Carl Landry (Houston Rockets)
GETTY IMAGES/Jed Jacobsohn
Sebastian Shaw to jeden z bohaterów, który pojawiał się w komiksach o X-Men - mutant, który absorbuje energię kinetyczną i przetwarza ją na własną siłę. Czyli im mocniej go uderzysz, tym silniejszy się staje. Dość powiedzieć, że gość chcąc być w formie codziennie po przebudzeniu wali głową w ścianę... Sebastian Shaw to powinna być także nowa ksywa Carla Landry'ego. W meczu z Mavericks, Landry stracił pięć zębów w czasie spotkania z łokciem Dirka Nowitzkiego. Zębowa wróżka musiała się spłukać...
Co zrobił Landy po przemeblowaniu w jamie ustnej i sześciogodzinnym sprzątaniu przez dentystę? Trzy dni później wyrównywał swój rekord kariery w zdobytych punktach, rzucając ich 27 w wygranym spotkaniu z Clippers. Landry może i nie wie, kiedy będzie mógł wrócić do jedzenia twardych rzeczy, ale pokazał, że każdego może wciągnąć jak zupkę.
Nie pierwszy zresztą raz. Dwa lata temu w serii play off z Utah Jazz, skrzydłowy Rockets stracił zęba po starciu z Carlosem Boozerem - zęba sztucznego, bo prawdziwy został wybity parę tygodni wcześniej na treningu przez Dikembe Mutombo. Do tego dodajmy postrzelenie w nogę w marcu 2009, które wyeliminowało go jedynie na 8 meczów... i mamy Sebastian Shawa. Landry może nie jest mutantem, ale jestem przekonany, że co rano wali głową w ścianę. Ot tak, na dobry początek dnia.
Dirk Nowitzki (Dallas Mavericks)
Cóż - czyjaś strata, to zazwyczaj dla kogoś innego zysk - trzy z uszkodzonych zębów Carla Landry'ego utknęły w ramieniu Dirka Nowitzkiego. Niemiec także musiał spotkać się z lekarzami, którzy chirurgicznie usunęli pozostałości po koszykarzu z Houston, ale jakaś część Landry'ego musiała jednak w nim zostać. Nowitzki tak jak Landy opuścił jeden mecz, tak jak on wrócił do gry trzy dni później i tak jak Carl zdobył po powrocie 27 punktów.
Nowitzki jest prawdopodobnie liderem w historii NBA pod względem zębów przeciwnika wbitych we własne ciało, jest też liderem pod względem celnych rzutów za 3 pośród zawodników mierzących przynajmniej siedem stóp wzrostu (1102). Drugi na tej liście jest Andrea Bargnani (350), a trzeci Arvydas Sabonis. Najlepszym procentem celnych trójek wśród ''sewenfiterów'' w legitymuje się póki co... Marcin Gortat - 100%, 1 celny rzut na 1 próbę. Najgorszym (wśród tych, którzy trafili) - Shaq - 4,5%, 1/22. Do tej pory w historii NBA za 3 punkty trafiło 67 graczy mierzących powyżej siedmiu stóp.
Chicago Bulls
Opisując mijający tydzień w NBA nie sposób nie wspomnieć o epickim failu autorstwa Chicago Bulls w meczu z Sacramento Kings we własnej hali. Byki prowadziły na niecałe 9 minut do końca trzeciej kwarty 79:44, aby ostatecznie... przegrać 98:102. Wow. Według statystków, 35 punktów to największa odrobiona przewaga od 1996 roku, gdy dno, od którego odbijali się Utah Jazz w spotkaniu z Denver Nuggets wynosiło 36 punktów straty. Według mnie, to najgorsza druga połowa czegokolwiek, odkąd Egipcjanie goniący Izraelitów próbowali przedostać się przez rozstąpione Morze Czerwone.
Marko Jarić (Memphis Grizzlies)
A skoro już mówimy o brzydkich połowach - mąż Adriany Limy, opuszcza po 7 latach gry najlepszą koszykarską ligę świata, czyniąc jednocześnie jej przyległości jakieś 60% brzydsze. Od dziś brazylijska modelka będzie widywana częściej w Madrycie, bo to właśnie koszulkę Realu przywdzieje (bardzo możliwe, że niewłaściwie ) Marko Jarić. Grizzlies pozwolili Jariciowi szukać sobie klubu gdzie będzie grał, a gdy go znajdzie - obiecali trade lub wykupienie kontraktu. No i stało się Trzymam kciuki za to żeby Serb okazał się za słaby na Królewskich. Po cichu marzy mi się Adriana Lima na przykład w Zgorzelcu.
Kobe Bryant (Los Angeles Lakers)
Nie od dziś wiadomo, że Kobe Bryant to twardziel, którego byle kontuzja nie eliminuje z gry. We wtorkowym meczu z Oklahoma City znów miał okazję to udowodnić, gdy zarobił w szczękę od Russella Westbrooka, a potem krzywo wylądował i upadł na parkiet trzymając się za kolano. Badania na szczęście wykazały, że wszystko jest ok, a zapytany czy się martwił, Kobe powiedział:
W święta do Los Angeles przyjedzie LeBron James z Cavaliers. Biorąc pod uwagę co zazwyczaj robi Bruce Willis w święta w Los Angeles, końcowe momenty meczu wyglądać będą tak:
Retro gracz tygodnia: Donald Royal
W nowym poddziale ''Pierwszej piątki tygodnia'' będziemy przy pomocy wehikułu czasu napędzanego energią kinetyczną wytworzoną poprzez tik Mahmouda Abdul-Raufa, przenosić się do NBA z lat 90. ubiegłego stulecia i przypominać pokrótce sylwetki jej bohaterów. Ale nie tych głównych, o których pamięć trwać będzie wiecznie, tylko tych z drugiego planu, o których pamięć definiuje tamten złoty czas dla koszykówki zaoceanicznej i jej kibiców w naszym kraju. W końcu w internecie nostalgia sprzedaje się równie dobrze co seks.
GETTY IMAGES/Getty Images
Pamiętam go przede wszystkim jako niezbyt utalentowanego skrzydłowego Orlando Magic, w którego przypadku rzut z dystansu mógł być tylko wyimaginowanym przyjacielem z dzieciństwa. W ciągu ośmiu lat small forward Magic (z epizodami w Wolves, Spurs, Warriors i Hornets) nie trafił żadnej trójki, ba - próbował ledwie 14 razy. Brak talentu i pola rażenia, które sprawiały, że przez dwa lata po wyborze w drafcie 1987 nie mógł znaleźć pracy w NBA, nadrabiał ciężką pracą i nieustraszonymi wjazdami pod kosz. Dzięki nim w sezonie 1994/95 wywalczył sobie miejsce w pierwszej piątce składu Magic, który właśnie wtedy miał dotrzeć do finału NBA.
Ale choć takim go pamiętam, to opowieść o Royalu musi być tak naprawdę opowieścią o ocieraniu się o śmierć. Pierwszy raz Royal wykorzystał swój szybki pierwszy krok aby minąć kostuchę w 1990 roku kiedy po nieudanym pobycie w Minnesocie podpisał kontrakt z Maccabi. Pewnego dnia siedział w centrum handlowym w Tel Avivie, kiedy pewna kobieta postawiła obok niego torbę. Royal nie zauważył tego i dopiero jakiś człowiek kazał mu uciekać - wkrótce potem bomba znajdująca się w torbie wybuchła. Z Izraela wyleciał ostatnim lotem przed atakiem Iraku w ramach wojny w Zatoce Perskiej - to był drugi raz. Trzeci raz był jednak najtrudniejszy - w 1998 roku po zakończeniu sezonu w barwach Charlotte Hornets u Royala wykryto raka jelita grubego. Gdy liga ogłosiła pierwszy dzień lokautu rozgrywek 98/99, były gracz Magic rozpoczynał swoją pierwszą chemioterapię. Na szczęście w miarę szybkie usunięcie guza sprawiło, że po ostatnim zabiegu w grudniu 1998, Royal był zdrowy.
Nie wiadomo co teraz dzieje się z Donaldem, oprócz tego, że na zawodniczej emeryturze zajął się trenerką, nie wiadomo także co z jego zdrowiem, pamiętając jednak jego twardy styl gry, nie daję przeciwnościom losu wielkich szans.
kostrzu