10 najdziwniejszych półfinalistów europejskich pucharów

Półfinały Ligi Europejskiej w toku, co samo w sobie niespodzianką nie jest. Niespodzianką jest za to udział w nich Fulham, czego wyraz na Z Czuba.pl został już dany. Jeśli jednak myślicie, że Fulham w półfinale europejskiego pucharu to szczyt możliwości futbolowych bogów, jeśli chodzi o poczucie humoru, to jesteście w błędzie. Dużym błędzie.

K. Waterschei S.V. Thor Genk - klub z nazwy podobny do niczego poza Racingiem Genk i jedną z zaginionych gdzieś na froncie wschodnim dywizji grenadierów. Pierwsze skojarzenie jest nieco bardziej poprawne, bo współczesny belgijski zespół z Genk(u?) to spadkobierca drużyny o wdzięcznym do skandowania skrócie ''KWSVTG'', która rozwiązała się w 1988, a po połączeniu jej pozostałości z K.F.C. Winterslag powstał właśnie Genk jaki znamy i kochamy. No, jaki kocha z pięć osób w Polsce. W każdym razie na pięć lat przed odejściem (przynajmniej w dotychczasowej formie) w futbolowy niebyt Waterschei (czy może raczej Thor) dotarło do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharu 1982/83. Zanim wyeliminowało w ćwierćfinale PSG musiało uporać się z wirtuozami z duńskiego B93 oraz geniuszami taktyki z FA Red Boys Differdange, którzy wbrew nazwie nie byli z dorzecza Amazonii (zresztą nie mogliby wtedy startować w PZP) a z Luksemburga. W półfinale zbyt mocne jednak dla KWSVT okazało się Aberdeen, które później w finale pokonało Real Madryt. Trenerem Szkotów był niejaki Alex Ferguson. Jeszcze bez ''Sir''.

Videoton SC - dwa lata później, w finale Pucharu UEFA ''Królewscy'' uporali się 3:1 z niewygodnym przeciwnikiem - węgierskim Videotonem SC, zbieraniną piłkarzy, która kopania uczyła się z kaset VHS z Dolphem Lundgrenem. Wystarczyło to jednak do wyeliminowania w drodze do finału Dukli Praga, PSG (nieszczęśni wtedy byli paryscy kibice) i Manchesteru United (!). W półfinale doszło do starcia gigantów - Węgrzy zmierzyli się z Żeljeznicarem Sarajewo czyli chińską bośniacką podróbką Lecha Poznań - też są klubem kolejowym, też mają niebiesko-białe barwy, grał tam także Semir Stilić. Zarówno Videoton, jak i Żeljeznicar istnieją do dziś i mają się dobrze. Czasem wysyłają sobie nawet pocztówki z wakacji.

BSG Sachsenring Zwickau - jeśli nie kojarzycie tego zespołu, nie martwcie się, nie jesteście sami. Na Ziemi w danej chwili znajduje się około sześciu miliardów takich jak Wy. Klub z NRD w sezonie 1975/76 Pucharu Zdobywców Pucharów dotarł do półfinału, kończąc po drodze marzenia o tryumfie takich firm jak Celtic, Fiorentina i Panathinaikos, by polec dopiero z Anderlechtem. I to bez zagranicznych transferów, nie licząc dewiz wysyłanych piłkarzom przez członków rodzin zza drugiej strony Muru Berlińskiego. Obecnie ekipa z Zwickau gra w piątej lidze niemieckiej.

K.S.V. Waregem - daleki kuzyn KWST...KTWS...KWSVT Genk. To znaczy raz, że klub ten był belgijski, dwa... no właśnie, ''był''. Istniał między 1925 a 2001 rokiem, w belgijskiej ekstraklasie pogrywał w latach 1966 - 1972, 1973 - 1994 i w sezonie 1995-1996. W 1968, 1985 i 1993 zajmował miejsce czwarte. Nie są to wielkie osiągnięcia, co nie przeszkodziło Belgom w zajściu do 1/2 finału Pucharu UEFA w sezonie 1985/1986, gdzie odpadli dopiero po całkiem niezłym mimo wszystko dwumeczu z 1. FC Koln (0:4, 3:3). Niemców pokonał później dopiero... Real Madryt. A to, że Waregem, tak jak KWST... KTWS... KWSVT Genk padło, by połączyć się z innym zespołem i stworzyć Zulte-Waregem utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że za wszystkim stoi potężny spisek. Na przykład futbolowych purystów.

A jestem o nim święcie przekonany, gdy widzę historię R.W.D. Molenbeek . Też Belgia, też dziwny skrót, też półfinał (po wyeliminowaniu Schalke, Feyenoordu i Wisły Kraków), też rozwiązanie zespołu (2002). Awans do ostatecznego starcia z Juventusem w finale PUEFA 1977 przegrali Belgowie nieznacznie - po remisach 0:0 i 1:1 z Athletikiem Bilbao.

Dynamo Tbilisi i Carl Zeiss Jena . Możecie wierzyć lub nie (acz raczej polecam wiarę), ale oba te zespoły spotkały się w finale Pucharu UEFA w roku 1981. 2:1 wygrali Gruzini, którzy wtedy jeszcze nie wiedzieli, że są Gruzinami i byli przekonani, że należą do zbioru ''obywatele ZSRR''. ZSRR było większe, miało więcej czołgów i było bardziej NRD-owskie niż samo NRD - w tym właśnie głównie upatruje się powodów, dla których to spotkanie skończyło się takim rezultatem, jakim się skończyło. Obie drużyny były później w takim szoku, że już niczego wielkiego na arenie europejskiej nie zwojowały. Może też dlatego, że oszukały je ich dotychczasowe własne kraje, które z upływem dekady (lub trochę wcześniej) wzięły i się zlikwidowały.

Innymi przedstawicielami NRD-owskiej myśli pucharowej (zdobędziemy półfinał wiele razy, za każdym razem w inny sposób) były Lokomotiw Lipsk (finał Pucharu Zdobywców Pucharu 1987, przegrany 0:1 z Ajaksem; półfinał Pucharu UEFA 1973/74 i 1:4 w dwumeczu z Tottenhamem), 1. FC Magdeburg (sensacyjne zwycięstwo w PZP 1974, po wygranej 2:0 w finale z Milanem) oraz (fanfary, werble, pełne pobłażania prychnięcia) Motor Jena (półfinał PZP 1962, 0:6 w dwumeczu z Atletico Madryt).

Czasy nowożytne to przede wszystkim piękna, poruszająca i trochę dziwna historia Deportivo Alaves . W w sezonie 99/00 Baskowie zajęli 6. miejsce w La Liga, co zdziwiło chyba wszystkich, a głównie ich samych. Siłą rozpędu (bo już nie umieli zatrzymać machiny administracyjno-urzędniczej) i trochę z poczucia obowiązku, zawodnicy Depor 2 zaczęli grać w Pucharze UEFA, gdzie w drodze do finału wyeliminowali między innymi Inter, a w półfinale 1. FC Kaiserslautern w dwumeczu aż 9:2. Byli też blisko rozbicia w finale Liverpoolu, ale pięć minut przed końcem dogrywki strzelili samobója i to The Reds wygrali 5:4. Od tego momentu największym sukcesem Deportivo Alaves przez lata było to, że jeszcze utrzymywało się w Segunda Division czytaj, według dobrego wujka Google Translate, ''drugiej lidze, o poziom niżej niż ta, w której grają Real i Barcelona''. Aż do teraz. Ten sezon Alaves dzielnie spędza bowiem w lidze numer 3.

Finał Ligi Mistrzów 2003/2004 czyli Porto - Monaco 3:0. Nie oszukujmy się, to była aberracja. Aberracja w większym stopniu niż talent Jose Mourinho.

Łukasz Miszewski

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.