Bednarz w Wiśle. Małe sukcesiki i duże porażyska

Trwający ponad dwa lata pobyt Jacka Bednarza w krakowskiej Wiśle był burzliwy niczym życie uczuciowe Smoka Wawelskiego. Miał on swoich wiernych adoratorów, ale większość stanowiły osoby wypowiadające się w zaledwie poprawny politycznie sposób na temat jego pracy. Jak więc wygląda bilans zysków i strat tego czasu?

Histeryzują ci, którzy uważają, że Bednarz pod Wawelem nie zrobił nic - coś tam jednak zrobił. Przesadzają też ci, którzy twierdzą, że Bednarz odwalił w Krakowie kawał świetnej roboty, ale warunki były takie, że choćby choćby stanął na głowie, to nic i tak by z tego nie wyszło. Moim zdaniem działalność Bednarza w Białej Gwieździe można określić jako małe sukcesy i duże porażki.

Na początek sukcesy (w zasadzie sukcesiki):

- Jakkolwiek by nie oglądać kalendarza, to dwa sezony spędzone przez Bednarza w Wiśle, to dwa mistrzostwa Polski . Trudno ocenić jak wielki miał w nie wkład, ale na pewno był bardzo ważnym członkiem dwukrotnie koronowanej ekipy.

- Bednarz przyszedł do drużyny w maju 2007 roku. Kończył się właśnie jeden z koszmarniejszych dla Wisły sezonów (8. miejsce na wspomnienie którego rumienią się nawet portierzy na stadionie). I trzeba oddać byłemu już dzisiaj dyrektorowi sportowemu, że powoli, ale skutecznie oczyścił kadrę z wielu kiepskich (w porywach średnich), ale za to drogich w utrzymaniu grajków - dalsze kariery Radovanovica, Svitlicy (przydałby się kilka lat wcześniej), Burnsa czy Thwaite'a pokazały, że Wisła to były jednak dla nich za wysokie progi.

- Ex-dyrektor kilkakrotnie świetnie też wyczuł odpowiedni moment na sprzedaż niektórych zawodników . O ile w wyhandlowaniu Błaszczykowskiego zbyt dużego udziału nie miał, to sprzedaż za grube pieniądze Dolhy do Lecha Poznań (szczególnie mając na uwadze jego występy na Bułgarskiej) i Clebera do Tereka (ostatni dzwonek, żeby na leciwym Brazylijczyku jeszcze zarobić) trzeba ocenić jako ruchy ze wszech miar słuszne.

- Jak by tego było mało, sprowadził na Reymonta kilku wyjątkowo interesujących piłkarzy . Junior Diaz rozkręcał się powoli, ale dziś jest jednym z najlepszych obrońców ligi. Jednym z najlepszych, bo najlepszym jest chyba obecnie Marcelo - Biała Gwiazda powinna za niego otrzymać niezły kawałek grosza. Również Kirm dał już kilka próbek świetnej gry, a będzie tego pewnie jeszcze więcej.

- I na koniec nie tyle sukcesy, ale dwa argumenty broniące Bednarza. Ot, tak na osłodę. Po pierwsze, ciężko jest sprowadzić dobrego gracza nie mając zbyt wielu pieniędzy . Obecny Cupiał, nie jest już tak rozrzutny jak np. Cupiał AD 1999 (choć tego argumentu nie wolno przeceniać, bo przecież pieniądze, to nie wszystko ). Po drugie, chwilami towarzyszył mu zwykły pech - trudno było przewidzieć kontuzję Niedzielana i Garguły czy totalny regres Łobodzińskiego

Lista porażek (a w zasadzie porażysk) jest już jednak nieco dłuższa:

- Mistrzostwa mistrzostwami, ale gwoździem (a w zasadzie gwoździami) do trumny Bednarza był brak sukcesów w europejskich pucharach. Głównie na nie liczył właściciel Wisły i ich właśnie nie dostał. Porażki z Barceloną i Tottenhamem jeszcze jakoś można było przełknąć, ale już hiperekstraturbokompromitacja z Levadią, to już za dużo. Aż dziwi, że do zmiany na stanowisku dyrektorskim nie doszło zaraz po porażce w Tallinie, której Bednarz był współarchitektem.

- Bowiem odpadnięcie z estońskim potentatem jest w znacznym stopniu właśnie pokłosiem prowadzonej polityki transferowej. Składały się na nią liczne grzechy zaniedbania . Pozbycie się Baszczyńskiego - jednego z dwóch prawych obrońców w klubie! - pachnie sabotażem. Sprzedaż Zieńczuka również była ruchem pod publiczkę - trudno jednoznacznie powiedzieć, że sprowadzony Kirm jest od niego dużo lepszy (a pewnie jest jest dużo droższy). Konflikt Bednarza z Kosowskim (początek 2008 roku) pozbawił Białą Gwiazdę gracza z charakterem, duszę drużyny i piłkarza znajdującego się wówczas w wyśmienitej formie. No i do tego jeszcze sprawa z Frankowskim, z którym - według Franka - Mecenas nie chciał nawet rozmawiać (inną kwestią są relacje Franka z kibicami). Wychodzi więc, że kilka drobnych gestów ze strony Bednarza dałoby Wiśle czterech wartościowych zawodników. Bednarz tych gestów jednak nie wykonał. Dodając do tego Kokoszkę, który popisowo zagrał Wiśle na nosie i przeszedł za grosze do Empoli, to z ''salonu odrzuconych'' można zmontować całkiem solidny ligowy skład.

- Oliwy do ognia dolewały również spektakularne porażki z innymi klubami w rywalizacji o zawodników . Wisła przegrała zawody z Legią o Macieja Iwańskiego a z Lechem o Roberta Lewandowskiego. Zagłębiu nie potrafiła wydrzeć ani Pawłowskiego ani Bartczaka. Symbolicznym wręcz momentem było oświadczenie Bednarza, że rezygnuje ze starań o Kasprzika - dzień po jego przejściu do Kolejorza. Oto odpowiedź dlaczego Wisła tak często ostatnio musiała kupować za granicą - w Polsce zwykle odpadała w przedbiegach.

- Na to wszystko nakładała się rażąca chwilami nieudolność i niemożność osiągnięcia porozumienia z potencjalnymi zawodnikami. Fiaskiem zakończyły się negocjacje z Krzynówkiem, nie potrafiono także przebić oferty dla Żurawskiego z Omonii. Pertraktacje z Brazylijczykiem Nei już niemal dobiegały końca, gdy okazało się, że również nie trafi pod Wawel. Zawsze dużo gadania i mało efektów.

- W świetle braku możliwości zakontraktowania nawet polskich piłkarzy, absurdalnie brzmiała swoista giełda nazwisk prowadzona przez Bednarza i część dziennikarzy - Patrick Kluivert, Diego Tristan, Victor Agali czy Daniel Ljuboja zjawią się w Krakowie dopiero jak sobie wykupią wycieczkę śladami Jana Matejki

- Bednarza większość kibiców będzie zapewne pamiętała przez pryzmat akcji ''Bramkarz dla Wisły - zgłoś się i Ty!". Między słupkami Białej Gwiazdy przewinął się ostatnio taki tabun golkiperów, że władze miasta powinny od nich kasować opłatę klimatyczną. Żeby było zabawniej, kilku z nich było zdecydowanie lepszych od Pawełka (Silanpaa czy Nurkovic) a mimo po postanowiono wiercić dalej.

- Poza tym były dyrektor sportowy nie zapewnił drużynie praktycznie żadnej ławki rezerwowych . Bywały mecze, że na zmianę mogli wejść jedynie młodzi chłopcy w stylu Mączyńskiego, Burligi czy Janika. Stwierdzenie, że obecnie mecze wygrywa się ławką rezerwowych było znane wszędzie tylko nie na Reymonta.

- Do tego należy dodać transfery bezsensowne , bezcelowe i nieudane. Ściągnięcie Dudu z Indii, wpadka z Matusiakiem, przepłacenie za Jirsaka czy inwestycja w Beto - te wszystkie ruchy wystawiają Bednarzowi jak najgorszą wizytówkę. Równie wesoło wygląda sprowadzenie Pablo Alvareza na ''następną rundę po przejściu Levadii''. Tylko, że następnej rundy nie było, a w meczu z Estończykami w obronie hasał Łobodziński. Uroczy brak wyobraźni .

Bilans plusów i minusów obecności Bednarza pod Wawelem w moim odczuciu wychodzi na minus. Może nowy system zarządzania drużyną dający większe kompetencje trenerowi okaże się skuteczniejszy.

Przemysław Nosal

Copyright © Agora SA