Polskie medale zimowych igrzysk olimpijskich

To jeden z tych tytułów tekstów, które mówią wszystko, a przynajmniej znaczną większość. To będzie krótka (niestety, nigdy nie byliśmy potęgą sportów temperatur ujemnych) opowieść o tym, jakie medale zdobywali do tej pory nasi sportowcy na zimowych igrzyskach.

A zaczyna się za siedmioma górami, za siedmioma lasami, a ściślej rzecz biorąc za trzema krajami, licząc od południowo-zachodniej Polski - we włoskim Cortina d`Ampezzo. Tam w roku 1956 zameldował się na starcie ZIO Franciszek Gąsienica - Groń, specjalista w kombinacji norweskiej, w której wtedy dominowali... reprezentanci Norwegii. Polak, na którego nikt nie liczył zdobył brąz.

Ile wtedy był wart krążek z trzeciego w kolejności najcenniejszego kruszcu? Wart był dokładnie bilet do kina na western i talon na motocykl WFM, który Gąsienica-Groń musiał kupić zresztą za własne pieniądze. Mi się wydaje, że taki medal wart jest dużo więcej, zwłaszcza, że w Cortina d`Ampezzo były one, co najmniej klasyczne?

Na kolejny medal musieliśmy czekać aż cztery lata . W kalifornijskim Squaw Valley nasze dwie superszybkie squaw - Elwira Seroczyńska i Helena Pilejczyk zarządziły w wyścigu na 1500 metrów w łyżwiarstwie szybkim. Obie dostały w nagrodę dostały metalowy krążek z profilami bohaterów ''Mody na Sukces''...

... z tym że Seroczyńska srebrny, a Pilejczyk brązowy. Nagrodą za medal z najmniej cennego kruszcu był ekspres do kawy. Podejrzewam, że za srebro dorzucali do tego nakrętki do słoików. Cóż, w końcu to nie były złote czasy dla polskiego sportu, także ze względu na kolor zdobywanych przez naszych reprezentantów medali.

Przynajmniej do 1972 roku, kiedy to Wojciech Fortuna udowodnił, że dwa równe skoki są dla, używając terminologii wędkarskiej, ''leszczy''. Polak złoto zapewnił sobie jeszcze przed marnym skokiem w drugiej serii - w pierwszej na K90 huknął 111 metrów. Do Polski wrócił z Japonii z czymś bliżej nieokreślonym, ale nazywającym się ''złoty medal''. Coś bliżej nieokreślonego wyglądało tak:

Potem przyszło 30 lat medalowej posuchy, rozsiadło się wygodnie przed kominkiem i nie zamierzało nigdzie pójść. Aż do momentu, w którym pojawił się On. I jego wąsy. Adam Małysz w Salt Lake City w roku 2002 zdobył brąz na skoczni normalnej (K90)...

... i srebro na skoczni dużej (K120).

Niestety, choć powinien, nie zdobył medalu takiego...

...ale będzie się starał naprawić to przeoczenie w Vancouver.

Cztery lata później w Turnie teoretycznie było tak samo - dwa medale, srebrny i brązowy.

Tym razem w roli Małysza wystąpili jednak Tomasz Sikora (srebro na 15 kilometrów ze startu wspólnego) i Justyna Kowalczyk (brąz na 30 kilometrów techniką dowolną ze startu wspólnego).

Ile zdobędziemy medali w Vancouver? Ciężko przewidzieć. Jednego można być pewnym - jeśli nie uda się żadnego - będziemy mieć taką wymówkę, że krążki kanadyjskich igrzysk są dziwne (bo są faktycznie) i że kiedyś były fajniejsze.

Łukasz Miszewski

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.