Założyli na Harvardzie drużynę quidditcha

Nasze skojarzenia ze słowem Harvard są dość oczywiste i brzmią ''jeden z najlepszych uniwersytetów świata''. Ale być może wkrótce się zmienią biorąc pod uwagę, że uczelnia właśnie wyłożyła pieniądze na stworzenie uczelnianej drużyny quidditcha.

Zanim przejdziemy dalej - wyjaśnijmy sobie kilka faktów.

1. Quidditch, gdyby ktoś ostatnie 10 lat spędził w stanie hibernacji, to wymyślona na potrzeby cyklu o Harrym Potterze gra, w której zawodnicy latają na miotłach i zdobywają punkty wyczyniając brewerie z kilkoma piłkami.

2. Ponieważ jednak Harry Potter i cały wymyślony przez J.K. Rowling świat (UWAGA, SPOILER!) nie istnieją (KONIEC SPOILERA), nie istnieją też latające miotły. Co oznacza, że quidditch, w którego grają na Harvardzie różni się od książkowego tym, że uprawiający go sportowcy na miotłach, cóż, biegają.

3. Bieganie na miotłach dość mocno różni się od latania na miotłach. Przede wszystkim tym, że latanie na miotłach niemożliwe, a bieganie na miotłach strasznie głupie.

4. Co jednak nie przeszkadza niektórym ludziom w uprawianiu tego sportu oraz nie przeszkadza innym ludziom w zarabianiu na tych pierwszych ludziach.

Mając to wprowadzenie za sobą, możemy wrócić do naszych harvardów.

Przyszłam na Harvard, żeby grać w quidditch. Słyszałam, że to najszybciej rozwijający się sport na amerykańskich uczelniach. Byłam bardzo rozczarowana, kiedy okazało się, że Harvard nie ma swojej drużyny. Musiałam założyć ją sama.

Tak Stacy Rush, studentka uczelni z Toronto na wymianie studenckiej skwitowała przyczyny założenia klubu. Chcielibyście wiedzieć co jeszcze Stacy ma do powiedzenia o quidditchu? Na przykład jak by go opisała?

To mieszanina gry w dwa ognie, piłki nożnej oraz biegania. I oczywiście jest też aspekt fantastyczny - to tak naprawdę gra czarodziejów.

Jak byście zareagowali, gdybyście byli jednym z najsłynniejszych uniwersytetów świata i ktoś zaproponowałby wam stworzenie drużyny w grze czarodziejów? Na to pytanie niech każdy odpowie sobie sam, my natomiast możemy powiedzieć, jak zareagował Harvard. Zgodą i przyznaniem drużynie dofinansowania na zakup odpowiednich mioteł. Odpowiednich, czyli zaaprobowanych przez Międzyuczelniany Związek Quidditcha. Dzięki temu Harvard dołączył do grona ponad 200 uczelni posiadających drużyny quidditchowe.

Nawiasem mówiąc, dofinansowanie drużyny quidditcha wzbudziło pewne protesty. Kwota 600 dolarów może wydawać się niewielka, ale warto w tym momencie wspomnieć, że Harvardu nie ominął kryzys finansowy - uniwesytet musiał zwalniać pracowników oraz szukać innych źródeł oszczędności. W lokalnej prasie pojawiły się głosy, że spory wpływ na hojność uczelni miało to, że Stacy w zakładaniu klubu pomagała niejaka Alana Biden, której ewentualna zbieżność nazwisk z wiceprezydentem USA jest równie przypadkowa, jak to na ogół bywa między krewnymi.

Cóż, nowo powstałej drużynie życzymy mimo wszystko sukcesów, co zresztą jej się przyda biorąc pod uwagę, że pierwsze cztery mecze przegrała. Pozwolimy sobie jednak zachować odrobinę dystansu, jak zresztą do każdej gry, w której zamiast małej złotej magicznej kulki pojawia się ubrany w złotą bluzę i złote kalesony koleś z doczepionymi skrzydełkami*.

A dla wyjątkowo dociekliwych - zabawa. Znajdźcie osiem szczegółów, którymi różnią się te dwa filmiki.

* - Chcielibyśmy w tej chwili żartować.

PM

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.