Bułgarscy sportowcy - bliscy nieznajomi

Za czasów wielkiej przyjaźni Wszystkich Państw z Jednego Bloku, Polska regularnie spotykała się z Bułgarią na zielonej murawie - od końca wojny do upadku komunizmu obie ekipy rywalizowały ze sobą dwadzieścia jeden razy. W ostatnich dwóch dekadach kontakty jednak nieco się ochłodziły, w efekcie czego na bałkańską ekipę wpadaliśmy raptem dwukrotnie. Uraz? Trauma? Złe wspomnienia? A może rywalizacja przeniosła się poza piłkarskie boisko?

W kontekście dzisiejszej potyczki warto przywołać cztery pamiętne spotkania z Bułgarami.

16. 04. 1972, Stara Zagora, Bułgaria - Polska 3:1 (Bonew 2, Wasiliew - Lubański)

Mecz jeszcze zanim się zaczął obarczony został licznymi podtekstami. Po pierwsze, były to eliminacje do Igrzysk Olimpijskich 1972, na których to zależało szczególnie krajom, gdzie wszyscy piłkarze mienili się amatorami. Po drugie, Bułgaria krótko przedtem pokazała naszym Orłom plecy w kwalifikacjach do MŚ 1970. Było więc o co grać. Koniec końców spotkanie w Starej Zagorze stało się legendarne przede wszystkim ze względu na osławione "sędziowanie" Rumuna Padureanu. Najpierw podyktował on karnego z kapelusza dla Bułgarów a później pokazał czerwoną kartkę - jedyną w karierze! - Włodzimierzowi Lubańskiemu. Oddajmy zresztą głos samemu zainteresowanemu:

Wracam z piłką na środek boiska i klnę, ile wlezie, bo byłem absolutnie przekonany, że brutalnie nas skrzywdzono. Przyznaję, że używałem słów niecenzuralnych. Nazwałem go "rumuńskim baranem", powiedziałem, że nas niszczy i ozdobiłem dodatkowo tę wypowiedź pewnym słowem na literę k... Mówiłem oczywiście po polsku i pan Padureanu nie mógł tego zrozumieć (...). Kiedy doszliśmy do "koła", a ja szykowałem się do ustawienia piłki, Rumun sięgnął do kieszonki i wyciągnął czerwoną kartkę. Nie było odwołania. (fragment z książki Włodek Lubański. Legenda polskiego futbolu , s. 186)

Biało-czerwoni polegli 1:3 i musieli nastawić się na ostrą walkę w rewanżu. A sędzia Padureanu żyje w życzliwej pamięci Polaków do dziś.

7. 05. 1972, Warszawa, Polska - Bułgaria 3:0 (Banaś 2, Marx)

W Warszawie podopieczni śp. Kazimierza Górskiego nie zostawili już jednak wątpliwości, kto zasłużył sobie na bilety do Monachium.

6. 09. 1998, Burgas, Bułgaria - Polska 0:3 (Czereszewski 2, Iwan)

Na następny mecz o stawkę z Bułgarami trzeba było czekać ponad ćwierć wieku. Na inaugurację eliminacji do EURO 2000 podopiecznym Janusza Wójcika zaplanowano lot do Burgas. Biało-czerwoni byli poobijani po poprzednich piechniczkowych eliminacjach do MŚ 1998, rywale zaś poobijani po nieudanych tychże mistrzostwach (0-0 z Paragwajem, 0-1 z Nigerią i masakra 1-6 z Hiszpanią). Mimo to mało kto wierzył w pomyślny rezultat Polaków. Nie wierzyła w niego nawet telewizja publiczna, która na eliminacyjne spotkanie nie zwróciła żadnej uwagi. W efekcie trzy gole podopiecznych Wójcika mogli oglądać jedynie abonenci Wizji Sport. W sumie jakieś siedemnaście osób. Aha, te koszmarne stroje z czerwonym pasem na piersiach i czarnymi cyferkami w świetle najnowszych wyczynów koszulkowych firmy Nike wydają nam się zupełnie fajne.

4. 06. 1999, Warszawa, Polska - Bułgaria 2:0 (Hajto, Iwan)

Rewanż już zelektryzował piłkarskich fanów nad Wisłą. Choć biało-czerwoni zostali niemiłosiernie oklepani przez Anglię (1:3) i Szwecję (0:1) to wciąż mieli szanse na awans do EURO 2000 (szanse te były tym większe, że kilka miesięcy wcześniej pokonali oni 2:1 wicemistrzów Europy - Czechów). I faktycznie, w meczu z Bułgarami (i wielkimi kałużami) Polacy pokazali dobrą piłkę i zwyciężyli 2:0. Ale do mistrzostw i tak nie awansowali.

Wątek bułgarski jest też ciekawy w perspektywie ostatnich ruchów transferowych w polskiej lidze . Jesienią skład Arki Gdynia zasilił reprezentant Bułgarii Stojko Sakalijew a kilka dni temu do Wisły Kraków przeniósł się Georgi Christow . W sumie w polskiej lidze występowało czternastu Bułgarów - kilku było ciekawych (Stanew, Makriew, uczestnik MŚ 1998 Nankow), większość mocno średnia. O nich wszystkich można przeczytać tutaj .

Niedobory w piłkarskiej rywalizacji z Bułgarami nadrabiane są za to na innych sportowych arenach. Regularnie walczymy z nimi przede wszystkim na siatkarskim parkiecie. Panowie wpadają na nich niemal przy każdej możliwej okazji i trzeba oddać, że wiele z tych meczów to pamiętne widowiska. Srebrny medal MŚ 2006 poprzedzony został niezwykłym półfinałowym bojem (btw - żeby na nie w ogóle pojechać musieliśmy pokonać m.in.... Bułgarów ).

W półfinale próbowali oni również pomieszać nasze szyki na złotych ME 2009. No ale znów się nie daliśmy.

Poza tym siatkarze spotykali się z Bułgarami w Lidze Światowej 2004 i 2007 oraz ME 2001, 2003 i 2007 - żeby ograniczyć się tylko do większych imprez.

Panie również często konfrontowały się z zawodniczkami z Bałkanów. Najbardziej pamiętne zawody, to oczywiście te na medalowych imprezach - 3:1 podczas niedawnych ME 2009 oraz grupowe 3:2 na złotych ME 2007:

A jakby tego wszystkiego było mało, to na Bułgarów trafiliśmy też podczas EuroBasketu 2009. Tam - a jakże - również udało nam się ich pokonać (90:78).

Jak pokazują więc ostatnie doświadczenia polsko-bułgarskie - nasze zwykle jest na wierzchu. Czy więc dziś wieczorem może być inaczej?

Przemysław Nosal

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.