Różne inne takie Grandprixy, czyli nagradzamy siatkarzy

Złote medale rozdane, polska siatkówka jest wielka jak Polska od morza do morza, Piotr Gruszka został MVP turnieju, a Paweł Zagumny najlepszym rozgrywającym. Ale to jeszcze nie powód, żeby nie przyznać siatkarzom kilku innych nagród.

Złoty Łysy Mamut

...czyli nagroda dla najbardziej zimnokrwistego zawodnika mistrzostw. Tu wybór mógł być tylko jeden. W dwóch ostatnich akcjach turnieju piłka szybowała do Piotra Gruszki, który zachował krew zimną jak chłodnik sokólski. Zero zawahania, pełen spokój i dwa punkty decydujące o tytule. Po takim pokazie braku emocji Kimi Raikkonen powinien podzielić się z Gruszką przydomkiem.

Złoty Transformers

... czyli nagroda dla najlepszego zawodnika nie grającego na swojej pozycji. Tutaj również wybór mógł być tylko jeden. Piotr Gruszka wicemistrzem świata zostawał jako przyjmujący. Atakującym został z musu po tym, jak Raul Lozano pozbył się z kadry Grzegorza Szymańskiego. I choć był to dla Gruszki powrót do korzeni, to mimo wszystko roszada wyglądała na lekką desperację i kazała jeszcze raz przemyśleć pokłady polskiego siatkarskiego bogactwa. Decyzja Daniela Castellaniego o zastąpieniu kontuzjowanego Wlazłego właśnie Gruszką kazała ten namysł jeszcze zintensyfikować. Okazało się jednak, że nie czas żałować taktycznych konwenansów, gdy płonie złoty medal mistrzostw Europy. Choć nie zawsze Gruszka wyglądał jak rasowy bombardier, choć chwilami sprawiał nieco yossarianowate wrażenie, jakby było mu wszystko jedno czy trafi i gdzie, w decydujących chwilach okazał się zimnokrwistym mordercą.

Złoty Godot

... czyli nagroda dla zawodnika, którego nie było. Tu konkurencja była chyba najostrzejsza, a dyskusje w gronie członków bezstronnej komisji (stąd, bo przesiąkło to wszystko) w składzie przewodniczący - ja, sekretarz - ja i członek - ja były długie i burzliwe. Mimo mocnych konkurentów w postaci Michała Winiarskiego i Sebastiana Świderskiego ostatecznie stosunkiem głosów 2:1 w tej kategorii zwyciężył Mariusz Wlazły. Po pierwsze dlatego, że jego nieobecność wymogła na trenerze i drużynie szukanie rozwiązań nieszablonowych (zamiast standardowego - jak trwoga, to do Wlazłego). A po drugie dlatego, że gdyby był w kadrze, Piotr Gruszka, MVP turnieju prawdopodobnie w ogóle by do Turcji nie pojechał.

Złoty Krzysztof Kolumb

... czyli nagroda dla największego odkrycia mistrzostw. Tutaj bezdyskusyjnym faworytem był Bartosz Kurek i ostatecznie to on zgarnął nagrodę, choć w końcówce znienacka próbował mu ją odebrać Michał Ruciak. Kurek jednak przez większą część turnieju był naszym najcięższym działem, do tego wieżą oblężniczą i zasiekami nie do przejścia. A mówimy tu o zawodniku, który wprawdzie w kadrze debiutował dwa lata temu, ale też który przed tegoroczną edycją Ligi Światowej zagrał w kadrze osiem meczów. Dziś trudno wyobrazić sobie reprezentację bez niego.

Złoty Niewyraźny Robert

...czyli nagroda dla najcichszego bohatera. Gdyby solidność miała dowód osobisty - w rubryce ''Imię i nazwisko'' prawdopodobnie wpisałaby sobie Michał Bąkiewicz, który z łatwością zgarnia nagrodę w tej kategorii. Człowiek od czarnej roboty, który, jak kobieta pracująca i Piotr Gruszka, żadnej pozycji się nie boi. Gdy trzeba było - w finale mistrzostw świata w Japonii zastąpił na pozycji libero kontuzjowanego Piotra Gacka. Teraz, gdy trzeba było - genialnie bronił, a gdy nie dało się inaczej, inteligentnie atakował. Często musiał zbijać niewygodne piłki i z reguły bezlitośnie obijał nimi blok rywali.

Złoty Świder

... czyli nagroda dla najlepszego zawodnika odbierającego złoty medal mistrzostw Europy w koszulce Sebastiana Świderskiego. W tej kategorii wszystkich zdeklasował Paweł Zagumny, który odebrał złoty medal mistrzostw Europy w koszulce Sebastiana Świderskiego. Co tu więcej pisać - piękny gest.

Złota Ręka Boga

... czyli nagroda dla najlepszego argentyńskiego trenera. Konkurencja była wielka, a Raul Lozano i Julio Velasco ostrzyli sobie na nią zęby od dawna. Daniel Castellani jednak zdeklasował rywali zdobywając z poobijaną wydawałoby się drużyną mistrzostwo Europy. Nie narzekał na to, że wypadło mu ze składu trzech kluczowych zawodników, ale pogłówkował, poprzestawiał klocki i wygrał. W odróżnieniu od wybuchowego Lozano - siła spokoju, który w kluczowych momentach udzielał się naszym zawodnikom. Polacy najchłodniejsze głowy zachowywali na najgorętsze momenty i trudno nie mieć wrażenia, że to zasługa trenera.

Złoty Android Marvin

... czyli nagroda dla wszystkich, którzy narzekają na to mistrzostwo. Że łatwe losowanie, że rywale słabi, że nie trzeba się było mierzyć z potęgami. Skoro jednak potęgi były takie potężne, to dlaczego nie zmiotły Polaków w fazie finałowej?

Piotr Mikołajczyk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.