Jak PZPN (nie) rozmawiał z zagranicznymi kandydatami na selekcjonera

- Do PZPN nadchodzą faksy z różnych stron świata (...) odezwał się Clemente oraz jakiś szwajcarski trener, którego nazwiska nie pamiętam - mówił siedem lat temu Zdzisław Kręcina. Na to, że nowym selekcjonerem polskiej kadry zostanie obcokrajowiec, nie postawilibyśmy złamanego tugrika, ale dzięki przeszłym wyborom selekcjonerów możemy sobie wyobrazić jak wyglądają obecne kontakty na linii związek-trenerzy z zagranicy. A lista nazwisk trenerów jest miejscami bardzo ciekawa.

Mniej lub bardziej poważnie nad kandydatami z zagranicy zaczęto się w Polsce zastanawiać po objęciu schedy w związku przez Michała Listkiewicza - prawie 10 lat temu, gdy nie przedłużono umowy z Januszem Wójcikiem. Prezesa Listkiewicza już nie ma, ale związek raczej pozostał taki sam, więc opis poniższych przypadków nie powinien stracić na aktualności. A faktem jest, że znów kilku panów o dość znanych nazwiskach (mimo wszystko Grant, Zaccheroni, Clemente, Aguirre) do związku się zgłosiło. Sprawdziliśmy, z kim w przeszłości PZPN prowadził rozmowy, kto szybko za nie podziękował, a kto na telefon się nie doczekał.

Listopad 1999 (selekcjonerem wybrany Jerzy Engel)

Najpoważniejszym kandydatem do objęcia kadry był prowadzący Legię Franciszek Smuda. Obowiązki selekcjonera miał zacząć pełnić od czerwca - do końca sezonu prowadząc warszawski klub. W TOP 3 znalazł się poza tym Edward Lorens i ostateczny zwycięzca - Jerzy Engel. Paweł Janas zrezygnował ze względu na kłopoty zdrowotne.

Wcześniej PZPN rozmawiał też wstępnie z trzema trenerami z zagranicy. - To było tylko sondowanie ich opinii na temat pracy z kadrą, nie miało nic wspólnego z pytaniem wprost: czy pan chce - wyjaśniał prezes Listkiewicz.

Wiadomo, że odmówił pochodzący z Bośni Ivica Osim (z Jugosławią ćwierćfinał MŚ 1990, potem Panathinaikos, ze Sturmem Graz dwa mistrzostwa ; w latach 2006-07 kadra Japonii).

Tygodnikowi ''Piłka Nożna'' (46/99) Osim mówił:

W połowie października otrzymałem faks, który zawierał informację o nie przedłużaniu umowy z dotychczasowym selekcjonerem. Zostałem także powiadomiony, że wasza federacja widzi między innymi mnie, jako ewentualnego następcę Janusza Wójcika. (...) Nie chodzi o to, że kategorycznie nie chcę prowadzić waszej kadry. Po prostu w Sturmie nie wykonałem jeszcze wszystkiego, co sobie wyznaczyłem. Nie mogę opuścić drużyny w trakcie rozgrywek. (...) Nie chciałbym też zmuszać do przeprowadzki mojej rodziny, która w Austrii czuje się bardzo dobrze. Oprócz tego obawiam się bariery językowej.

Nie wiadomo, czy pozostałych dwóch panów, których związek sondował, wykazało jakiekolwiek zainteresowanie ofertą. Wiadomo, kto na telefon z numeru zaczynającego się na +48 czekał, dzieląc się tym uczuciem z polską prasą.

Co tu kryć, osiągnięcia Anghela Iordanescu robiły wrażenie: jako grający asystent - zwycięzca Pucharu Mistrzów (Steaua 1986), jako selekcjoner Rumunii - ćwierćfinał (1994) i 1/8 finału (1998) mistrzostw świata.

Iordanescu opowiadał:

Po uzgodnieniu szczegółów z władzami waszego związku, zrobiłbym to [objął kadrę] z największą radością. Ale póki co, telefon z Polski nie dzwoni.

I raczej nie zadzwonił. A Rumun i tak miał dobrze, bo dostał furę pieniędzy od arabskiego Al-Hilal.

Dość ciekawa wypowiedź (dla ''Piłki Nożnej'') wiąże się z przytaczanym wówczas w mediach nazwiskiem Seppa Piontka . Niemiec zdobył z Danią na Euro 1984 brązowy medal, a w 1999 roku pracował... No właśnie, to jest ciekawe.

Jestem zatrudniony w piłkarskim związku Grenlandii. Pomagam mu w przyjęciu do UEFA i FIFA (...) Na pewno bym się nad tym zastanowił i rozważył przedstawioną ofertę. Jednak muszę zauważyć, że jestem związany kontraktem z federacją Grenlandii i tylko bardzo ciekawa propozycja mogłaby mnie skusić do zmiany miejsca pracy.

Absolutnie wirtualnym kandydatem był Słowak Dusan Uhrin . Trochę śmieszne, trochę straszne było to, że PZPN do jakichś rozmów z nim się przyznawał, a były trener reprezentacji Czech o tym w ogóle nie wiedział, ba trzy tygodnie przed ogłoszeniem nazwiska selekcjonera podpisał kontrakt w Kuwejcie. W podobnych kategoriach (trochę szumu, żadnych konkretów) pisać można chyba też o Josefie Venglosu , wówczas trenującym Celtic Glasgow.

Czerwiec / lipiec 2002 (selekcjonerem wybrany Zbigniew Boniek)

Po mundialu w Korei, proces wyboru trenera kadry można sprowadzić do ''jeśli zechce, będzie Boniek''. A że ''Zibi'' do końca przekonany nie był, na wszelki wypadek rozpatrywano też inne oferty. Z będącymi wówczas na topie, Henrykiem Kasperczakiem i Dragomirem Okuką , prezes Listkiewicz rozmawiać jednak nie chciał (''Nie chcemy osłabiać najlepszych polskich klubów. Kibice mieliby mi za złe, gdybym trzy tygodnie przed rozpoczęciem sezonu zabrał tym drużynom jej najlepszych "zawodników". Łączenie pracy w reprezentacji z pracą w klubie nie wchodzi w rachubę. Dlatego zamierzam porozmawiać z tymi, którzy nie mają takiego problemu'').

Pod koniec czerwca zgłosił się Bask Javier Clemente .

Javier ClementeJavier Clemente Fot. SRDJAN ILIC AP

Jako trener zasłynął w 1983 roku, gdy doprowadził Athletic Bilbao do pierwszego tytułu mistrza Hiszpanii od 27 lat, a rok później zdobył z nim Puchar Hiszpanii i Superpuchar. W 1988 r. z Espanyolem dotarł do finału Pucharu UEFA. Tyle dobrego, bo ukoronowaniem jego przygody z hiszpańską kadrą narodową (1992-98) był brak wyjścia z grupy na francuskim mundialu i porażka z Cyprem na inaugurację eliminacji Euro 2000. Listkiewicz:

To dobry trener, ale nie powiem, żebym wpadł w euforię z powodu tej wiadomości. Nie uważam, by Clemente był dużo lepszy od kręgu osób, które wytypowaliśmy do rozpatrzenia. Zbigniew Boniek, Werner Liczka, Stefan Majewski, Dariusz Wdowczyk i jeszcze jeden znany trener z b. Jugosławii, który odnosił sukcesy i jako piłkarz, i jako szkoleniowiec.

Kim był ów tajemniczy człowiek z Bałkanów? Tego nie udało się dociec. Być może wrócono do pomysłu Ivicy Osima. W każdym razie, prezes zastrzegał potem, że nie był to były trener Słowenii Srecko Katanec :

Na jego temat rozmawiałem z działaczami słoweńskimi i mówili, że jest konfliktowy.

Jest jeszcze zabawna wypowiedź Zdzisław Kręciny dla ''Gazety'':

Do PZPN nadchodzą faksy z różnych stron świata (...) odezwał się Clemente oraz jakiś szwajcarski trener, którego nazwiska nie pamiętam.

(''...kolega Brzęczkowski, kolega Kopytniak i ten kolega z trzeciej ławki, którego nie znam z nazwiska ...'')

Gdyby Boniek nie zdecydował się na fuchę, selekcjonerem zostałby Werner Liczka , prowadzący wtedy czeską młodzieżówkę.

''Gazeta'' pisała wówczas:

Jeśli nie zgodzi się Zbigniew Boniek, prawdopodobnie zostanie nim Czech Werner Liczka. - Ja już się zdecydowałem, ale wszystko teraz zależy od prezesa Listkiewicza. Nikt mi nie obiecał, że zostanę trenerem reprezentacji Polski, ale do niedzieli pan Listkiewicz powie mi, czy dostanę tę funkcję. Było to bardzo konkretne spotkanie. Mieliśmy takie same spostrzeżenia.

Grudzień 2002 (selekcjonerem wybrany Paweł Janas)

Po dymisji Bońka, (bardzo) tymczasowym selekcjonerem został jego asystent, Stefan Majewski. W porównaniu do obecnej sytuacji wiadomym było, że kadra rozegra styczniowe mecze już pod okiem stałego trenera. A Majewski, choć był murowanym kandydatem, selekcjonerem wówczas nie został.

''Gazeta'' (9.12.2002):

Czterech Polaków (w tym Jerzy Engel i Stefan Majewski, ale nie Henryk Kasperczak, Mieczysław Broniszewski czy Janusz Wójcik) oraz jeden szkoleniowiec z zagranicy (nie z krajów Europy Środkowo-Wschodniej i nie Werner Liczka) - to kandydaci na selekcjonera reprezentacji Polski

Mam już w głowie pewną koncepcję, może zaskakującą, ale na pewno nie wyciągnę królika z kapelusza - mówi "Gazecie" prezes PZPN Michał Listkiewicz. Na pewno koncepcją tą nie jest zatrudnienie Bertalana Bicskeia . Informacja o jego kandydaturze pojawiła się ostatnio w węgierskich gazetach. - To bomba medialna - mówił Listkiewicz.

Do PZPN wpłynęło też pismo od menedżera byłego trenera reprezentacji Norwegii Egila Olsena [w latach 1990-98 z europejskiego kopciuszka stworzył pogromców Brazylii ; od stycznia tego roku znów prowadzi norweską kadrę].

"Drillo" był zainteresowany pracą w Polsce. - Poprosiłem tego menedżera, by przysłał CV Olsena oraz ofertę i warunki, na jakich byłby gotów tu pracować - tłumaczy Listkiewicz.

Cztery dni później, o kandydaturze Norwega nie było już mowy. Henryk Apostel po posiedzeniu Wydziału Szkolenia:

Rozmawialiśmy o kandydatach na stanowisko selekcjonera. Jest ich pięciu, wszyscy z Polski. Nazwiska? Panowie żartują. Po analizie odrzuciliśmy cztery kandydatury z zagranicy. Obcokrajowcy nie znają polskiej mentalności, polskiej ligi, polskich piłkarzy, polskich przyzwyczajeń... Zagraniczni trenerzy, owszem, bywają dobrzy, ale źli także.

Czerwiec/lipiec 2006 (selekcjonerem wybrany Leo Beenhakker)

Tym razem sprawa była postawiona jasno przez prezesa Listkiewicza. Zagraniczny i basta!

Spróbujmy trenera zagranicznego, zobaczmy, jak smakuje. Mam nadzieję, że uda się pozyskać dobrego fachowca z uznanym nazwiskiem. Rozmawiałem już z czterema kandydatami. Wszyscy mówią "tak", ale zastrzegają, że jeśli ich nazwiska pojawią się w gazetach, zerwą rozmowy.

Oto czwórka, którą podała ''Gazeta'' (piątym kandydatem, jedynym z Polski, był - jakże inaczej - Stefan Majewski ; w tym gronie nie ma Avrama Granta , który jak powiedział ostatnio Listkiewicz, był poważnym kandydatem):

Branko Ivanković - 51 l., przez ostatnie cztery lata był selekcjonerem Iranu, wcześniej trenował m.in. Hanower. Był asystentem Mirko Jozicia w reprezentacji Chorwacji.

Luka Bonacić - 51 l., pracował m.in. w Iranie. W trakcie ostatniego sezonu trafił do Hajduka Split. Nie odniósł sukcesu, został pobity przez chuliganów i po czterech miesiącach zrezygnował.

Christoph Daum - 53 l. były trener Bayeru Leverkusen, klub opuścił w atmosferze skandalu po ujawnieniu, że zażywał kokainę. Ostatnio pracował w Fenerbahce.

Leo Beenhakker. W tym miejscu kilka zdań o zatrudnieniu Holendra z newsweekowej książki ''Leo Zawodowiec. Jak Beenhakker odmienił Polaków'':

- Słuchaj, Leo, mam takie pytanie - zaczął de Zeeuw. - Zostałbyś selekcjonerem polskiej kadry? Beenhakker: - A jesteś w stanie to załatwić? Jeśli tak, to jestem zainteresowany.

Nazajutrz de Zeeuw zadzwonił do Michała Listkiewicza, który wcześniej, jeszcze w trakcie mundialu, podczas pobytu w Hannoverze, starał się wysondować Leo (...) De Zeeuw i Listkiewicz wspólnie wyjechali do Niemiec, gdzie w siedzibie SportFive spotkali się z Beenhakkerem. Negocjacje nie były długie.

Bartosz Nosal

Copyright © Agora SA