W pierwszym spotkaniu III rundy eliminacji do Ligi Mistrzów kibice na Estadio Jose Alvalade zobaczyli widowisko nudniejsze niż cały dzień spędzony z Telezakupami Mango Gdynia. Dobrą informacją dla wszystkich było to, że mecz się skończył, dobrą informacją dla kibiców Twente było to, że mecz skończył się bezbramkowym remisem. W Enschede było nawet jeszcze lepiej - miejscowi już od drugiej minuty prowadzili 1:0 po bramce Douglasa. Później z drugiej minuty zrobiła się 95. i stało się to...
O to, kto strzelił bramkę kłócą się od wczoraj kibice, naukowcy i parlamenty połowy cywilizowanego świata, chociaż ostatecznie przypisuje się ją obrońcy Twente Peterowi Wisgerhofowi. Nie ulega jednak wątpliwości, że Rui Patricio swoją ułańską szarżą do zdobycia tej bramki się przyczynił, nie jesteśmy także pewni, czy wbiegnięcie przez niego w pole karne w Twente nie rozwiązało problemu powodzi w Indiach, nie zahamowało rosyjskich plany uzzależnieneia od siebie Gruzji oraz nie pokolorowało plam na Słońcu na różowo. Trzeba też przyznać, że potencjał ofensywny bramkarz Sportingu ma spory. Choć tak wysublimowany jak dywizja czołgów T-72. W każdym razie jest bohaterem, bo po 1:1 to Sporting zagra dalej, a Twente Lidze Mistrzów mówi w tym roku ''papa''.