Historie alternatywne Z Czuba: MŚ 2010 w Polsce część 1

2010 to ważny rok, bo jest rokiem i jest ważny. A oprócz tego rozegrano w jego czasie po raz pierwszy mistrzostwa świata na innym kontynencie niż jakakolwiek z Ameryk, Azja i Europa. Rozegrano je... w Polsce.

Prolog

Gdy Polska wygrywa losowanie z innym kontynentem, który jeszcze nigdy nie był gospodarzem mundialu - Antarktydą, delegaci FIFA są zbulwersowani i żaden z nich nie chce się przyznać, że to właśnie on głosował na kraj między Odrą i Wisłą.

- To przecież niemożliwe. W tym kraju korupcja jest w stanie zjeść wszystko, nawet całe niewinne stado samochodów razem z małymi ! - krzyczy Delegat Numer 1. Delegat Numer 2 przyznaje mu rację, prostując jednocześnie tylko, że chodzi o korozję. Delegat Numer 3 łapie się za głowę i wszyscy patrzą na niego z pełnym zrozumieniem, ale po chwili okazuje się, że wydawało mu się po prostu, że ma czoło gdzieś indziej niż zwykle i musiał to sprawdzić. Delegat Numer 4 pojedynkuje się na miecze świetlne i kolejne podbródki ze Zdzisławem Kręciną , który nie wiedzieć czemu biega, podskakuje i krzyczy jak oszalały ''Orki górą! Orki górą!''. Całe posiedzenie nagle przeradza się w gigantyczną rozróbę, w której biorą udział także Delegaci Numer 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14, 15, 16, 17, 18, 20, 21, 22, 23, 24, 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31, 32 i 33. Delegat Numer 19 akurat spał właśnie dla urody.

US Air Force bombarduje siedzibę FIFA broszurkami pod tytułem ''Sęp Żelechów w europejskich pucharach'', zapobiegając na szczęście rozprzestrzenieniu się konfliktu na inne kontynenty.

Część 1

Mundial udaje się zorganizować dzięki przyspieszonemu programowi budowy orlików. Co prawda uczestnicy trochę się dziwią, że muszą przez to grać siedmiu na siedmiu i to na sztucznej murawie, ale przełykają to z godnością. Tak jak i zwyczajowego bruderszafta, który następuje po meczu zamiast normalnej wymiany koszulek. Nieco większy problem jest z sędziowaniem spotkań - okazuje się, że większość wuefistów ma w lipcu urlop i trzeba znowu zaprosić do gwizdania jakichś Japończyków, jak w Ekstraklasie. Howard Webb obraża się jednak, twierdząc, że nigdy nie potrafił gwizdać na Japończyku i zawsze dostaje przez to zajadów. W końcu jednak daje się przekonać obietnicą dostania nowej łysiny.

Polska trafia do grupy z Urugwajem, Francją i Meksykiem. I żeby było śmieszniej wychodzi z niej bezproblemowo. Głównie przez to, że Diego Forlan zostaje uznany na polskiej granicy za broń masowego rażenia, a nasi dzielnicy długo nie mogą uwierzyć w to, że Urugwaj i Paragwaj to dwa różne kraje, tłumacząc biednym La Celeste, że nie mogą wjechać do Polski, skoro zrobili to już pięć minut wcześniej. Francuzi bardzo usilnie przygotowują się. Przygotowują się do kolejnego odcinka ''Wybacz mi'', w którym świat zobaczy tym razem Nicolasa Anelkę i Raymonda Domenecha. Zdekoncentrowani przegrywają tymczasem z biało-czerwonymi 0:2.

W innych grupach jest równie ciekawie.

Grupa B: Brazylia, Kamerun, Rosja, Szkocja

W grupie B Kamerun przed meczem ze Szkocją ląduje w lesie pod Szubinem . Spotkanie Brazylia - Rosja w połowie zostaje przerwane, kiedy Kaka podaje na wolne pole. Okazuje się ono bowiem polem ziemniaków, którego właściciel zaczyna z widłami gonić piłkarzy. Canarinhos przeprowadzają kontratak, obrzucając go znalezionymi kartoflami. Rosjanie przeprowadzają próby zrobienia z nich wódki. Ostatecznie Kamerun zostaje znaleziony dwa tygodnie po mistrzostwach jak szwenda się po lesie. Rosjanie piją bimber i twierdzą, że nigdzie nie idą, więc z grupy wychodzą Szkocja i Brazylia, która w międzyczasie nauczyła się wielu sztuczek technicznych z ziemniakami.

Grupa C: Ghana, Japonia, Niemcy, USA

Stoi pod znakiem dominacji Niemiec. Niemcy są wszędzie - głównie dlatego, że ktoś ukradł im autokar i rozdzielili się, żeby go znaleźć. Amerykanie rezygnują z udziału w mistrzostwach, gdy odkrywają, że w tej Azji jest McDonalds i po wbiegnięciu do niego boją się go opuścić, w obawie, że zniknie, a Japończycy widząc, że sobie nie pograją zaczynają pstrykać im zdjęcia. Swoje problemy mają też Ghańczycy, gdyż zostają zatrzymani na drodze przez ludzi, którzy próbują wypędzić z nich diabła przy pomocy pumeksu, Pana Proppera i książki ''Egzorcyzmy dla opornych''. Awansują Niemcy, którzy zamiast autokaru znajdują mercedesa wujka Joachima Loewa. Co ciekawe jego fragmenty są w siedmiu różnych samochodach. Japończycy strzelają w niesamowitych sytuacjach - gdy piją, gdy jedzą, gdy śpiewają i jednocześnie stepują, żonglując czterema pomarańczami. Potwierdza się stara prawda- nikt tak nie strzela zdjęć jak Japończycy, co też daje im awans.

Grupa D: Anglia, Egipt, Szwecja, Chile

W grupie D Anglicy skarżą się, że oficjalna piłka mistrzostw - Jabolani krzywo lata i śmierdzi siarką, ale nie przeszkadza im to pokonać Egiptu i Chile. Przegrywają jednak ze Szwecją i ochroną jednego z lokalnych klubów. Egipt i Chile walczą dzielnie, ale Szwedzi robią im potop przy pomocy zastraszająco wysokich podatków i sześciu zawodników o nazwisku Svensson.

Grupa E: Argentyna, Irlandia, Nigeria, Portugalia

Mecz Irlandii z Portugalią kończy się w atmosferze skandalu. Ajrisze domagają się ukarania rywali za symulowanie. Ronaldo i spółka domagają się ukarania Irlandczyków za zbyt dużą liczbę rudych zawodników i faule. Sędzia tłumaczy, że nie może nikogo ukarać za potknięcie się na krecim kopcu oraz za to, że różnica poziomów na boisku wynosi 20 cm. Mimo zamieszania Sepp Blatter odmawia wprowadzenia zapisu wideo. Twierdzi, że ściąganie z torrentów będzie trwało za długo. Ostatecznie Maradona odwraca uwagę wszystkich prezentując układ choreograficzny z ''Weź to poczuj'', a jego drużyna wykorzystuje to, by przemknąć do 1/8, mimo, że jest w niej 18 napastników, ofensywny pomocnik, bramkarz i koleś od podawania wody. Z grupy awansuje także Irlandia, bo Portugalczycy nie rozegrali dwóch meczów, gdyż utknęli w markecie na promocji żelu, a Nigeryjczyków zatrzymano w wiosce pod Pcimiem, gdzie zostali atrakcją turystyczną.

Grupa F: Korea Północna, Korea Południowa, Hiszpania, Wybrzeże Kości Słoniowej

Grupa F gra w Kujawsko- Pomorskim i od początku okazuje się przeklęta. Na odbywający się w Bydgoszczy mecz Hiszpania- WKS ktoś przez pomyłkę dowozi graczy tamtejszego Zawiszy. Z kolei derby Korei w Toruniu owocują tym, że drużyny ostrzeliwują się wzdłuż 38. równoleżnika sprawiając, że z całego miasta zostaje tylko pub Tratwa i ta część Rubinkowa, gdzie nawet pociski wolały się nie zapuszczać. W kolejnych kolejkach nie jest lepiej, bo mieszkańcy obu miast dowiadują się, że Koreańczycy, Hiszpanie i zawodnicy Wybrzeża Kości Słoniowej nie lubią żużla, więc gonią ich tak, że ci muszą uciekać do Inowrocławia, który w międzyczasie szukający autokaru Niemcy przemianowali na Inobreslau. Koreańczycy uciekają jeszcze dalej, dzięki czemu awansują Hiszpanie i WKS... WKS Zawisza Bydgoszcz.

Grupa G: Holandia, Włochy, Chiny, Paragwaj

Zostaje nazwana Grupą Śmierci, bo Holandia i Włochy mają potężną siłę ognia, a Chiny broń nuklearną. Trochę nie pasuje do tego wszystkiego Paragwaj, więc na plakatach dorysowuje się im wąsy i karabiny, żeby groźniej wyglądali. Chińczycy od początku meczu z Paragwajem są zdenerwowani, bo co chwila wbiega jakiś kibic próbując kupić od nich buty i mówiąc, że te koszulki wyglądają jak prawdziwe. Zniecierpliwieni Paragwajczycy strzelają kilka bramek, co w najbliższym czasie doprowadzi do ich awansu. W czasie trochę dalszym do upadku ich gospodarki. W końcu z Chinami lepiej nie zadzierać. Mecz Holandia- Włochy to hit fazy grupowej. Oranje się bronią. Azzuri się bronią. Organizatorzy żałują, że mecz nie odbywa się w Częstochowie. Mecz kończy się wynikiem 0:0, ale mało kto o tym wie, bo większość kibiców zasnęła. Następnie Włosi bronią się także przed Paragwajem i Chińczykami próbującymi zalać ich podróbkami Adidasa. Holandia w podobnych okolicznościach radzi sobie znacznie lepiej, a o ich awansie decydują trzy rewelacyjne podania Robbena - dwa to podania o podwyżkę, a trzecie było przypadkiem.

Grupa H: Burkina Faso, Trynidad i Tobago, Papua-Nowa Gwinea, Bośnia i Hercegowina

Od początku są problemy. PZPN nie wie dlaczego do jednej grupy trafiło sześć drużyn. Albo siedem. Możliwe też, że osiem. Pod sztabem organizatorów zostaje znaleziona taka kartka

Zawodnicy wszystkich zespołów czekają wiec w hotelach na jakiekolwiek informacje. W wolnych chwilach podziwiają uroki komunikacji miejskiej.

Jak potoczą się losy autokaru Niemców? Czy Trynidad wygra z Tobago? Czy sztuczki z ziemniakami wystarczą Brazylii do mistrzostwa? Jak w tym wszystkim poradzi sobie Polska? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w kolejnej części.

Andrzej Bazylczuk & Łukasz Miszewski

Copyright © Agora SA