Gortat w Dallas: center wszech czasów czy kolejny niewypał?

Jeśli Marcin Gortat rzeczywiście podpisze kontrakt z Dallas Mavericks, trafi na podkoszową pustynię. Od początku istnienia klubu (1980 rok), na pozycji centra w Mavericks grali koszykarze co najwyżej solidni, ale przeważnie mało utalentowani, jeśli nie drewniani. Czy na tej pustyni Gortat będzie oazą, czy też kolejną fatamorganą?

Na pytanie postawione przed chwilą nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć w tym momencie. Przeliczając dotychczasowe osiągi Polaka na większą liczbę minut, wydaje się, że statystyki na poziomie 10-12 punktów i zbiórek oraz około 2 bloków, są jak najbardziej w jego zasięgu. Jeśli spełniłby te oczekiwania, to nie tylko zasłużyłby na każdego centa z 5 milionów dolarów, które będzie zarabiał, ale gdyby utrzymał taki poziom przez resztę kontraktu, można będzie zaryzykować stwierdzenie, że jest najlepszym centrem w historii Dallas Mavericks. To odważne stwierdzenie, ale zobaczcie sami...

Na początek przejrzeliśmy składy Dallas z ostatnich 15 lat. Oto jacy zawodnicy byli centrami pierwszej piątki, jeśli nie regularnymi, to przynajmniej będącymi żelaznym elementem rotacji. Z tej listy wykluczyliśmy Dirka Nowitzkiego, który w ofensywie trenera Dona Nelsona był nominalnym centrem, ale chyba wszyscy się zgodzimy, że nigdy nie był klasycznym środkowym.

Erick Dampier (statystyki w barwach Mavericks: 6,6 pkt, 7,6 zb., 1,2 blk)

Podstawowy center Mavericks od 2004 roku i pierwsza przeszkoda Gortata na drodze do regularnych występów w pierwszej piątce. W sezonie 2003/04 w barwach Golden State Warriors rozegrał swój najlepszy sezon notując po 12 punktów i zbiórek i niecałe 2 bloki. Pomimo niebezpieczeństwa, że tak dobra gra była spowodowana kończącym się kontraktem, Mavericks postanowili podpisać z nim lukratywny kontrakt. Jego średnie natychmiast spadły do 9 punktów i 8,5 zbiórki i to był jego najlepszy sezon w barwach Dallas. Nawet gdyby Gortat nie przeskoczył takich osiągów, to i tak jest o połowę tańszy - w zeszłym sezonie, Dampier za średnio 5 punktów, 7 zbiórek i 1,2 bloku zainkasował 10,5 miliona dolarów.

DeSagana Diop (2,4 pkt, 4,8 zb, 1,3 blk)

Większa, młodsza i jeszcze bardziej nieporadna wersja Ericka Dampiera, została ściągnięta w 2005 roku z Cleveland i grała w Mavericks (z przerwą na 27 meczów w New Jersey Nets) do 2008, dość często pojawiając się w pierwszej piątce. Marcin Gortat w tegorocznym play off grając po 11 minut w meczu zdobywał 3,3 punktu oraz 3,2 zbiórki. Jakoś o zbliżenie się do statystyk Diopa się nie martwimy.

Shawn Bradley (6,9 pkt, 5,7 zb, 2,1 blk)

Gdyby Dżepetto dysponował nieco większą ilością drewna i wystrugany przez niego Pinokio mierzyłby 229 centymetrów, dysponowałby pewnie takimi samymi umiejętnościami koszykarskimi co Shawn Bradley. Bradley, który bronił barw Dallas przez 9 sezonów w latach 1997-2005 był co prawda, ze względu na wzrost, świetnym blokującym, ale przeraźliwa patykowatość i nieporadność w ataku sprawiała, że był najczęściej pośmiewiskiem ligi. Prawie każdy gracz NBA chciał go ośmieszyć pakując piłkę do kosza pomiędzy jego wyciągniętymi rękami. Później nawet zmontowano o tym składankę:

Spróbujcie tego samego z Gortatem. Co ty na to LeBron?

Raef LaFrentz (9,7 pkt, 5,5 zb, 1,6 blk)

W 2001 roku do pomocy Shawnowi Bradleyowi ściągnięto jego niższą, ale równie białą wersję w osobie Raefa LaFrentza. Nikt nigdy nie zrobił wideo z dziesięcioma najlepszymi wsadami na LaFrentzu, a to dlatego, że jak na centra, często unikał podkoszowych starć. W ataku wolał korzystać ze swojego niezłego rzutu z półdystanstu. Chyba nie tego szukali Mavs, bo po 96 meczach, pozyskanego z Denver środkowego posłali dalej w świat, konkretnie do Bostonu. Swego czasu jego ponad 10 milionowy (rocznie) kontrakt uważano za jeden z najgorszych w całej NBA.

Lorenzo Williams (3,5 pkt, 7,8 zb, 1,7 blk)

Pamiętacie tego pana?

No właśnie... Wątpimy czy pamiętają go nawet starzy fani Mavs, pomimo tego, że w latach 1994-96 prawie w każdym meczu występował w pierwszej piątce.

I to by było na tyle jeśli chodzi o zawodników z ostatnich piętnastu lat, których ''następcą'' może zostać Gortat. Pomijamy całe zastępy pseudokoszykarzy, którzy w tym czasie byli rezerwowymi centami Mavs.

Chociaż nie pamiętamy już tak dobrze ery przed-lorenzo-williamsowej, przekopywaliśmy się dalej w poszukiwaniu choć połowy dobrego centra w pierwszej piątce Mavericks i znaleźliśmy trzech - Seana Rooksa (dwa sezony - 92/93 i 93/94, i niezłe średnie ok. 12 punktów i 6 zbiórek), Jamesa Donaldsona (grał w latach 1986-92, średnie za tamten okres ok. 9 punktów, 10 zbiórek i 1 blok) oraz Pata Cummingsa (1982-84, 12 punktów, 8 zbiórek). Ujdzie, ale Donaldson i Cummings to były nieco inne czasy koszykarskie, a i tak jakoś specjalnie nie ma się czym chwalić.

I w ten sposób przebrnęliśmy przez 29 lat Dallas Mavericks w NBA. Oczywiście ''Gortat najlepszym centrem w historii Mavs'' to tytuł baaardzo naciągany, ale my tylko mówimy, ze takowy jest do wzięcia dla odważnego i pracowitego zawodnika, za jakiego Marcina mamy.

Tak jak mówiliśmy na początku - nie wiemy, czy Gortat będzie tym, na którego od dawna czekają fani Mavericks (czytaj: ponadprzeciętnym podkoszowym graczem), czy po prostu młodszą i tańszą wersją Ericka Dampiera. Nie ulega jednak wątpliwości, po tym co do tej pory, choć w ograniczonym czasie, w wykonaniu Polaka widzieliśmy, że jest szansa iż będzie on w teksańskiej drużynie nową jakością. Oby jak najwyższą.

kostrzu

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.