Naj, naj, naj ligowych meczów Legia - Lech

O meczu na szczycie ekstraklasy powiedziano już tyle, że... pora zebrać to wszystko do kupy. A że historia jest nauczycielką życia, a matematyka królową nauk, policzyliśmy jak to drzewiej bywało.

Notka swym czułym ramieniem obejmuje mecze ligowe Legia - Lech rozegrane w Warszawie. Ligowe, nie oznacza pucharowe. Miłośnicy bojów warszawsko-poznańskich mogą być rozczarowani, ale oba zespoły mogą spotkać się w finale Pucharu Polski, więc - być może - ''co się odwlecze, to no właśnie''. Oto nasze naj, naj, naj meczów Legia - Lech (i nie chodzi nam o Najewskich grających swego czasu w Lechu).

Najładniejszy gol: Edson (12.04.2006)

Po Leszku Piszu tylko jeden gość w Legii umiał naprawdę dobrze strzelać z rzutów wolnych. Skupcie się na 40 sekundzie klipu

Tu w wersji komiksowej:

Fot: Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot: Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot: Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot: Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot: Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Najwyższe zwycięstwo Lecha: Legia - Lech / CWKS - Kolejarz 1:3 (10.04.1949)

Lech, zwany wówczas jeszcze Kolejarzem, był wyżej notowany od Legii. - Wtedy nikt nie pytał czy wygramy, tylko ile - wspomina w dzisiejszym ''Przeglądzie Sportowym'' Henryk Czapczyk. Do przerwy żaden z bramkarzy nie wyjmował piłki z bramki, ale pod koniec spotkania poznaniacy ruszyli do natarcia. Dwa gole w 70. i 77. minucie wbił Kazimierz Bednarek - były więzień obozu w Sachsenhausen. Dla Bednarka był to wówczas jedyny występ w sezonie. Na 3:0 podwyższył Teodor Anioła, a pod koniec meczu Legia zdołała tylko zmniejszyć rozmiary porażki po bramce Ryszarda Wilczyńskiego. W składzie Legii zabrakło wówczas 28-letniego wówczas Kazimierza Górskiego, który strzelił gola w rewanżu, w Poznaniu.

Najwyższe zwycięstwo Legii: Legia - Lech 5:1 (12.06.1996)

Ostatnia kolejka sezonu. ''Wojskowi'', którzy trzy miesiące wcześniej grali w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, kilka kolejek wcześniej musieli ustąpić miejsca na tronie Widzewowi. Mecz z Lechem stanowił element terapii ''Puchar UEFA też jest ok''. Sesja na kozetce przy Łazienkowskiej wypadła całkiem nieźle, a dla Lecha była to wówczas najwyższa porażka od prawie siedmiu lat. Honorowe trafienie dla Lecha zaliczył Paweł Wojtala. Dla Legii trafili Tomasz Wieszczycki, Leszek Pisz i Jerzy Podbrożny, dla którego był to...

... Najhuczniejszy jubileusz: Jerzy Podbrożny (12.06.1996)

(z archiwum ''Gazety Wyborczej'') W 10. minucie Ryszard Staniek po 30-metrowym rajdzie (?!) podał do Jerzego Podbrożnego, który strzelił 98. bramkę w I lidze. 99. gola uzyskał dziesięć minut później z rzutu karnego. Faulowany był on sam. Jego setna bramka w ekstraklasie padła już w drugiej połowie - po świetnej akcji Tomasza Wieszczyckiego i Kucharskiego. - Chcieliśmy, żeby Jurek doszedł do setki. Graliśmy na niego - mówił potem Kucharski. - Z takim przeciwnikiem jak Lech, Jurek nie mógł nie strzelić tych bramek - stwierdził Pisz. W tych stu zawiera się: siedem goli dla Igloopolu Dębica, 48 trafień dla Lecha i 45 dla Legii. Tamtym meczem Podbrożny żegnał się z Legią - wyjeżdżał do hiszpańskiej Meridy - potem, przez USA, wrócił jeszcze do ekstraklasy, by dobić do 122 goli. Podbrożny grywał a to dla oldbojów Lecha , a to dla Legii Champions . Osobliwe.

Najdziwniejszy (?) jubileusz: Piotr Reiss (12.04.2008)

Wieloletni kapitan Lecha zawsze podkreślił, jak ważne są dla niego pojedynki z Legią. Do historii meczów rozegranych w Poznaniu przeszedł jego hat trick z sezonu 1997/98 . Jednak na Łazienkowskiej Reiss przez wiele lat trafić nie mógł. Udało mu się to dopiero w kwietniu 2006 roku (Legia - Lech 3:1). Rok temu, napastnik Lecha szykował się do świętowania meczu numer 300 właśnie na Łazienkowskiej. Poznaniacy wygrali po golu Pitrego, ale trener Franciszek Smuda wpuścił Reissa dopiero... w doliczonym czasie gry. W niedzielę do klubu 300 meczów wejdzie z kolei Bartosz Bosacki.

Największa niespodzianka: Legia - Lech 0:1 (10.05.1995)

Legia kroczyła właśnie po drugi z rzędu tytuł mistrza Polski, była liderem z przewagą pięciu punktów nad GKS Katowice. Natomiast Lech - zaledwie dziewiąta drużyna poprzedniego sezonu - był na piątej pozycji i tracił do liderki z Warszawy aż 12 pkt. Najważniejsze jednak było to, że Legia śrubowała właśnie rekord - od trzech lat, tj. od spotkania z GKS Katowice w czerwcu 1992 r., na Łazienkowskiej nikt z nią nie wygrał (49 meczów!). Jedyną bramkę w tym meczu strzelił po szybkiej kontrze Jacek Dembiński. Legioniści i kibice protestowali - ich zdaniem Dembiński był na pozycji spalonej [widzieliśmy gdzieś tego gola zakamuflowanego na youtube - królestwo za link!]. Co ciekawe, lechici nie dostali żadnej premii za tamto zwycięstwo: była to kara, za porażkę z ostatnią w tabeli Wartą Poznań.

Najczęstszy wynik: Legia - Lech 2:0

Aż dziewięć pojedynków kończyło się takim rezultatem. Było tak w sezonach: 1961, 1975/76, 1976/77, 1985/1986, 1986/86, 1987/88, 1991/92, 1993/94 i 2002/2003

Najdziwniejszy gol: Jacek Zieliński & Michał Kokoszanek (15.08.1999)

(za archiwum GW) Poznaniacy bronili się całym zespołem. 30-40 metrów przed bramką stawało 11 zawodników i wybijało piłki wrzucane przez legionistów. Dlatego warszawianie strzałami z daleka próbowali zaskoczyć Michała Kokoszanka. Próbowali obrońcy - Jacek Zieliński i Piotr Mosór - oni mieli najwięcej miejsca. W 30. minucie po strzale kapitana Legii z 35 metrów piłka nabrała poślizgu na mokrej murawie. Kokoszanek uklęknął, ale zamiast złapać piłkę, puścił ją między nogami. - Frajerska bramka - mówił trener Topolski. Bramkarz Lecha błyskawicznie stał się ulubieńcem stołecznej publiczności. ''Kokoszanek, więcej bramek; Kokoszanek - ekstra pyra; Kokoszanek, łowca bramek; Koko, Koko bramkę strzel'' - śpiewali rozbawieni kibice. - Tak byłoby na każdym stadionie - mówił bramkarz Lecha. - Ten gol to koszmar. W przerwie trener powiedział: "Pokaż, że jesteś twardy". Przeszedłem test charakteru. Ale więcej gola nie puściłem.

Michał KokoszanekMichał Kokoszanek KUBA ATYS/ Agencja Wyborcza.pl

Mecz skończył się jednak remisem 1:1, bo gola strzelił:

Najlepszy joker: Justin N'norom (15.08.1999) [nominacja: Przemysław Pitry]

20 minut przed końcem meczu trener Adam Topolski ściągnął z boiska słabo grającego napastnika Lecha Jarosława Maćkiewicza i wpuścił za niego Nigeryjczyka Justina N'noroma. N'norom, który kilka miesięcy wcześniej był bohaterem meczu z Widzewem, był zaledwie 10 sekund na boisku, gdy padło wyrównanie. Legia straciła piłkę 30 metrów od własnej bramki. Jacek Kubicki podał w pole karne do N'noroma. Ten chciał natychmiast uderzyć, strzał zablokował jednak Zieliński. Nie potrafił natomiast wybić piłki poza pole karne. N'norom doskoczył do futbolówki jeszcze raz i z odległości pięciu metrów wpakował ją pod poprzeczkę.

Michał KokoszanekADAM GOLEC Przydałby sie taki N'norom Smudzie. Unikalne zdjęcie z czasu pobytu obu w Wiśle Kraków. Nigeryjczyk do Wisły ostatecznie nie trafił.

Bartosz Nosal

Copyright © Agora SA