Kultura emo wypaczyła wyniki w snowcrossie?

Reprezentant USA w snowcrossie, Nate Holland, uplasował się wczoraj tuż za podium, po finale został jednak zdyskwalifikowany i ostatecznie zajął 8 miejsce. Może to oznaczać, że byli od niego lepsi. Może to też oznaczać, że spodnie dzisiejszego snowboardzisty są za ciasne - do tego Amerykanin przekonuje od kilku tygodni.

Holland uważa, że moda emo, m.in. spodnie-rurki, działa destrukcyjnie na snowboardowy etos. Dezintegruje tę subkulturę.

Ludzie próbują korzystać z tego jako pretekstu do noszenia ciasnej odzieży. (...) Jestem snowboardzistą, jestem nim na wskroś, a snowcross jest wyścigiem freestyle'owym. Tak powinno pozostać.

W wywiadzie dla New York Times Holland zasugerował , że największym krzewicielem nowego, zgubnego trendu jest reprezentacja Kanady. Ciekawe w kontekście wczorajszego podium , na którego najwyższym stopniu stał facet w jeansach pod banderą USA (Nate zresztą też był tak ubrany). Kanadyjczyk Mike Robertson stojący z lewej strony wyglądał na większego tradycjonalistę.

Ciasne może nie zawsze jest piękne, ale na pewno przydaje się podczas wyścigu snowcrossowego. Mniejszy opór powietrza, mniejsze ryzyko na kontakt z przeciwnikiem. Będzie zabawnie, jeśli finał tendencji, której tak boi się Nate Holland, znajduje się na tafli lodowiska shorttrackowego. Być może w Soczi snowboardziści będą wyglądali tak:

Spiro

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.