Pierwsza piątka tygodnia NBA według Z Czuba

Ósmy tydzień sezonu 09/10 kończy się krótką przerwą świąteczną. Nie wiem czego można życzyć z tej okazji zawodnikom NBA, do czasu aż powstanie jakaś lepsza liga koszykarska. Nawet zdrowia głupio im życzyć, bo jak przekonacie się dzisiaj, przy niektórych zawodnikach konie wychodzą na chorowite żyjątka. To wszystko w kolejnym odcinku naszego stałego cyklu o lidze, w której Bruce Willis w koszulce New Jersey Nets zdarzał się, choć wciąż wydaje się nie na miejscu.

Carl Landry (Houston Rockets)

GETTY IMAGES/Jed Jacobsohn

Sebastian Shaw to jeden z bohaterów, który pojawiał się w komiksach o X-Men - mutant, który absorbuje energię kinetyczną i przetwarza ją na własną siłę. Czyli im mocniej go uderzysz, tym silniejszy się staje. Dość powiedzieć, że gość chcąc być w formie codziennie po przebudzeniu wali głową w ścianę... Sebastian Shaw to powinna być także nowa ksywa Carla Landry'ego. W meczu z Mavericks, Landry stracił pięć zębów w czasie spotkania z łokciem Dirka Nowitzkiego. Zębowa wróżka musiała się spłukać...

Co zrobił Landy po przemeblowaniu w jamie ustnej i sześciogodzinnym sprzątaniu przez dentystę? Trzy dni później wyrównywał swój rekord kariery w zdobytych punktach, rzucając ich 27 w wygranym spotkaniu z Clippers. Landry może i nie wie, kiedy będzie mógł wrócić do jedzenia twardych rzeczy, ale pokazał, że każdego może wciągnąć jak zupkę.

Nie pierwszy zresztą raz. Dwa lata temu w serii play off z Utah Jazz, skrzydłowy Rockets stracił zęba po starciu z Carlosem Boozerem - zęba sztucznego, bo prawdziwy został wybity parę tygodni wcześniej na treningu przez Dikembe Mutombo. Do tego dodajmy postrzelenie w nogę w marcu 2009, które wyeliminowało go jedynie na 8 meczów... i mamy Sebastian Shawa. Landry może nie jest mutantem, ale jestem przekonany, że co rano wali głową w ścianę. Ot tak, na dobry początek dnia.

Dirk Nowitzki (Dallas Mavericks)

Cóż - czyjaś strata, to zazwyczaj dla kogoś innego zysk - trzy z uszkodzonych zębów Carla Landry'ego utknęły w ramieniu Dirka Nowitzkiego. Niemiec także musiał spotkać się z lekarzami, którzy chirurgicznie usunęli pozostałości po koszykarzu z Houston, ale jakaś część Landry'ego musiała jednak w nim zostać. Nowitzki tak jak Landy opuścił jeden mecz, tak jak on wrócił do gry trzy dni później i tak jak Carl zdobył po powrocie 27 punktów.

Nowitzki jest prawdopodobnie liderem w historii NBA pod względem zębów przeciwnika wbitych we własne ciało, jest też liderem pod względem celnych rzutów za 3 pośród zawodników mierzących przynajmniej siedem stóp wzrostu (1102). Drugi na tej liście jest Andrea Bargnani (350), a trzeci Arvydas Sabonis. Najlepszym procentem celnych trójek wśród ''sewenfiterów'' w legitymuje się póki co... Marcin Gortat - 100%, 1 celny rzut na 1 próbę. Najgorszym (wśród tych, którzy trafili) - Shaq - 4,5%, 1/22. Do tej pory w historii NBA za 3 punkty trafiło 67 graczy mierzących powyżej siedmiu stóp.

Chicago Bulls

Opisując mijający tydzień w NBA nie sposób nie wspomnieć o epickim failu autorstwa Chicago Bulls w meczu z Sacramento Kings we własnej hali. Byki prowadziły na niecałe 9 minut do końca trzeciej kwarty 79:44, aby ostatecznie... przegrać 98:102. Wow. Według statystków, 35 punktów to największa odrobiona przewaga od 1996 roku, gdy dno, od którego odbijali się Utah Jazz w spotkaniu z Denver Nuggets wynosiło 36 punktów straty. Według mnie, to najgorsza druga połowa czegokolwiek, odkąd Egipcjanie goniący Izraelitów próbowali przedostać się przez rozstąpione Morze Czerwone.

Marko Jarić (Memphis Grizzlies)

A skoro już mówimy o brzydkich połowach - mąż Adriany Limy, opuszcza po 7 latach gry najlepszą koszykarską ligę świata, czyniąc jednocześnie jej przyległości jakieś 60% brzydsze. Od dziś brazylijska modelka będzie widywana częściej w Madrycie, bo to właśnie koszulkę Realu przywdzieje (bardzo możliwe, że niewłaściwie ) Marko Jarić. Grizzlies pozwolili Jariciowi szukać sobie klubu gdzie będzie grał, a gdy go znajdzie - obiecali trade lub wykupienie kontraktu. No i stało się Trzymam kciuki za to żeby Serb okazał się za słaby na Królewskich. Po cichu marzy mi się Adriana Lima na przykład w Zgorzelcu.

Kobe Bryant (Los Angeles Lakers)

Nie od dziś wiadomo, że Kobe Bryant to twardziel, którego byle kontuzja nie eliminuje z gry. We wtorkowym meczu z Oklahoma City znów miał okazję to udowodnić, gdy zarobił w szczękę od Russella Westbrooka, a potem krzywo wylądował i upadł na parkiet trzymając się za kolano. Badania na szczęście wykazały, że wszystko jest ok, a zapytany czy się martwił, Kobe powiedział:

Niee - jestem Brucem Willisem, człowieku

W święta do Los Angeles przyjedzie LeBron James z Cavaliers. Biorąc pod uwagę co zazwyczaj robi Bruce Willis w święta w Los Angeles, końcowe momenty meczu wyglądać będą tak:

Retro gracz tygodnia: Donald Royal

W nowym poddziale ''Pierwszej piątki tygodnia'' będziemy przy pomocy wehikułu czasu napędzanego energią kinetyczną wytworzoną poprzez tik Mahmouda Abdul-Raufa, przenosić się do NBA z lat 90. ubiegłego stulecia i przypominać pokrótce sylwetki jej bohaterów. Ale nie tych głównych, o których pamięć trwać będzie wiecznie, tylko tych z drugiego planu, o których pamięć definiuje tamten złoty czas dla koszykówki zaoceanicznej i jej kibiców w naszym kraju. W końcu w internecie nostalgia sprzedaje się równie dobrze co seks.

GETTY IMAGES/Getty Images

Pamiętam go przede wszystkim jako niezbyt utalentowanego skrzydłowego Orlando Magic, w którego przypadku rzut z dystansu mógł być tylko wyimaginowanym przyjacielem z dzieciństwa. W ciągu ośmiu lat small forward Magic (z epizodami w Wolves, Spurs, Warriors i Hornets) nie trafił żadnej trójki, ba - próbował ledwie 14 razy. Brak talentu i pola rażenia, które sprawiały, że przez dwa lata po wyborze w drafcie 1987 nie mógł znaleźć pracy w NBA, nadrabiał ciężką pracą i nieustraszonymi wjazdami pod kosz. Dzięki nim w sezonie 1994/95 wywalczył sobie miejsce w pierwszej piątce składu Magic, który właśnie wtedy miał dotrzeć do finału NBA.

Ale choć takim go pamiętam, to opowieść o Royalu musi być tak naprawdę opowieścią o ocieraniu się o śmierć. Pierwszy raz Royal wykorzystał swój szybki pierwszy krok aby minąć kostuchę w 1990 roku kiedy po nieudanym pobycie w Minnesocie podpisał kontrakt z Maccabi. Pewnego dnia siedział w centrum handlowym w Tel Avivie, kiedy pewna kobieta postawiła obok niego torbę. Royal nie zauważył tego i dopiero jakiś człowiek kazał mu uciekać - wkrótce potem bomba znajdująca się w torbie wybuchła. Z Izraela wyleciał ostatnim lotem przed atakiem Iraku w ramach wojny w Zatoce Perskiej - to był drugi raz. Trzeci raz był jednak najtrudniejszy - w 1998 roku po zakończeniu sezonu w barwach Charlotte Hornets u Royala wykryto raka jelita grubego. Gdy liga ogłosiła pierwszy dzień lokautu rozgrywek 98/99, były gracz Magic rozpoczynał swoją pierwszą chemioterapię. Na szczęście w miarę szybkie usunięcie guza sprawiło, że po ostatnim zabiegu w grudniu 1998, Royal był zdrowy.

Nie wiadomo co teraz dzieje się z Donaldem, oprócz tego, że na zawodniczej emeryturze zajął się trenerką, nie wiadomo także co z jego zdrowiem, pamiętając jednak jego twardy styl gry, nie daję przeciwnościom losu wielkich szans.

kostrzu

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.