Z kogo brać przykład a z kogo nie w kontekście meczu ze Słowacją

Polacy spotykali się jak na razie z reprezentacją Słowacji pięciokrotnie. Wszystkie te mecze miały albo swoich bohaterów albo bohaterów. Z kogo więc biało-czerwoni mogą wziąć przykład w kontekście dzisiejszego meczu a czyjej gry raczej nie powinni kopiować?

Reprezentanci Polski powinni brać przykład z:

- Andrzeja Juskowiaka w meczach z el. ME 1996

Podczas eliminacji do ME 1996 Juskowiak w dwóch meczach ze Słowacją strzelił trzy gole - dwa w domowej wiktorii 5:0 i jednego w wyjazdowej klęsce 1:4 . Trudno mówić, że miał jakiś szczególny patent akurat na naszych południowych sąsiadów (w tych samych eliminacjach dwukrotnie pokonał bramkarza Izraela i po razie golkipera Francji, Azerbejdżanu i Rumunii), ale  obecna forma reprezentacyjnych napastników sprawia, że powinni brać przykład z każdego atakującego, który potrafi przedrzeć się z piłką na połowę rywala.

- duetu Piotr Nowak - Roman Kosecki w meczu Polska - Słowacja 5:0 (VI 1995)

Oglądanie dzisiaj gry tego duetu w wygranym 5:0 meczu ze Słowakami to miód na serce kibica tęskniącego za czasami, w których drużyny miały jeszcze rozgrywających. Logika jest prosta. Kiedyś ekipy posiadały zwykle jeden mózg. My posiadaliśmy dwa. Teraz nie posiadamy ani jednego, ba, nie posiadamy nawet móżdżka, fałdki czy innej szyszynki. Dynamika, zmysł kombinacyjny, umiejętność zagrania prostopadłej piłki - te cechy charakteryzowały poczynania duetu Nowak - Kosecki. Brak dynamiki, brak zmysłu kombinacyjnego, nieumiejętność zagrania prostopadłej piłki - te cechy charakteryzowały grę duetu Lewandowski - Iwański w spotkaniu z Czechami. Może by coś spróbować podpatrzeć od starszych kolegów?

- Piotra Reissa w meczu Słowacja - Polska 1:3 (XI 1998)

Abstrahując od obecnej atmosfery towarzyszącej Piotrowi Reissowi, należy pamiętać, że przez wiele lat jego nazwisko było synonimem mocnego debiutu. Niemal w każdej ekipie swój pierwszy występ akcentował golem. Nie inaczej było podczas reprezentacyjnej inicjacji - choć na błotnistym boisku ciężko było zrobić coś sensownego z futbolówką, to jednak Reiss zdołał umieścić ją w siatce. Zresztą ten mecz debiutami stał - po raz pierwszy koszulkę z orzełkiem założyli wtedy także Krzynówek, Żurawski i Karwan. Co prawda podczas potyczki z Chorzowie debiutów się nie doczekamy, ale nie mamy nic przeciwko, aby o kibiców o swoim wielkim talencie przekonali Polczak, Iwański czy Obraniak.

Reprezentanci Polski nie powinni brać przykładu z:

- duetu Kosecki - Piotr Świerczewski w meczu Słowacja - Polska 4:1 (X 1995)

Popisy obu panów to jeden z bardziej wstydliwych momentów w historii kadry. Najpierw Kosecki rozbierający się na połowie boiska i udający się na zmianę w tempie postępowania sądowego, potem idiotyczne zachowanie Świerczewskiego, który raczył sędziego złośliwymi ukłonami w podzięce za żółtą kartkę. Arbiter nie docenił ani walorów gołego torsu Koseckiego ani  także performensu Świra i obaj delikwenci dostali czerwone kartki. Po tym incydencie Kosa już do kadry nie wrócił a Świerczewski musiał odczekać dobrą chwilę w pit stopie zanim znowu założył koszulkę z orzełkiem.

- Tomasza Łapińskiego w meczu Słowacja - Polska 4:1 (X 1995)

Nie wiedzieć czemu ten świetny środkowy obrońca był przez Henryka Apostela często ustawiany na boku defensywy. Oznaczało to wtedy mniej więcej tyle, że zamiast brylować jako libero, Łapiński był niemiłosiernie ogrywany jako plaster. Lubimy Jakuba Rzeźniczaka, ale wydaje nam się, że chyba nie do końca odnajduje się na pozycji prawego defensora.

- polskiej defensywy w meczu Słowacja - Polska 2:2 (2007)

Zanim nasz blok defensywny zdążył sprawdzić w notatkach kto jest przeciwnikiem - było już 0:1 w czapkę . Zanim zdążył powiedzieć sobie "A to gagatki, zaraz ich skarcimy" - było już 0:2 . Lepiej, żeby nie powielać schematu z przespaną pierwszą połową i odrabianiem strat w drugiej, bo wielomiesięczna obserwacja gry kadry każe przypuszczać, że nie będzie odrabiania strat w drugiej połowie.

- Artura Boruca w meczu Słowacja - Polska 2:1 (2008)

Nie ma sensu się pastwić nad wpadką naszego golkipera i straconymi w konsekwencji punktami. Bardziej przykry jest fakt, że ten kiks rozpoczął najsłabszy okres w karierze Boruca, który siłą rzeczy wypchnął go poza kadrę.

Przemysław Nosal

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.