10 mgnień Małej-Wielkiej Stopy w kadrze, czyli podziękowania dla Jacka Krzynówka

- Ale jeżeli pan Engel uważa, że bardziej odpowiada mu piłkarz "Krzyżówek"... - tak Marek Jóźwiak krytykował w ''Gazecie Wyborczej'' pierwsze powołania Jerzego Engela w lutym 2000 r. Po latach tego szyderstwa powinien się co najmniej wstydzić. Jacek Krzynówek nie wystąpi z Czechami i Słowacją, a możliwe, że w reprezentacji Polski nie zagra już nigdy więcej. Być może to jest ten moment, w którym trzeba powiedzieć otwarcie: nikt inny przez te dziesięć lat nie zrobił dla kadry tyle, co on.

1. Jacek Krzynówek debiutował w kadrze 10 listopada 1998 roku, u Janusza Wójcika. Mecz ze Słowacją w Bratysławie nagromadził co najmniej kilka ciekawych zdarzeń. Po pierwsze - wygraliśmy 3:1, co patrząc na ostatnie dokonania naszej kadry, wydaje się rezultatem niesamowitym. Po drugie - Słowację jeden, jedyny raz prowadził wtedy Duszan Radolsky. Po trzecie i dla nas najważniejsze - Krzynówek pojawił się na boisku w 86. minucie zmieniając Rafała Siadaczkę. Po czwarte - debiut zaliczyli wtedy też Żurawski, Reiss, Karwan i... Bogdan Zając ( cały mecz na ławce przesiedział Artur Sarnat).

2. Prawdziwa próba ogniowa nastąpiła jednak u Jerzego Engela. 2000 rok to były piękne czasy, w których reprezentacja Polski mierzyła się w meczach towarzyskich z zespołami ze ścisłej światowej czołówki. Pierwszy mecz, w styczniu, to baty od Hiszpanii. Zapamiętany głównie z podania pana Jacka do pana Raula. Można zobaczyć poniżej (3:35)

Dla Raula był to szesnasty gol w kadrze, dla Krzynówka pierwszy poważny ostrzał krytyków.

3. W eliminacjach mundialu 2002 r. na bokach pomocy rządzili Marek Koźmiński i Bartosz Karwan. Krzynówek wchodził najczęściej w drugiej połowie. Jego premierowy gol to przyjacielska potyczka ze Szwajcarią w Larnace, zakończona nieprzyjacielskimi batami. 28 lutego 2001, 4:0 dla Polaków i ostatnia minuta Krzynówka.

4. Na mistrzostwa do Korei Karwan nie pojechał, stało się więc jasne, że na lewej stronie biegać będzie Krzynówek. Początek meczu z Koreą był tak dobry, jak złe było wszystko co stało się po stracie gola przez Polaków. Krzynówek nie trafił jednak do bramki gospodarzy, choć jak przyznawali potem jego koledzy, na treningach wykorzystywał 10/10 takich sytuacji.

''Gdyby Krzynówek wtedy strzelił, mecz Koreą ułożyłby się zupełnie inaczej, a może i cały mundial...'' - niektórzy nie mogli wręcz wybaczyć tej sytuacji piłkarzowi. Prawda jest jednak taka, że oprócz Pawła Kryszałowicza, to właśnie Krzynówek nie powinien mieć do siebie o postawę w Korei. Z USA strzelił ten pierwszy, asystował drugi.

Zaraz potem w wakacje Krzynówek został kontuzjowany do końca roku. Być może największym problemem Zbigniewa Bońka jako selekcjonera kadry było to, że nie mógł skorzystać z lewego pomocnika Bayeru Leverkusen. Gdyby nie uraz, na pewno otrzymałby on tytuł piłkarza roku 2002. Z tym laurem "Piłka Nożna" musiała poczekać - do 2003 i 2004 roku.

5. Podczas tzw. "wczesnego Janasa", kadra była pogrążona w beznadziei, no powiedzmy w sporym chaosie. Może nie aż tak jak teraz, ale gdy przypomnimy sobie mecze ze Szwecją, robi nam się ciemno przed oczami. Jedyną iskierką nadzei w tym mroku był właśnie Krzynówek - strzelec goli z Belgią, Kazachstanem oraz Włochami . To ostatnie trafienie stanowiło preludium do udanych eliminacji Weltmeisterschaft 2006 . Już w pierwszym meczu Krzynówek dokończył dzieła zniszczenia Irlandii Północnej . Być może to jego najważniejszy z goli, bo strzelony krótko po śmierci ojca.

Moc lewej nogi krótko potem wyprowadzała Polaków na prowadzenie w meczu z Austrią (niżej), podwyższała prowadzenie z Walią w Cardiff i przyczyniła się do batów 8:0 z Azerbejdżanem.

6. Na MŚ w Niemczech Krzynówek jednak zawiódł. Tak jak zawiodła prawie cała drużyna. I tak jak razem z kolegami dał plamę dwa lata później, na Euro 2008. Niestety, wielkie turnieje to nie jest to, co JK może wspominać z rozrzewnieniem.

Inna sprawa, że na wszystkie trzy wielkie turnieje w XXI wieku pojechali jeszcze tylko Jacek Bą, Michał Żewłakow i Maciej Żurawski (przy czym ten ostatni nie zagrał ani sekundy w el. MŚ 2002).

7. Nim jednak zostaliśmy najnudniejszą drużyną Euro, kadra Beenhakkera dała nam wiele powodów do radości. Mecz z Portugalią w Chorzowie Krzynówek zaczął w 67. minucie. Ale rewanż... No, wszyscy dobrze pamiętamy . ''Nie strzelaj, idioto'' i jeden z najpiękniejszych momentów kibicowania kadrze, jak długo żyjemy.

8. Z ostatniego, nie tak wspaniałego okresu gry Krzynówka dla kadry, najbardziej zapamiętam beenhakkerowy wyjazd do Azerbejdżanu. Od początku meczu gra naszych orłów przyprawiała o nudności, a w festiwalu zagrań zagadkowych (''Czy ktoś wie, o co w tym kopnięciu chodziło?'') przodował bohater tekstu. Gdy jednak przyszło co do czego, Krzynówek huknął dwa razy na bramkę rywali i z 1:1 zrobiło się 1:3. Który to już raz uratował biało-czerwonych.

9. Miło, że przez te wszystkie lata Krzynówek pozostał w porządku gościem. I nigdy nie narzekał, jak ludzie z ulicy chcieli z nim sobie zrobić zdjęcie.

10. Dziękujemy Ci, Jacku Krzynówku!

Bartosz Nosal

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.