem, a ja byłabym dr Quinn. Ja bym leczyła twoje rany, a ty byś mówił "spokojnie kobieto, to tylko draśnięcie - szybciej mi przejdzie, jak zrobisz dobry obiad".
- Ale Wiki! Nie denerwuj się. My cię bardzo cenimy jako sportowego eksperta. Tylko... gdzie kucharek sześć, tam wiesz... Będąc z nami na meczu, rozmawiałabyś o pracy nóg Bąkiewicza. Będąc z psiapsiółami, rozmawiałaś o nogach Bąkiewicza.
- Mam ci przypomnieć, które dwie obecne tu osoby, dokładnie przy tym stoliku, nie dalej jak miesiąc temu, przez dwie godziny rozmawiały o grzywce Marcina Nowaka?
- Ehhh, grzywka Nowaka...
- No, to jest coś... Znacie ten kawał? Marcin Nowak wychodzi z pubu, ale nie może znaleźć wyjścia.
- Pijany był? Jakie piwo pił?
- Akurat tym razem nie jest to najważniejsze. Marcin Nowak chodzi po pubie, zagląda w każdy kąt i wreszcie zdesperowany pyta barmana, gdzie jest wyjście.
- A barman na to: Marcin, ty jesteś emo, ty nie masz wyjścia. Taaa. Wszyscy to znają. A poza tym, ja jestem po twojej stronie Wiki.
- Serio?
- No. Jestem ogromnym zwolennikiem kibicek. Jak są wybory miss trybun, stawiam się w lokalu wyborczym godzinę przed otwarciem urn. I zawsze głosuję na tę, która kibicuje z największą pasją. Choć technika też się liczy. No i wnętrze.
- Nie rozumiem panowie. Czemu w takim razie, zamiast Eurosportu, nie poprosicie dostawcy kablówki o kanał porno? Tam zobaczycie prawdziwie bezpretensjonalne emocje i aktywne uczestnictwo kobiet. Po co do tego sport?
- Ja się nie zgadzam. Na kanale porno gorzej komentują biathlon.
- Właśnie. A poza tym zgrywam się Wiki, spokojnie. Oprócz ciebie poznałem jeszcze jedną dziewczynę-kibica. Wstawała o 4 rano, żeby oglądać Australian Open, a gdy dowiedziała się, że Andy Roddick się zaręczył, płakała mi na ramieniu.
- Z duszą na ramieniu od takich. Ja wolę takie tradycyjne babskie kibicowanie. Wiecie, w stylu "Kochanie, jestem taka podekscytowana tym dzisiejszym meczem Polski z Niemcami, ale najpierw sprawdźmy, czy Ridge zaręczy się z Brooke - później przełączymy. 20 minut chyba cię nie zbawi?".
- W konfrontacjach z Niemcami nic nas nie zbawi. Tradycyjne babskie kibicowanie. Co ty synku o tym wiesz. Pij piwo, bo mi się szklanki kończą.
- A ty wiesz coś o takim kibicowaniu Januszu?
- Moja żona była wzorem w tym zakresie. Ja jako sportowiec nie dorastałem do pięt mojemu uroczemu dopingowi. Gdy startowałem w chodzie, na 50-kilometrowej trasie ona zapewniała mi bufet, zwilżoną gąbkę i spojrzenie. Na mecie przytulała i zabierała do domu. Bez słów. Wiedziała, że dla zawodnika, który dotarł na metę w ostatniej dziesiątce, najlepsze jest nieme zrozumienie. Ewentualnie dotykała mnie ustami. Ale nie był to całus. Całus wydawał jej się za mało subtelny. Ona po prostu rozumiała. Sam nie do końca rozumiałem. Ona rozumiała wszystko. W pewnym momencie startowałem już tylko dla niej. W pewnym momencie przegrywałem dla niej. I odszedłem od sportu dla niej. - ...
- ...
- ...
- ...
- ...
- Teraz, kiedy jej nie ma i kiedy słyszę, że ci dwaj kobiety na trybunach sprowadzają do mięsa na trybunach, ciśnienie mi w beczce rośnie. Widzę, że Robert się ze mną zgadza, jeszcze nigdy tak głośno nie milczał.
- ...
- ...
- Nieśmiało poproszę o piwko. Może być butelkowe.
- Janusz, sorry. Niepotrzebnie odbierasz tak personalnie coś, co my traktujemy jako czystą sofistykę.
- Sorry, sorry. Po prostu uruchomiliście zakurzony projektor filmowy w mojej głowie. Taśma jest urwana i ja też potrafię się z tego seansu szybko urwać. Więc bez krępacji, ratujcie rozmowę i przerzedźcie atmosferę.
- To może ja. Bo mam fajny pomysł na spuentowanie tej dziwnej debaty.
- Tylko bez świętokradztw.
- Orzech to owoc czy warzywo?
- O ja cię.
- Chyba owoc. Bo przecież na drzewie rośnie.
- Więc właśnie, słuchajcie. Na to pytanie nie ma odpowiedzi. Dokładnie tak samo z tymi kobietami na trybunach. Kochasz je i nienawidzisz, ale nazwać ich nie potrafisz. Nie da się w tym aspekcie być konkretnym, jednoznacznym, dosadnym. To jest szach.
- Opozycja owoc:warzywo nie jest ścisła i ulega ciągłym przesunięciom semantycznym, co nie oznacza, że jest nie do rozstrzygnięcia. Etymologicznie rzecz ujmując, warzywo jest rośliną, którą człowiek zjada po ugotowaniu, no... przynajmniej po wstępnych oględzinach. Biologicznie rzecz ujmując, owoc jest elementem rośliny, służącym rozmnażaniu. Orzech zatem jest raczej owocem, bo ma nasiona i zwykle jemy go na surowo. Szach.
- Odbiłaś piłkę, ale co z tego?
- Kobieta na trybunach, podobnie jak kobieta w kuchni, za kierownicą, czy w łóżku, jest predysponowana do określonych zachowań, ale nie spotyka jej ostracyzm za hmm... za to, że w łóżku zachowuje się inaczej, niż mężczyzna. Prawda? Mężczyznę natomiast spotyka ostracyzm, jeśli zachowuje się w łóżku jak kobieta.
- Kontynuuj. To trochę, jak oglądanie NBA na chińskim kanale, ale spoko, prawie nadążam.
- Tutaj dochodzimy do sedna. Otóż mężczyźni nie lubią obcować z kobietami podczas kibicowania, bo obnażają wówczas swoje emocjonalne słabości. Odwracają się role z życia codziennego - mężczyzna płacze, kobieta pociesza itd. Łatwiej jest być największym histerykiem spośród pięciu histeryków, niż babą z piwem równą babie z cyckami. Aha. No i faceci szybciej się poddają. Na przykład w rzeczowej dyskusji na trudne tematy. Mat.
- ...
- ...
- ...
- ...
- ...
- Wiki... to co sądzisz o nogach Bąkiewicza?
- No fajne ma...
Koniec
Spiro&Kostrzu
Pierwszy odcinek Pingwina możecie przeczytać tutaj .