Labukasa już mamy, teraz na resztę czekamy

Wiele osób mówiło, że to już się nie zdarzy, że nie ma na co liczyć. "Nie ma szans, co Ty, prędzej zagramy w Lidze Mistrzów". A jednak. Wesoła passa niemal pięćdziesięciu meczów bez zdobytego gola "napastnika" Arki Gdynia Tadasa Labukasa w miniony piątek dobiegła końca. Uderzenie głową, które pogrążyło Cracovię, sprawiło też, że już nie ma powodów, by śmiać się z Litwina. Na szczęście są jeszcze inni.

Pozwolę sobie przypomnieć - Labukas swojego ostatniego gola na poziomie najwyższej krajowej ligi zdobył wiosną 2007 roku w barwach rumuńskiego Otelulu Galati. Od tego czasu nie udało mu się już ani razu umieścić futbolówki za linią bramki przeciwnika. I choć zmieniały się rządy oraz formy egzaminów na prawo jazdy, a Labukasowi przybywało lat i występów w różnych ligach (po Otelulu był jeszcze Inter Baku z Azerbejdżanu i ostatnio gdyńska Arka), to akurat w kwestii trafień sprawy się miały constans - okrągłe zero. Aż do piątku, aż do tego momentu .

Żeby jednak złośliwy uśmieszek nie pojawił się na twarzy wielu znanych-i-lubianych ligowców, to zaraz dodam, że w naszej lidze mamy sporo naśladowców dzielnego Litwina. Można wręcz powiedzieć, że niektóre polskie kluby wręcz lubują się w napastnikach... którzy nie strzelają goli. Oczywiście bramki to nie wszystko, liczą się też asysty, gra ciałem, zastawianie, asystowanie itp. To wszystko prawda. Po warunkiem, że napastnik jednak te bramki strzela. Oto więc inne ciekawe trwające passy "napastników":

10 kolejnych meczów bez gola - Grzegorz Podstawek (Polonia Bytom) i Mariusz Ujek (GKS Bełchatów)

Ten pierwszy zaczął sezon jak odrzutowiec i w dziesięciu spotkaniach trafił pięć razy. Potem jednak znacznie spuścił z tonu. W przypadku Ujka, to boję się nawet głośno powiedzieć, że to średni napastnik, bo zwykle wtedy pojawia się krzyk, że taki walczak, taki charakterny, taki duch drużyny. Jakbym był trenerem, to wolałbym, żeby był "mniej duch" a trafiał więcej niż pięć razy w ostatnich 54 meczach (sezon 2007/2008, 2008/2009 i obecny).

11 - Martin Fabus (Ruch Chorzów)

Słowacki bizon przez długi czas siał postrach podczas główkowych pojedynków. Ostatnio jednak rzadko podnosi się z ławki Niebieskich.

12 - Deivydas Matulevicius (Odra Wodzisław) i Adrian Paluchowski (Piast Gliwice)

Młody Litwin z Odry również zanotował wejście smoka do polskiej ligi a potem gasł w oczach. A przecież po zimowych wzmocnieniach w Wodzisławiu ciężko mu będzie wywalczyć miejsce w składzie. Z Paluchem natomiast należałoby chyba udać się do bioenergoterapeuty. Kapitalne otwarcie sezonu w meczu z Zagłębiem Lubin a później coraz gorzej, słabiej, wolniej, niecelniej...

15 - Roman Maciejak (Piast Gliwice)

Napastnik zespołu z Gliwic to młody zawodnik (rocznik 1988), wchodzący w Piaście głównie na zmiany (raptem 293 minuty spędzone na boisku), ale gdyby ktoś przykładał do niego miarę wyłącznie statystyczną (16 meczów i 1 gol), to Maciejak kiepsko by na tym wyszedł.

16 - Paweł Buzała (Lechia Gdańsk) i Tomasz Szewczuk (Śląsk Wrocław)

Choć popularny Buzałka w poprzednim sezonie był najlepszym strzelcem Lechii (pięć goli), to w obecnych rozgrywkach nie trafił do bramki rywala ani razu! Podobnie nieskuteczny jest Tomasz Szewczuk ze Śląska - minione rozgrywki zakończył z dziewięcioma bramkami na koncie a w tym sezonie trafił tylko raz i to jak na złość w pierwszej kolejce.

18 - Stojko Sakalijew (Arka Gdynia) i Marcin Chmiest (Odra Wodzisław)

Obu napadziorów wiele łączy. Obaj zakładali koszulkę gdyńskiej Arki - Sakalijew czyni to obecnie a Chmiest w nieodległej przeszłości. Obaj również składali bezbramkowe mecze do swego dorobku w różnych ligach - Sakalijew dorzuca do skarbonki cztery antystrzeleckie spotkania w bułgarskim Spartaku Warna, natomiast Chmiest wnosi wkład w postaci dziesięciu jałowych wystąpień w Sportingu Braga. I o ile obecność Sakalijewa w Arce da się jakoś wytłumaczyć (wszak Labukas musiał mieć jakąś alternatywę), to ściąganie do Odry zawodnika, który ostatnią bramkę w ekstraklasie strzelił 4 listopada 2008 wywołuje konwulsyjny śmiech lekko dziwi. Szczególnie, jeśli do 18 meczów bez gola Chmiesta na poziomie ekstraklasy doda się... 19 meczów bez gola dla II-ligowej Arki w sezonie 2007/2008. "Halo, dzień dobry, chciałem zgłosić sabotaż".

20 - Maciej Kowalczyk (Lechia Gdańsk)

Maciej Kowalczyk ostatniego gola w lidze strzelił ponad rok temu (28.02.09). W zasadzie to powinien się cieszyć, że obecnie do dowodów osobistych nie wpisuje się już wykonywanego zawodu. Gdyby miał tam wpisane "napastnik", to ktoś mógłby się przyczepić.

Żeby jednak nie było, że czepiam się tylko napastników, jakby pomocnicy - szczególnie ci ofensywni - nie mogli strzelać goli, oto mały ukłon i w ich stronę.

11 kolejnych meczów bez gola - Tomasz Moskała (Cracovia)

12 - Jakub Smektała (Piast Gliwice), Kamil Grosicki (Jagiellonia Białystok) i Piotr Ćwielong (Śląsk Wrocław)

Czy Smektała nie jest tym przebojowym odkryciem poprzedniego sezonu? Czy ja przypadkiem nie widziałem Grosickiego w reprezentacyjnym ataku?

15 - Marcelo Sarvas (Polonia Warszawa)

Ponoć bez niego trudno wyobrazić sobie skład Polonii. Poproszę o chwilkę. OK, ja  właśnie go sobie wyobraziłem. Jest całkiem fajny.

18 - Piotr Giza (Legia Warszawa)

Sława Gizy wyprzedza jego statystyki.

21 - Dawid Plizga (Zagłębie Lubin)

Gdyby wykorzystywał połowę nadarzających mu się okazji strzeleckich, to byłby w czubie tabeli strzelców. A tak jest w czubie tego zestawienia.

25 - Semir Stilic (Lech Poznań)

W natłoku ostatnich zachwytów nad świetną grą Bośniaka umknął fakt, że facet, który w poprzednim sezonie miał na koncie dziewięć goli w obecnym nie ma ani jednej.

40! - Jan Woś (Odra Wodzisław)

Sorry panie Janie - musiałem powiedzieć.

Przemysław Nosal

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.