10 dowodów, że Mourinho nie jest Special

Od razu po zwycięskiej porażce Interu z Barceloną pojawiły się głosy, że to zasługa wielkiego, genialnego, specjalnego, wyjątkowego Jose Mourinho, który praktycznie sam strzelił wszystkie bramki, obronił wszystkie strzały, a w międzyczasie przeprowadzał staruszki przez jezdnie, piłkarzom łaskawie pozwalając przebywać na boisku. Tak, to będzie próba udowodnienia tego, że Portugalczyk nie jest genialnym trenerem. Bardzo dobrym, owszem, ale genialnym, nie. I nie będzie nic o mordowaniu futbolu.

10. Szukając informacji o dokonaniach Mourinho podczas jego jedynego sezonu w Uniao Leiria można dowiedzieć się, że doprowadził słabą drużynę, do najlepszego w jej historii trzeciego miejsca w lidze (polska Wiki) albo piątego (angielska), wprowadził zespół pierwszy raz do Pucharu UEFA, zabił smoka i zaprowadził elektryfikację. Smok i trzecie miejsce to sprawy mocno przesadzone, bo Uniao na pudle nie była nigdy, więc i nie za Mourinho, a smok okazał się zwykłym robakiem (chociaż bardzo dużym).

Co do piątej lokaty, to też są wątpliwości, gdyż jeśli wierzyć źródłom twierdzącym, że przyszedł do drużyny w styczniu 2001, to faktycznie poprowadził ją w drugiej fazie zakończonych na piątym miejscu rozgrywek. Inne jednak podają, że w Leirii był od lipca 2001 (np. fan klub Mourinho ). Znaczyłoby to, że prowadził ją  przez pierwszą połowę sezonu 2001/02 zakończonego na 7. miejscu. Trudno jednak orzec co byłoby, gdyby prowadził ją do końca, gdyż w jego połowie rozgrywek odszedł do Porto. Rozumiem, że większe wyzwania i lepsza drużyna to kusząca perspektywa dla młodego trenera, ale może Uniao nie było dla niego zbyt wyjątkowe lub on był zbyt wyjątkowy dla niego? W każdym razie w 2003  Uniao znów było piąte, co znaczy, że po Mourinho w Leirii było życie.

9. Mourinho świetnie sobie radził w europejskich pucharach - to fakt. Faktem jednak jest też, że nigdy nie prowadził w nich słabej drużyny. Najsłabsze teoretycznie było Porto. Tyle, że było to Porto, z takimi zawodnikami jak Ricardo Carvalho, Paulo Ferreira, Costinha, Maniche, Deco czy Derlei, czyli nie przypadkową zbieraniną, a piłkarzami światowego formatu. Obserwując przebieg ich karier naprawdę trudno się dziwić tryumfom w Pucharze UEFA i Lidze Mistrzów.

8. Jako przykład geniuszu Mourinho podaje się, że w marszu po zwycięstwo w Lidze Mistrzów w 2004 roku, wyeliminował w 1/8 Manchester United. Z pewnością był to wielki wyczyn, ale do 90. minuty rewanżu to Czerwone Diabły były w kolejnej rundzie. O tym, że stało się inaczej nie zadecydował jednak Jose, ani jego geniusz a Tim Howard i jego fajtłapowatość, która kosztowała go miejsce w ekipie Fergusona.

Pewnie, że każdemu trenerowi potrzebny jest taki fuks, ale czy ktoś genialny i wyjątkowy powinien zawdzięczać sukces łutowi szczęścia czy może raczej pechowi rywala? No i gdyby się zastanowić można nawet wysunąć teorię, że większą rewelacją tamtych rozgrywek był drugi finalista, czyli Monaco z Didier Deschampsem na ławce, które jednak w decydującym meczu przegrało z FC Porto 3:0.

7. Chelsea zaraz po przyjściu Mourinho zamieniła się w walec rozjeżdżający rywali. Dwa pierwsze sezony pracy Portugalczyka na Wyspach zakończyły się dwoma tytułami The Blues, którzy na mistrzostwo czekali od 1955 roku. Z takimi osiągnięciami trudno się sprzeczać. Tyle, że przed Mourinho na Stamford Bridge zawitał Święty Mikołaj, w którego wcielił się Roman Abramowicz w worku niosący miliony funtów na transfery. Powiedzmy sobie szczerze - z takim budżetem i takimi możliwościami drużynę na wagę mistrza zbudowałby każdy, kto nie przepuściłby kasy na gumy do żucia, figurki z Gwiezdnych Wojen i Pawła Magdonia. No dobra - może nie każdy - ja na przykład nie (Stefan Majewski chyba też), ale każdy przyzwoity trener powinien sobie poradzić.

6. Jose Mourinho przychodząc do Chelsea miał praktycznie nieograniczony budżet na transfery i gdyby powiedział, że na lewej obronie chce mieć Wielki Mur Chiński a w pomocy wahadłowiec Atlantis, to Abramowicz pewnie by mu je kupił. Dzięki temu Portugalczyk mógł przebierać w najdroższych i najlepszych zawodnikach świata. Ściągnął wielu i wielu odpłaciło się dobrą grą, ale na liście jego transferów są też takie kwiatki jak Jiri Jarosik, Mateja Keżman, Shaun Wright-Phillips, Asier del Horno i Khalid Boulahrouz, którzy kosztowali łącznie 48 mln funtów. Sami odpowiedzcie sobie na pytanie czy genialny trener w ciągu trzech lat wyrzuca 48 mln funtów na zawodników, których głównym atutem jest to, że fajnie wyglądają w klubowej koszulce?

5. Abramowicza i kibiców na Stamford Bridge cieszyły mistrzostwa, ale szybko stały się one tylko dodatkiem do celu głównego, jakim był tryumf w Lidze Mistrzów. Tego zaś Mourinho nie potrafił zapewnić. Wprawdzie z trzech sezonów jeden zakończył na 1/8, a dwa dopiero na półfinałach, co jest dobrym osiągnięciem, ale z pewnością nie genialnym - no chyba, że dokonałoby się tego z FC KooTeePee. Z tym że Chelsea to nie FC KooTeePee. Najbliżej upragnionego celu The Blues byli w 2008 roku, kiedy dopiero po karnych w finale ulegli Manchesterowi United. Wtedy jednak prowadził ich już Avram Grant, a Mourinho, który zaczął tamten sezon w LM zdołał rozegrać tylko jeden mecz - zremisował u siebie z Rosenborgiem Trondheim.

4. Podobno Mourinho w Interze dokonał cudów. Z tym, że wypada pamiętać, że po Roberto Mancinim nie obejmował grupki zahukanych piłkarzyków, ale drużynę, która trzy razy z rzędu sięgnęła po mistrzostwo Włoch. Wprawdzie w 2006 dzięki dyskwalifikacji Juventusu, a w 2007 dzięki temu, że tradycyjni rywale w wyścigu po scudetto byli zajęci zgłębianiem uroków Serie B albo zbyt zajmowało ich nadrabianie ujemnych punktów, by myśleć o mistrzostwie. W 2008 jednak czyniła to w asyście wszystkich możnych włoskiej piłki.

3. Tytuły wieszczące wszem i wobec geniusz i wielkość Mourinho pojawiły się w tym sezonie wielokrotnie. Między innymi po zwycięstw Interu 1:2 z Dynamem Kijów, które jeszcze w 86. minucie prowadziło 1:0. Tryumf w końcówce to zawsze efektowna sprawa, tyle że tamten mecz Inter wygrał głównie ławką i tym, że w ostatnich minutach było widać, kto dysponuje lepszymi i droższymi zawodnikami. Nie dostrzegam geniuszu Portugalczyka w tym, że klub z Kijowa ma znacznie mniejszy budżet, ani tym bardziej w tym, że jeśli komukolwiek można przypisać zasługę za zwycięską bramkę Sneijdera w 89. minucie, to Stanisławowi Bohuszowi, który popełnił drobny błąd z poważnymi konsekwencjami

2. Głównym atutem Mourinho ma być to, że Inter, który od kiedy pamiętam był stawiany w europejskiej czołówce, w końcu ma szansę po 45 latach odzyskać Puchar Europy. Na pewno wielką zasługą Mourinho jest to, że po raz pierwszy od 1972 Nerazzurri są w finale najważniejszego z europejskich pucharów, ale pierwsza przygoda Interu z nim na ławce skończyła się tradycyjnie - już na 1/8. Gdyby wtedy, z odziedziczoną po Mancinim ekipą zdołał osiągnąć to, co teraz, może dałoby się mówić o genialnym wyczynie, ale w tym roku Włosi są na pewno mniejszą niespodzianką niż Bayern w finale czy Lyon w półfinale, a o Louisie van Gaalu i Claudzie Puelu jakoś nie mówi się by byli van der Special i Le Specjal.

1. Jose Mourinho to świetny trener , ale łatkę wielkości i pseudonim ''The Special One'' nadał sobie sam. Z pewnością to, co jedni nazywają odwagą i pewnością siebie, a inni bufonadą przydaje się, by podnieść morale zawodników, ale nie daje nagle +10000 do umiejętności trenerskich i nie sprawia, że inni szkoleniowcy nie są godni całować ziemi, po której stąpa. Portugalczyk zrobił już w piłce wiele, by zasłużyć na miano dobrego fachowca, ale było w tym za dużo szczęścia, nietrafionych decyzji, niespełnionych celów i łatwych wyzwań, by nazwać go genialnym.

Andrzej Bazylczuk

PS Jest tylko jeden prawdziwy Specjal i w wygląda tak

czyli zupełnie nie jak Mourinho.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.