Jeździł po całym świecie, by odnaleźć sędzię, na którą nawrzeszczała Serena Williams

Greg Couch, dziennikarz serwisu FanHouse.com, postanowił zapytać sędzię tenisową, czy się bała, gdy podczas ubiegłorocznego US Open Serena Williams krzyczała i wymachiwała rakietą w jej stronę.

Przypomnijmy: Do owego zdarzenia doszło w półfinałowym meczu US Open pomiędzy Sereną a Kim Clijsters. Amerykanka przegrała ten mecz 4:6, 5:7. Po podwójnym błędzie zdenerwowana Williams wdała się w kłótnię z sędzia liniową. Rzuciła między innymi:

Przysięgam na Boga że wezmę tę piłkę i wepchnę ci ją do gardła, słyszysz?

Ciekawostką w całej historii była reakcja liniowej - zachowywała się, jakby Serenę dzieliła od niej kuloodporna szyba - zero emocji. Greg Couch z FanHouse'a bardzo chciał się dowiedzieć, czy ten spokój był pozorny. Bardzo chciał zapytać o to wprost - tak się złożyło, że siedział bezpośrednio za nią na tym meczu, był tam i widział, że sędzia miała rację. Niestety, po zajściu Amerykański Związek Tenisowy postanowił zataić personalia sędzi, nie podał kraju, z którego pochodzi, ani nie dopuścił do jakichkolwiek z nią wywiadów. Wiadomo było tylko, że jest Azjatką.

Dziennikarz uparł się, że musi odnaleźć "liniową Sereny Williams". Jedyny sposób, w jaki mógł tego dokonać to uczestnictwo w kolejnych turniejach i nadzieja, że podczas któregoś z meczów rozpozna ową panią i będzie miał okazję zamienić z nią słowo. Pojechał do Melbourne na Australian Open, pojechał Indian Wells, był na charytatywnym Hit for Haiti. Wszędzie rozglądał się za kamienną twarzą drobnej kobietki siedzącej przy korcie .

Na Australian Open okazało się, że "liniowa Sereny" będzie sędziowała finał mężczyzn. W międzyczasie wyszło na jaw, jak się nazywa. To Japonka, Shino Tsurubuchi. Niestety, powiedziano mu, że ani nie mówi dobrze po angielsku, ani przełożeni nie chcą dopuścić do niej mediów. Dziennikarz pochodzący z Chicago wrócił do USA z niczym. Ale na Indian Wells było już inaczej. Wypatrywał, wypatrywał i nagle, podczas rozmowy ze znajomym, opowiadając mu tę właśnie historię, ten przerywa i pyta: Hej, widzisz, kto stoi obok ciebie? To była ona.

Zapytał, wreszcie ją zapytał. A Japonka odpowiedziała:

Ona mówiła bardzo złe rzeczy. Gdy patrzyłam na ludzi za mną, na trybunach - wyglądali na przerażonych. Tak, też trochę się bałam.

Tak oto śledztwo dziennikarskie dobiegło końca a Serena pozostała jednym z największych potworów zamieszkujących kulę ziemską.

Spiro

Copyright © Agora SA