Wielkie pieniądze właścicieli Tego Drugiego Manchesteru, w połączeniu z kupionymi tego lata Roque Santa Cruzem, Garethem Barrym, Kolo Toure, Emmanuelem Adebayorem i Carlosem Tevezem oraz talentem akrobatycznym Marka Hughesa dały Bradleyowi pewność przyszłych sukcesów. Gdzie przyszłych znaczy ''w 2011'', a sukcesów oznacza ''Liga Mistrzów będzie nasza''. I to dały mu pewność taką, że aż koledzy Anglika zaczęli go namawiać, żeby w takim razie wytatuował sobie swoje przewidywania. Kirk ochoczo na to przystał, jak powiedział, tak uczynił i słowo tatuażem się stało. W związku 25-latek wygląda teraz tak,
co rozwiązuje odwieczny dylemat, co by było, gdyby Fabien Barthez wytatuował sobie kiedyś na bicepsie puchar Ligi Mistrzów w otoczeniu słów ''Manchester City 2011 Champions League Winners''. Nie jesteśmy też specjalnymi kibicami Tego Drugiego Manchesteru, ale jakoś nie życzymy dzielnemu Anglikowi, żeby w razie niepowodzenia swojego planu musiał zmieniać ''Manchester City'' na ''Sokół Pniewy'' albo ''2011'' na na przykład ''2063''.
Swoją drogą widać, że Bradley ma silne ciągoty do futbolowych tatuaży. Rysunek w okolicach jego łokcia to coś, co współcześni historycy sztuki nazywają ''wczesnym Semirem Stiliciem'' .