The very best of Franciszek Smuda

Nastała jasność, wiadomo już wszystko i stało się to, co musiało się stać. Franciszek Smuda został selekcjonerem reprezentacji Polski. Czy ''Franz'' uzdrowi polską piłkę? Nie wiadomo. Czy będzie się działo? Jak nam historia Smudy - trenera pokazuje, najpewniej tak.

Specjalnie dla Was przygotowaliśmy najlepsze i najefektowniejsze momenty, w których swoje palce maczał człowiek, mający zmienić polską kadrę w drużynę grającą z charakterem i bez Polczaka.

21.08.1996 i mecz Broendby Kopenhaga - Widzew Łódź 3:2

W swoim pierwszym pełnym sezonie w łódzkiej drużynie - 1995/1996 Smuda nie poniósł żadnej porażki. Dodatkowo przed startem w eliminacjach Ligi Mistrzów dostał do dyspozycji kilka wzmocnień, także nadzieje były spore. Na drodze do najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych w Europie stanęło widzewiakom Broendby Kopenhaga. U siebie Polacy wygrali wprawdzie 2:1, ale na wyjeździe przegrywali już 0:3. Wtedy właśnie po raz pierwszy ''Franz'' objawił światu swoją tajną broń - gryzienie murawy do samego końca. Oczywiście w wykonaniu piłkarzy nie swoim.

Jeśli w tym meczu, cytując klasyka, widzewiacy ''wrócili z dalekiej podróży'', to była to chyba podróż do...

Gabonu, którego trenerem Smuda prawie został w 2002 roku

Tak przynajmniej twierdzą co niektórzy . Jesteśmy w każdym razie głęboko przekonani o tym, że gdyby wtedy objął drużynę ''Panter'', obecnie nie byłaby ona w stanie wyprzedzić Polski , bo już od jakiegoś czasu oglądalibyśmy w rankingu FIFA jej gabonowe plecy.

Pod okiem Smudy w Widzewie narodził się tak naprawdę talent Wielkiej Piłkarskiej Nadziei Białych czyli Marka Citki , który w fazie grupowej Ligi Mistrzów strzelał bramki (i to jakie)

Borussii Dortmund

oraz Atletico Madryt

I aż chciałoby się powiedzieć, że ''dziś już takich piłkarzy nie ma'', ale są. W Hiszpanii, Brazylii, Argentynie...

Co prawda z widzewiacy z grupy w LM nie wyszli, ale obronili tytuł mistrzów Polski i to w niesamowitych okolicznościach. W decydującym meczu na Łazienkowskiej przegrywali już z Legią 0:2, żeby pokazać, że Smuda potrafiłby zmotywować do gry do końca nawet śpiącego rycerza Giewonta.

Po tym sezonie piłkarze Smudy podjęli kolejną próbę podboju europejskich pucharów. Wprawdzie w eliminacjach zatrzymała ich Parma, ale wcześniej Widzew pokonał Neftchi Baku w dwumeczu 10:0, z czego osiem bramek wrzucił Azerom w drugim spotkaniu. Osiem do zera (więcej niż 7:0 i dużo więcej niż 0:2) w meczu europejskich pucharów i to w wykonaniu polskiego zespołu! Czy jesteście to sobie w stanie wyobrazić? My tak. Ale zaraz potem się budzimy.

Podczas późniejszej przygody Smudy z Wisłą Kraków jego zespół pokonał w styczniu 2001 roku Inter Mediolan

i siedem miesięcy później był w stanie (wprawdzie w meczu przegranym 3:4, ale zawsze) strzelić trzy bramki Barcelonie

Po wielu przebojach (''Ooops, I did it again'', ''Jolka, Jolka'' etc.) Smuda wylądował w Lechu Poznań. W ubiegłym sezonie znakomicie szło ''Kolejorzowi'' w ś.p. Pucharze UEFA (remis z Nancy, remis z Deportivo, wygrana z Feyenoordem, odpadnięcie jedną bramką po dwumeczu z Udinese). Żeby się jednak dostać do fazy grupowej Smuda po raz kolejny musiał zafundować polskim kibicom prawdziwy horror, a kardiologom premie i podwyżki. W pierwszym spotkaniu z Austrią Wiedeń lechici przegrali 1:2, a w drugim... A w drugim działo się.

Czy za Smudy - selekcjoner będą takie same emocje? Cóż, naprawdę mamy nadzieję. Lepsze emocje niż 0:3 ze Słowenią. Lepsze cokolwiek niż 0:3 ze Słowenią.

miszeffsky

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.