Merde, merde! Psy szczekają, karawana jedzie dalej

Niemal miesiąc temu pisaliśmy o fatalnej postawie francuskiego zespołu z Grenoble. Passa ośmiu kolejnych ligowych porażek wydawała się dość wyśrubowana i kazała wierzyć, że gorzej już być nie może. Życie pokazało, że gorzej faktycznie nie, ale równie beznadziejnie i owszem.

Dziś ekipa Grenoble Foot 38 ma już na koncie jedenaście porażek w jedenastu meczach. Od czasu ostatniej opisywanej tu porażki z Montpellier (2:3), trzykrotnie wybiegała na ligową murawę i - tradycyjnie - przyciągała różnej maści strzały życia, czerwone kartki i samobójcze kiksy.

Wyjazdowa porażka z Valenciennes (0:2) w 9. kolejce na pewno będzie jeszcze pojawiała się w kontekście różnych podsumowań sezonu - bramka z wolnego Ben Khalfallaha to prawdziwa wisienka w stylu Juninho .

Kolejne spotkanie - u siebie z Nancy - to chyba najbardziej traumatyczne (jak na razie) zdarzenie całego sezonu dla biało-niebiesko. Zwycięstwo było już bowiem na wyciągnięcie ręki. Po bramce niezawodnego Daniela Ljuboji (o ile można używać takiego przymiotnika w stosunku do napastnika, która strzela cztery bramki w jedenastu meczach) Grenoble prowadziło. W 74. minucie kapitalnym szczupakiem popisał się obrońca GF38 David Jemmali (ten sam co się szturchał z Jeleniem). Problem z tym uderzeniem był taki, że... Tunezyjczyk posłał piłkę do własnej bramki. Na tablicy zrobił więc się remis. Ku rozpaczy wszystkich miejscowych kibiców w ostatniej minucie meczu sędzia podyktował rzut karny dla Nancy. Pewnym wykonawcą okazał się Youssouf Hadji i Grenoble poległo po raz dziesiąty. Jak by tego było mało drużyna straciła również na kilka tygodni swojego kapitana Laurenta Battlesa, który złamał dwa żebra.

Taki a nie inny terminarz sprawił, że kolejny mecz GF38 znowu rozgrywało przed własną publicznością. Rywalem tym razem był zespół z Lille . Podopieczni Mehmeda Bazdarevica byli zmotywowani jak uczniowie po wywiadówce i nacierali na bramkę przeciwnika z iście szewską furią. Na ich nieszczęście świetnie interweniował tego dnia Landreau a raz skórę uratowała mu także poprzeczka. Mając na uwadze nieskuteczność przeciwnika, o bramki postanowili się postarać zawodnicy Lille. Najpierw Cabaye z pomocą kolegi rozklepał biało-niebieską defensywę a potem Gervinho - już w pojedynkę - minął ją tak jak mija się porozrzucane po podłodze stare skarpetki. Żeby było upiorniej, to drugą w ciągu swoich ostatnich trzech meczów czerwoną kartkę otrzymał Jemmali (trudno opędzić się od myśli, że może sprzedaż tego zawodnika byłaby dużym wzmocnieniem składu). Dla fanów GF38 mamy dwie wiadomości - oczywiście jedną dobrą, drugą złą. Zła: najbliższe mecze biało-niebiescy zagrają na wyjeździe z Monaco (trzecie miejsce w tabeli) i u siebie z Lyonem (drugie miejsce). Dobra: jedzenie warzyw obniża ciśnienie.

Przemysław Nosal

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.