Pokolenie AM - różne warianty agonii

Dekada blogów nastolatek o przedstawicielach niszowej dyscypliny. Dekada niesamowitej frekwencji podczas transmisji z niszowych zawodów. Dekada wizyt politycznych dygnitarzy na tychże zawodach. Pod spodem kilka wariantów na rozpoczęty właśnie sezon skoków narciarskich, z czego każdy kończony przez Joannę Szczepkowską słowami "Szanowni Państwo, 14 marca 2010 roku skończyła się w Polsce małyszomania".

Wariant pierwszy

Adam Małysz cieniuje od początku roku do samego końca. Dziennikarze TVP przebłyskami nazywają miejsca Adama w pierwszej 15-tce zawodów Pucharu Świata i dmuchają w balon do samych igrzysk. Adam w Vancouver nic nie osiąga, po sezonie kończy karierę. Posady tracą również trenerzy. Wybór nowych szkoleniowców jest tylko powieleniem poprzednich, nieudanych zabiegów PZN mających przywrócić, albo przenieść Małyszową klasę na następców. Kibice nie wierzą w renesans skoków, TVP też. W Zakopanem nie ma ani prezydenta, ani premiera, ani nawet Tomasza Iwana. Włodzimierz Szaranowicz skupia się na zarządzaniu TVP SPORT. Skoki narciarskie w Polsce wracają na miejsce sprzed 10 lat.

Wariant drugi

Adam Małysz, jak to bywało w przeszłości, stopniowo wraca do przyzwoitego, swojego poziomu skakania. Przed igrzyskami w Vancouver wygrywa nawet kilka konkursów, w generalce jest w pierwszej trójce. Na olimpijskie zawody jedzie jako jeden z faworytów, obok Janne Ahonena, Gregora Schlierenzauera i paru nowych twarzy w stawce. Na jednej ze skoczni udaje mu się wywalczyć medal brązowy. Wraca z Kanady jako jeden z naszych bohaterów, ale wiadomo - Małysz chciał olimpijskiego złota. Małysz nie będzie czekał następnych czterech lat na to złoto. Brąz Małysza i kilka niezłych konkursów reszty naszych reprezentantów daje Kruczkowi i Matei możliwość zachowania posad trenerskich - kibice jednak nie tyle tracą nadzieję na lepsze czasy, ale z tych nadziei rezygnują. Brak perspektyw, a jest przecież tyle innych ciekawych kierunków na inwestycje uczuciowe.

Wariant trzeci

Adam Małysz jest bardzo chimeryczny. Zdarzają mu się genialne konkursy, zdarzają mu się też upadki na bulę. O dziwo, z Vancouver przywozi upragnione złoto - pierwszy skok wyszedł, drugą serię odwołano. Wraca z poczuciem spełnienia, w glorii chwały. Znów zostaje sportowcem roku. Komplet złotych medali z najważniejszych imprez daje mu też status gwiazdy wszech czasów światowych skoków. Sezon kończy mizernie, na ostatnie konkursy w ogóle nie jedzie, by nie pozostawić po sobie złego wrażenia. Ogłasza zakończenie kariery, goli wąsy - przy okazji występuje w reklamie Gillette. Robert Janson pisze dla niego piosenkę pod tytułem "Góruj nam Adamie, zawsze i wszędzie". W następnej edycji programu Mam Talent Małysz zastępuje Małgorzatę Foremniak w loży jury, a szkoła w Sokołowie Podlaskim postanawia nadać sobie jego imię.

Wariant czwarty

Adam Małysz rządzi, robi tak niesamowite rzeczy, jak w pierwszych trzech sezonach tego wieku. Już przed igrzyskami zapewnia sobie Kryształową Kulę. W Vancouver zgarnia oba złote medale. Przy jego postawie przyzwoicie sobie radzą również pozostali Polacy - w drużynowym konkursie olimpijskim są na 4 miejscu. Adam ma wszystko, media kompletnie szaleją, Adam wiedziony sugestiami sponsorów i mediów utrzymuje w tajemnicy decyzję o zakończeniu kariery. Wyniki frekwencji na zawodach w Zakopanem wracają do świetności, ale przed telewizorami nie udaje się posadzić tylu widzów, co przed laty. Małyszomania psuje się od ogona - Adam wciąż jest wielki, ale już nie wzbudza ułańskiej fantazji, jest kompletny, jest pomnikiem, przy którym ludzie chętnie się fotografują, ale nie piszą już o nim wierszy. Decyzja o zakończeniu kariery staje się faktem - wcale nie smutnym, raczej wyczekiwanym. Małyszomania staje się zjawiskiem legendarnym. Piszą o nim socjologowie, historycy, powstaje film, w którym w postać Adama Małysza wciela się Artur Barciś. Pokolenie AM nosi tę historię w sobie i chętnie do tych czasów wraca w anegdotach.

Spiro

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.