MŚ 2010. Grupa A: RPA, czyli w ścianach jedyna nadzieja?

Jeśli któryś z uczestników mistrzostw, w dwóch latach poprzedzających turniej, strzela średnio ledwie jednego gola na mecz, a mimo to ma spore szanse na awans z grupy, znaczy to, że mówimy o gospodarzu imprezy. A skoro mamy rok 2010, a nie 2012, to mówimy o Republice Południowej Afryki. Drużynie, w której najfajniejszy jest chyba przydomek Bafana Bafana.

Szeroka kadra

Bramkarze: Itumeleng Khune (Kaizer Chiefs), Moeneeb Josephs (Orlando Pirates), Shu-Aib Walters (Maritzburg United), Rowen Fernandez (Arminia Bielefeld;

Obrońcy: Matthew Booth (Mamelodi Sundowns), Siboniso Gaxa (Mamelodi Sundowns), Innocent Mdledle (Mamelodi Sundowns), Bongani Khumalo (SuperSport United), Tsepo Masilela (Maccabi Haifa), Aaron Mokoena (Portsmouth), Bryce Moon (PAOK), Anele Ngcongca (Racing Genk), Siyabonga Sangweni (Golden Arrows), Lucas Thwala (Orlando Pirates);

Pomocnicy: Surprise Moriri (Mamelodi Sundowns), Franklin Cale (Mamelodi Sundowns), Lance Davids (Ajax Cape Town), Kagisho Dikgacoi (Fulham), Andile Jali (Orlando Pirates), Teko Modise (Orlando Pirates), Reneilwe Letsholonyane (Kaizer Chiefs), Siphiwe Tshabalala (Kaizer Chiefs), Thanduyise Khuboni (Golden Arrows), Steven Pienaar (Everton), Macbeth Sibaya (Rubin Kazań);

Napastnicy: Benni McCarthy (West Ham), Katlego Mphela (Mamelodi Sundowns), Siyabonga Nomvete (Moroka Swallows), Bernard Parker (FC Twente).

Trzej przyjaciele z boiska:

Błyskawiczny konkurs na wroga komentatorów radiowych i telewizyjnych wygrywa po zażartej walce Reneilwe Letsholonyane , u którego połowa komentarzy na Facebooku zawiera frazę ''Amen''. Letsholonyane jest zawodnikiem Kaizer Chiefs i podobno może grać zarówno jako ofensywny, jak i defensywny pomocnik. Może też nie grać na mistrzostwach wcale (co jest nawet dość prawdopodobne), ale nie zmienia to dla mnie faktu, że na grajka o takim nazwisku, a jednocześnie przydomku Yeye , grzech nie zwrócić uwagi.

O klasie Bernarda Parkera musi świadczyć fakt, że nie poznali się na nim w Legii . Parker cieszył się na możliwość wyjazdu z Legią na zgrupowanie do Hiszpanii, jak dziecko na Boże Narodzenie: - Już nie mogę się doczekać przyjazdu do Europy. Bardzo chcę się pokazać - mówił. Podczas obozu z warszawskim klubem zimą 2008 roku, szybko mu jednak za grę podziękowano. Dla Parkera - na całe szczęście (Robert Lewandowski i Nikita Andriejew lubią to). Rok później piłkarz z RPA był już bowiem graczem Crveny Zvezdy Belgrad, z której po sześciu miesiącach przeszedł do holenderskiego FC Twente Enschede. Jeśli dla kogoś fakt odrzucenia przez Legię nie jest wystarczającą rekomendacją, to od roku wizytówką Parkera są dwa gole strzelone Nowej Zelandii podczas Pucharu Konfederacji.

Jeśli jednak jest zawodnik, który może poukładać zespół Bafana Bafana , to jest nim z pewnością Steven Pienaar . Różnica między Polską, a RPA jest taka, że u nas piłkarze przechodzą z Milanu Milanówek do Polonii Warszawa , a w Afryce z Ajaxu Kapsztad trafia się do Ajaxu Amsterdam. Tak właśnie było w przypadku Pienaara. W Holandii Afrykańczyk był dwa razy mistrzem kraju, a Eredivisie podobno nie widziało drugiego tak dynamicznego gracza od czasu młodego Tomasza Iwana . Tak jak wielkie były oczekiwania po jego transferze w Dortmundzie, tak spory przyniósł zawód Borussii, w barwach której nie strzelił nawet gola. Pienaar odrodził się w Evertonie, gdzie gra od 2007 roku.

Chwila chwały z eliminacji:

Jako gospodarze RPA w eliminacjach nie grała. Tzn. grali w pierwszej fazie eliminacji MŚ, ale dla nich były to tylko eliminacje Pucharu Narodów Afryki (które z kretesem przerżnęli). Mecze towarzyskie w wykonaniu Bafana Bafana (czyli The Boys, czyli chłopców) każą powiedzieć głośno i wyraźnie: Polsko, Smudo, nie idźcie tą drogą. Afrykańczycy wyniki osiągają bowiem po prostu mizerne , bo tak trzeba nazwać porażkę z Islandią czy remis z Jamajką. Zwycięstwa z Polską czy niedzielne 4:0 z Tajlandią trzeba rozpatrywać w kategoriach sukcesów, którymi chwalenie się byłoby tak niepoważne jak Steven Pienaar, który odwołał ślub z matką swojego dziecka bez podania żadnego powodu. Gospodarze już ustanowili premie za każdego strzelonego gola na mistrzostwach.

Fajny mecz kiedyś panowie zagraliście:

Pierwsze mistrzostwa świata, na których zagrała Południowa Afryka to francuskie Coupe du Monde w 1998 roku. Pierwszy mecz debiutanci skończyli wliczoną w koszty porażką z gospodarzami (teraz role się odwrócą?), w czym spory udział miał obrońca RPA - Pierre Issa. Potem jednak nastąpił historyczny mecz z Danią, z pierwszym golem i pierwszym punktem na MŚ dla RPA. Bardzo ładnym golem, który strzelił Benni McCarthy, wciąż aktywny piłkarz kadry.

Do spotkania z Danią bardziej niż określenie ''fajny'' pasuje raczej pamiętny (no, dość pamiętny). Sędzia z Kolumbii postanowił bowiem być najważniejszą postacią meczu i aż trzy razy pokazał piłkarzom czerwoną kartkę (dwóm z Danii i jednemu z RPA).

Z Czuba typuje mętnie:

Trener Carlos Alberto Perreira był mistrzem świata z Brazylią w 1994 roku, ale z Canarinhos szanse triumfu miałby i nawet Adi Pinter . Brak skuteczności gospodarzy mistrzostw jest zatrważający, a że obrona Bafana Bafana nie wydaje się być wzorem solidności, to rozsądek wsparty rankingiem FIFA (88. miejsce) podpowiada blamaż RPA. A jak sobie pomyślę o tym uporczywym trąbieniu z trybun, to stwierdzam, że wcale nie będzie mi gospodarzy żal. Ściany - aż tak - nie pomogą.

Nikomu niepotrzebna ciekawostka:

Johnny Bravo mawiał, że kiedyś wykopał dziurę w ogródku, a dziś ta dziura to Londyn. Nie wiem gdzie zaczynali kopać w RPA, ale skończyło się na tym, że właśnie w tym kraju znajduje się Wielka Dziura (Big Hole) , odkrywkowa kopalnia diamentów, uważana za największą wykopaną przez ludzkie ręce dziurę na świecie.

Bartosz Nosal

Copyright © Agora SA