Kto był najlepszym piłkarzem Ligi Mistrzów?

Piłka nożna to jak śpiewał duet znanych futbolowych ekspertów Jack Black i Kyle Gass ''fuckin teamwork''. Ale nawet w teamie jedni zawodnicy są lepsi, a inni gorsi. Kto był najlepszym zawodnikiem tej edycji Ligi Mistrzów? Głosuj.

Leo Messi - Z dziewięcioma bramkami został królem strzelców tej edycji Ligi Mistrzów, zdobył pięknego gola w finale. Do tego dorzucił pięć asyst, co ex aequo dało mu trzecie miejsce w klasyfikacji. I, cóż, wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi jest obecnie najlepszym piłkarzem świata.

Xavi - Prawa półkula mózgu Barcelony. Skoro Messi strzelał, to ktoś musiał mu podawać. Na przykład Xavi, który miał w tej edycji najwięcej asyst. Także w finale, kiedy po jego kapitalnym podaniu Messiemu wystarczyło włożyć głowę tam, gdzie inni włożyliby głowę.

Andres Iniesta - Ani tej bramki, ani tej asysty by jednak nie było, gdyby nie strzał Andresa Iniesty w ostatniej minucie rewanżu z Chelsea. Nie byłoby też pierwszej bramki w finale i generalnie nie byłoby wielu kapitalnych akcji Barcelony rozpoczynanych właśnie przez Iniestę - lewą półkulę mózgu Barcelony.

Cristiano Ronaldo - Kiedy w fazie grupowej nie trafił ani razu pojawiły się głosy, że Ronaldo skończył się na ''Kill'em All''. Portugalczyk udowodnił jednak, że to nieprawda i w fazie pucharowej strzelał Interowi, Porto i Arsenalowi. NIe udało się tylko w finale, choć po jego strzale w 2. minucie Valdes był o krok od zaliczenia asysty przy bramce dla Man Utd.

Wayne Rooney - Jeśli Manchester zaszedł aż do finału, to ogromna w tym zasługa Rooneya - serca, płuc i wątroby Man Utd. Rooney zamiast robić to, do czego predysponują go piłkarskie umiejętności, czyli błyszczeć i spijać śmietanę, zawsze wolał ciężko harować na boisku i pracować na sukcesy kolegów, ot choćby Ronaldo.

Steven Gerrard - Z siedmioma bramkami wicelider klasyfikacji strzelców, choć jego druzyna odpadła już w ćwierćfinale. Dwie z nich strzelił, kiedy Liverpool w 1/8 finału rozjeżdżał Real będący w trakcie bicia kilkudziesięcioletniego klubowego rekordu meczów bez porażki.

Frank Lampard - Byłby pewnie murowanym kandydatem do tego miana, gdyby nie strzał Iniesty. Do półfinału jednak zaciągnął Chelsea niemal za uszy. Kiedy Liverpool w ćwierćfinale gonił - Chelsea uciekała. Całkiem skutecznie i całkiem za sprawą Lamparda, który strzelił najpierw bramkę dającą londyńczykom prowadzenie 3:2, a potem pogrążył Liverpool golem na 4:4. Tylko dwóch piłkarzy miało więcej asyst niż on.

Zostać może tylko jeden. Kto?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.