Pięć rzeczy, które należałoby ubezpieczyć w polskim sporcie

Na 10 milionów euro zostały ubezpieczone kciuki Fernando Alonso. Nie wiem, czy słusznie czy nie, ale kto bogatemu zabroni. Zgodzimy się chyba jednak, że w Polsce również jest sporo istotnych związanych ze sportem rzeczy, które należałoby ubezpieczyć. Oto garść przykładów.

Wąsy Adama Małysza

Adam MałyszAdam Małysz Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Dlaczego warto je ubezpieczyć? Kciuki Alonso są symbolem, poza tym, to integralna część wyścigów Formuły 1 - są one znakiem zwycięstwa i pokazują, że wszystko jest dobrze zabezpieczone i pod kontrolą - tak bank Santander uzasadnił ubezpieczenie kciuków Alonso. Wąsy Małysza nie są tylko znakiem czegoś, one po prostu są. Są łącznikiem między naszymi czasami, a czasami, w których po ziemi chodzili lub skakali dawni bohaterowie jak Jens Wiessflog, Tom Selleck oraz Marian Dziędziel. Istnieje niebezpieczeństwo, że zniknięcie wąsów Małysza naruszyłoby samą osnowę rzeczywistości. A poza tym bez nich nie odbyłaby się jedna strasznie fajna akcja .

Gdyby coś im się stało? Brakuje mi słów, żeby opisać wszystkie zmiany otaczającej nas sportowej rzeczywistości, dlatego posłużę się pomocą naukową, na którym można dostrzec wszystkie negatywne aspekty sprawy.

Adam Małysz

Zwód Grzegorza Bronowickiego w meczu z Portugalią

Adam Małysz

Dlaczego warto go ubezpieczyć? Kariera Grzegorza Bronowickiego dzieli się na dwie, niekoniecznie równe części. Tę sprzed meczu z Portugalią w Chorzowie, kiedy mówiono o nim ''no, wszystko fajnie, ale żeby aż do reprezentacji''? Później był mecz z Portugalią, w którym Bronowicki grał kapitalnie, a w pewnym momencie ruszył do przodu i objechał jak kompletnego leszcza człowieka, który dwa lata później przeszedł do Realu Madryt za 94 miliony euro. Co rozpoczęło drugą część jego kariery, kiedy pytano go ''ty, a kiedy zagrasz znowu tak, jak z Portugalią''? Już choćby po tym widać, że zwód Bronowickiego z meczu z Portugalią jest czymś wyjątkowym i gdyby coś mu się stało - wszyscy mielibyśmy poważną wyrwę w dobrych wspomnieniach o reprezentacji Polski. A że dobre wspomnienia o reprezentacji Polski nie są czymś częstym... Sami rozumiecie.

Gdyby coś mu się stało? W zasadzie byłoby tak jak jest. Bylibyśmy po prostu wszyscy ubożsi o jedno z najfajniejszych wspomnień związanych z reprezentacją Polski. Czyli, ok, byłoby tak, jak jest, tylko dużo smutniej.

Cały Kuba Błaszczykowski

Dlaczego warto go ubezpieczyć? Każdy, kto widział ostatni mecz z Czechami w Chorzowie nie będzie zadawał tego pytania. Szczególnie, jeśli porówna sobie ten mecz z dowolnie wybranym meczem chociażby z Euro 2008, na które Błaszczykowski nie pojechał przez kontuzję. Właśnie, kontuzje. Gdyby Błaszczykowski miał żonę, na drugie miałaby Kontuzja. Gdyby miał brata, nazywałby się Chris Kirkland. A gdyby miał wujka, nazywałby się Jerzy Brzęczek. Krótko mówiąc, z organizmem Bałszczykowskiego nigdy nie wie, oj nie wie się i warto się jakoś zabezpieczyć na wypadek, gdyby się okazało, że jest już źle.

Gdyby coś mu się stało? Błaszczykowski jest w polskiej piłce zdarzeniem osobnym. Gdyby go zabrakło, na plotki o transferze jakiegokolwiek polskiego piłkarza do Liverpoolu musielibyśmy reagować jak reżyser Hochwander...

Od lewej Wojciech Łazarek, Antoni Piechniczek i Jerzy TalagaOd lewej Wojciech Łazarek, Antoni Piechniczek i Jerzy Talaga Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Dlaczego warto ją ubezpieczyć? Bo zabytki powinny być ubezpieczone. Zwłaszcza takie, które nie były poddawane renowacji od kiedy Kazimierz Wielki zostawił je murowane.

Gdyby coś jej się stało? Mając osiem rzutów rożnych w jednej połowie reprezentacja Polski wszystkie biłaby tak samo.

Ręka Gołoty

Ręka Gołoty w kilka dni po walce z AustinemRęka Gołoty w kilka dni po walce z Austinem Fot. ASInfo

Dlaczego warto ją ubezpieczyć? Często się psuje, dobrze byłoby więc móc liczyć na rekompensatę w razie kolejnej awarii. Inna sprawa, że ewentualni ubezpieczyciele zapewne nie waliliby drzwiami i oknami.

Gdyby coś jej się stało? Ale, gdyby coś jej się stało ''jeszcze bardziej''? Nie moglibyśmy liczyć na kolejny powrót, kolejne przecieranie oczu ze zdziwienia, że jak to?, po co?; nie moglibyśmy liczyć na kolejną walkę, kolejne żarty, kolejne buńczuczne zapowiedzi i kolejne szybkie zakończenie. Powiedzmy sobie wprost - polski sport byłby, cóż, jak bez ręki.

Piotr Mikołajczyk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.