Surowa Lekcja Dyscypliny: Odcinek 4 - Hokej

Żarty się skończył. Dziś olimpijską rywalizację rozpocznie banda szczerbatych ludzi zwana hokeistami. Jaką więc inną dyscyplinę mógłbym dziś opisać, jeśli nie curling hokej? Oto kilka obowiązkowych lekcji o najszybszej zespołowej grze świata.

Brytyjczycy twierdzą, że to oni stworzyli hokej, natomiast Kanadyjczycy, iż jego kolebką jest kraj Klonowego Liście. W zasadzie rację mają i jedni i drudzy, gdyż sport ten zapoczątkowali stacjonujący na terenie dzisiejszej Kanady angielscy żołnierze. Pierwsze próby przesuwania czegoś po lodzie za pomocą kijków miały miejsce już gdzieś na początku XVIII wieku, ale nie było żadnych określonych zasad, więc mecze musiały być dość zabawne. A  wyglądać mogły na przykład tak

Tak, jak dżentelmeni w reklamie, tak i ''starożytni'' Kanadyjczycy doszli do wniosku, że miło by było, jakby świeżo wymyślony sport miał jakieś zasady. Jak to zwykle w życiu bywa odpowiedzialni za zamieszanie byli studenci, a konkretnie studenci McGill University w Montrealu, którzy w 1879 (chociaż czasem podaje się też rok 1877) stworzyli pierwszy znany pakiet hokejowych przepisów, w którym o dziwo nie było nic o piciu wódki i miganiu się przed nauką na egzaminy.

Kiedy i gdzie dokładnie rozegrano premierowe spotkanie nie wiadomo, ale Windsor w Nowej Szkocji, Kingston w Ontario, Halifax i Montreal twierdzą, że było to właśnie u nich. Wiadomo natomiast, że pierwsze krążki były z drewna i gdyby hokej trafił do Polski już wtedy, to na pewno nie nazywałyby się krążkami, gdyż były kwadratowe. W ciągu następnych lat modyfikowano zarówno je, jak i kolejne zasady (m. in. zmniejszono liczbę zawodników z siedmiu do sześciu, zezwolono na podania do przodu w tercji neutralnej, a mecz podzielono na trzy 20-minutowe tercje), budowano też drużyny, a z nich ligi. W efekcie hokej stał się na tyle popularny, że włączono go do programu Letnich Igrzysk Olimpijskich w Antwerpii w 1920. Od czasu, gdy zaczęto organizować igrzyska zimowe, czyli od 1924, uganiające się za krążkiem olbrzymy przeniesiono na te zimniejsze zawody.

Polscy hokeiści zadebiutowali już Chamonix, a najlepsze miejsce w historii swych olimpijskich występów zaliczyli osiem lat później. W Lake Placid zajęli bowiem czwartą lokatę. Mówi się, że czwarte miejsce jest dla sportowca najgorsze i wtedy naprawdę było, gdyż rywalizowały tylko cztery zespoły. Do 1968 olimpijskie złoto miało dodatkową wagę, ponieważ igrzyska traktowane były jako Mistrzostwa Świata, co znaczyło, że można było upiec dwa tytuły na jednym lodzie.

Hokej od początku swej olimpijskiej kariery skupiał olbrzymią uwagę, a w olimpijskich annałach zapisał się w 1972, dzięki Aloisowi Schloderowi. U zawodnika z RFN wykryto bowiem efedrynę, dzięki czemu został pierwszym sportowcem w historii zimowych igrzysk przyłapanym na dopingu. Do teraz w jego ślady poszło jeszcze czterech zawodników, a wśród nich nasz osobisty Jarosław Morawiecki, który miał podwyższone stężenie testosteronu. Według oficjalnej wersji niedozwolone środki hokeiście podrzucono do barszczu w czasie wizyty u Polonii kanadyjskiej. Dzięki temu Morawiecki nigdy już nie pozbył się ksywy Barszczyk.

Olimpijski turniej na zawsze zmienił swe oblicze w 1998, gdy po raz pierwszy na udział w igrzyskach zezwolono zawodowcom z ligi NHL, podnosząc poziom turnieju o jakieś 300 procent, a oglądalność o drugie tyle. Wcześniej podobne pomysły były konsekwentnie odrzucane przez MKOl, co tak wkurzyło Kanadyjczyków, że na siedem lat wycofali się z rozgrywek międzynarodowych opuszczając igrzyska w Sapporo (1972) i Insbrucku (1976). W Nagano zadebiutowali nie tylko zawodowcy. Wtedy też pierwszy raz swój olimpijski turniej hokeja dostały kobiety, ale kibice byli zbyt zajęci oglądaniem w akcji Dominika Haska, Jari Kurriego, Wayne'a Gretzky'ego, Mike'a Richtera i reszty hokejowych legend, by je zauważyć. Dość sporą innowację wprowadzono także teraz. W Vancouver zdecydowano się bowiem zmniejszyć lodowisko do wymiarów obowiązujących w NHL, co znaczy, że hokeiści, grający na co dzień w najlepszej lidze świata będą się czuli jak ryby w wodzie, a reszta przyzwyczajona do większych lodowisk, jak sardynki w puszce.

Lekcja ZPT

Na czym polega hokej, chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć. W końcu jest jak piłka nożna - krążek jest okrągły a bramki są dwie. Tylko dziewczynom trudniej wytłumaczyć na czym polega spalony. No i symulowanie fauli jest rzadkością, podobnie jak pełne uzębienie wśród zawodników. Są też łyżwy, kije, kaski, bramkarze w fajnych maskach, bójki, kary... No dobra, może hokej nie jest jak piłka nożna, ale chodzi o to samo - zdobyć więcej bramek niż rywale. Bramki zaś zdobywa się krążkiem, którego według wielu nie widać. I tu zaczyna się część praktyczna naszej lekcji.

Jak oglądać, żeby się podobało, jeśli nie widać krążka? Nie starać się go zobaczyć. Patrzcie co robią zawodnicy dookoła niego, a przy strzale na reakcję bramkarza i siatkę, a będziecie wiedzieć, co jest grane. Mnie pomaga to od lat,  gdyż telewizje dawno zarzuciły pomysł podświetlania krążka, który wprawdzie powodował, że mecze wyglądały trochę jak sceny batalistyczne z Gwiezdnych Wojen, ale przynajmniej przypadkowym widzom łatwiej było zrozumieć o co w tej zabawie chodzi. Zawsze też można skupić się na zagraniach ciałem i ewentualnych bójkach, a krążek ignorować, w końcu to tylko kawałek gumy.

Jak zaś oglądać hokej kobiecy? Najlepiej sprawdzić czy na którymś kanale nie leci jakiś ciekawy film. Wtedy oglądamy go przełączając tylko na koniec meczu, żeby zobaczyć wynik i mieć nadzieję na tradycyjną wymianę ochraniaczy. Jeśli nie ma dobrego filmu, to bierzemy ciekawą książkę, a jeśli i takiej nie macie, to słownik ortograficzny. Gwarantuję, że każdy znajdzie w nim nagłe zwroty akcji i spore zaskoczenia. I nie chodzi nawet o to, że kobiecy sport jest zły. Po prostu w kobiecym hokeju nie wolno grać ciałem, przez co jest równie nienaturalne jak zabronienie piłkarzom symulowania albo Mariuszowi Pawełkowi wpuszczania farfocli. Pewnym pocieszeniem jest jednak fakt, że to, że kobietom nie wolno czegoś robić wcale nie znaczy, że tego nie robią

Lekcja geografii

Mimo że kanadyjscy hokeiści nie raczyli się zjawić w Sapporo i Insbrucku, to i tak cieszą się największą liczbą medali w historii, wywalczyli ich bowiem 16 (9 złotych, 5 srebrnych 2 brązowe). Na drugim miejscu znajduje się ZSRR, który wprawdzie do walki przystąpił dopiero w 1956, ale od razu prężnie wziął się do nadrabiania strat już w debiucie sięgając po złoto i znajdując się na podium na każdych igrzyskach, w których brał udział (7 złotych, 1 srebrny, 1 brązowy). Rosjanie zaliczyli też niesamowitą serię czterech tytułów z rzędu (1964-76) i wydawało się, że tylko cud może ich powstrzymać przed pobiciem rekordu Kanadyjczyków i piątym kolejnym mistrzostwem.

Cud się jednak zdarzył. Na igrzyskach w Lake Placid naszpikowana gwiazdami, jak płyta Pudzian Band obciachem, Sborna w półfinale niespodziewanie uległa amatorom ze Stanów, którzy następnie pokonali Finów i sięgnęli po złoto. Amerykańscy fani hokeja wciąż żyją tym wydarzeniem, niczym my zwycięskim remisem na Wembley, bo z 10 hokejowych medali Amerykanie po 1980 zdołali wywalczyć zaledwie jeden - srebro w Salt Lake City.

Jak będzie w tym roku? Na pewno naturalnymi kandydatami do złota są Kanadyjczycy, którzy będą jednak musieli walczyć nie tylko z rywalami, ale też olbrzymią presją. Nie podołali jej na Mistrzostwach Świata w 2008, które także organizowali, i które także mieli bez problemu wygrać. Rzeczywistość okazała się jednak bolesna i gospodarze przegrali w finale z Rosją. Historia powtórzyła się także rok później w szwajcarskim Brnie, więc możliwe, że i tym razem Klony zostaną spacyfikowane przez rosyjskich najeźdźców .

Do tego dochodzą Amerykanie, którzy na pewno chętnie zemściliby się na Kanadyjczykach za porażkę w Salt Lake City, broniący tytułu Szwedzi, Czesi prowadzeni przez powracającego na północnoamerykański lód po dwóch latach przerwy Jaromira Jagra, zawsze mocni Finowie i Słowacy. Stawkę uzupełniają skazywani na kręcenie w lód i zjedzenie z łyżwami Białorusini, Szwajcarzy, Norwegowie, Łotysze i Niemcy.

Każda z tych reprezentacji może jednak sprawić sensację. Skoro w 1980 mógł się wydarzyć Cud na Lodzie, a w 2002 marzący o medalu Szwedzi mogli niespodziewanie odpaść z Białorusinami, to dlaczego sytuacja nie miałaby się powtórzyć? W końcu Tommy Salo już od długich ośmiu lat jest synonimem olimpijskiego kuriozum i nigdy nie wiadomo czy ktoś nie postanowimy odebrać tytułu. Chociaż trzeba się będzie napracować, by przebić tę interwencję

Do tego dochodzi żyjące hokejem miasto Vancouver i kibice, którzy mają zapewnić niesamowitą atmosferę w General Motor Place. I chociaż mówi się tak zawsze, to tym razem oficjele sugerujący, że czeka nas najlepszy olimpijski hokej w historii mogą mieć rację.

Andrzej Bazylczuk

Copyright © Agora SA