Na bezdrożach, czyli podsumowanie Grand Prix Hiszpanii

Nowa jakość w BMW Sauber okazała się mało jakościowa. Heidfeld wprawdzie zdobył dwa punkty, ale Kubica był dopiero 11. Co niestety można również zapisać ''trzeci od końca''. A z innych nowości? No tak, na czele Button i Barrichello, za nimi dwa Red Bulle. Rzeczywiście, sezon zaczyna się od początku.

W krainie Borostworów: Robert Kubica i BMW Sauber

Miała być rewolucja, a było? Fakty są takie, że BMW Sauber po raz drugi w sezonie zdobył punkty. Łał. Kubica osiągnął najlepszy wynik w tym sezonie. Łał. Wyrównał tym samym swój najgorszy (!) wynik sprzed roku. Oczywiście, gdyby nie kolizja z Vettelem w GP Australii, etc., etc. Pewne jest tylko to, że słowa Mario Theissena o walce o mistrzostwo nie przestają mnie śmieszyć.

Tak, jak nie przestają mnie śmieszyć pomyłki mechaników BMW. Tym razem założyli Kubicy opony na lewą stronę, przez co Polak w trzeciej sesji kwalifikacji nie zrobił praktycznie nawet jednego szybkiego okrążenia. Potem przez kłopoty ze sprzęgłem został na starcie, w końcu zaliczył jeden z najbardziej bezbarwnych występów w całej swojej karierze w F1. Powód? Bolid nie miał przyczepności i ledwo dało się go prowadzić. Z drugiej strony - Heidfeld awansował o sześć pozycji, choć trudno orzec jaki wpływ miał na to karambol na starcie i późniejsze problemy Raikkonena. BMW na pewno jest szybsze niż było, ale też na pewno za wolne, żeby walczyć o coś więcej, niż pojedyncze punkty. Strata do Brawna i Red Bulla jest w tej chwili ogromna, a co najmniej kilka zespołów również wydaje się mocniejsze.

Ciekawe, czy to dopiero początek zmian w BMW, czy może jednak team uzna, że idzie ku lepszemu i znów zawiesi prace nad samochodem na kilka wyścigów. Jak by nie było - sezon Kubicy wydaje się stracony, a walka o punktowane miejsca wygląda w tej chwili na szczyt marzeń. Ten wpis specjalnie dla Z Czuba spuentuje Mario Theissen, w swoim, nieco odgrzewanym hicie poprzedniego sezonu: ''W 2009 r. będziemy walczyć o mistrzostwo w obu klasyfikacjach''. Puentę spuentuje natomiast Robert Kubica: ''Nie wiadomo, śmiać się czy płakać''.

W malinach: kierowcy Ferrari

Włoski team dostarcza w tym sezonie nielichej rozrywki i po kolejnych występach człowiek naprawdę zaczyna się zastanawiać, czy jego motto nie powinno brzmieć ''podejmujemy tylko błędne decyzje''. Kimi Raikkonen do spółki z ekipą załatwił się sam w kwalifikacjach w identyczny sposób, jak było z Felipe Massą w Grand Prix Malezji - musiał startować z 16. miejsca, bo czas, który miał dać awans do drugiej sesji okazał się za słaby, choć wszyscy byli przekonani, że wystarczy. Massę wykończyli mechanicy podczas drugiego pit stopu. Spieszyli się, bo do alei serwisowej w tym samym momencie zjechał jadący tuż za Brazylijczykiem Sebastian Vettel. Ale pomysł oszczędzania czasu na tankowaniu skończył się w ten sposób, że Massa, któremu na ostatnich okrążeniach zaczęło brakować paliwa i tak musiał przepuścić Vettela, a do tego jeszcze Alonso, a niewiele brakowało by w ogóle nie dojechał do mety (paliwo skończyło mu się tuż za metą - nie zdołał nawet dojechać do garażu). Jeśli dodać do tego awarię Raikkonena okazuje się, że bycie kierowcą mistrzów świata zmienia się w pasmo wesołych przygód - nigdy nie wiadomo, co szlag trafi tym razem i z jak absurdalnych przyczyn.

W przestrzeni kosmicznej: Brawn GP

Dobrze wiedzieć, że są we wszechświecie rzeczy niezmienne. Na przykład to, że jak Z Czuba weźmie się za typowanie, to nie zostanie kamień na kamieniu: ''Grand Prix Australii pokazało, że ten sezon Formuły 1 naprawdę może być fascynujący''. Faktycznie, fascynujące, że Brawn GP jest dla wszystkich nie do pobicia, a Jenson Button wygrał cztery z pierwszych pięciu wyścigów. Fascynujące, że Brawn ma nad Red Bullem 29,5 pkt przewagi w klasyfikacji konstruktorów, a Button nad Barrichello 14 w klasyfikacji kierowców. I nie chodzi nawet o to, że to straty nie do odrobienia. Bardziej o to, że żeby ktoś zaczął je odrabiać - Brawn musiałby przestać być bolidem z innej planety. A na to jak na razie się nie zanosi.

Na górce: Mark Webber

Stare indiańskie przysłowie mówi, że gdzie dwóch (Massa i Vettel) się bije, tam trzeci ma lepszą strategię pit stopów i wskakuje na podium. O Webberze podczas Grand Prix Hiszpanii dość łatwo było zapomnieć, bo poza ciekawej, acz krótkotrwałej walki z Fernando Alonso jechał swoje. Potem zjechał do boksu o kilka okrążeń później niż Massa i Vettel i wyjechał przed nimi. End of story.

W dołku: McLaren

Dublowany mistrz świata to znamienny obrazek. Hamilton skończył wyścig bez punktów, Kovalainen w ogóle nie skończył wyścigu przez problemy ze skrzynią biegów. Choć trzeba przyznać, że Brytyjczyk ponownie awansował o kilka pozycji, to jednocześnie wyniki kwalifikacji były bezlitosne - McLaren odstaje chyba nie tylko od czołówki, ale nawet od grupy pościgowej.

Piotr Mikołajczyk

Copyright © Agora SA