Bohaterowie naszej m³odo¶ci: Fina³y LM 1999 i 2005

Skoro móg³ siê pojawiæ w tej rubryce s³awetny rzut Jacka Krzyka³y, to jest i tu i miejsce dla tych dwóch epokowych wydarzeñ. Tym bardziej, ¿e w³a¶nie powoli rozkrêca siê tegosezonowa edycja Ligi Mistrzów.

Wspomnienie numer 1: Jest 26 maja 1999, po 20. Wszyscy oczywi¶cie siedz± przed telewizorami, bo za chwilê ma siê okazaæ, która z dru¿yn jest najlepsza na naszym kontynencie. Czy stary, dobry Manchester United ze Schmeichelem, Nevillem, Stamem, Irwinem, Giggsem, wystêpuj±cym jeszcze g³ównie na boisku a nie w reklamach Beckhamem oraz ¶miertelnie gro¼nym atakiem Andy Cole - Dwight Yorke czy mo¿e stary, dobry Bayern z Kahnem, Effenbergiem, Baslerem, Schollem i Babbelem. Moje m³odociane serce jeszcze przed meczem wybra³o MU i szybko tego po¿a³owa³o. W szóstej minucie po bramce z rzutu wolnego Baslera Bayern obj±³ prowadzenie i nie zapowiada³o siê wcale, jakby szybko mia³ je zamiar oddaæ. Schmeichel chyba ¿a³owa³, ¿e nie jest Kahnem a s³upki i poprzeczki bramki ''Czerwonych Diab³ów'' by³y niemi³osiernie obijane. Nawet Becks cofa³ siê pod w³asn± bramkê. To wszystko wygl±da³o do¶æ przera¿aj±co. Niemal tak jak miny demonicznego Pierluigiego Colliny, który sêdziowa³ to spotkanie.

A¿ nasta³ doliczony czas gry i, jak to stwierdzi³ angielski komentator (o czym dowiedzia³em siê oczywi¶cie lata pó¼niej dziêki wynalazkowi zwanemu YouTube), ''Manchester United has reached the promised land''. W 91. minucie Teddy Sheringham, który zmieni³ Jespera Blomqvista, a w 93. Solskjaer, który wszed³ za Cole`a i dwa okrzyki dzikiej rado¶ci, które ponios³y siê miêdzy blokami. Dlaczego ca³e osiedle by³o za Manchesterem? Nie wiem. Wiem za to, ¿e potem w jego okolicach kilka dni pó¼niej a¿ zaroi³o siê od sheringhamowych koszulek prosto z pobliskiego rynku.

Co najmocniej zapamiêtam z tego fina³u? £zy Sammy`ego Kuffoura po ostatnim gwizdku Colliny i takie zwroty jak ''We¼ mi tu teraz nie kuffouruj'' na lekcjach wf-u.

Wspomnienie nr 2: Jest 25 maja 2005 roku. Pierwsz± po³owê starcia Liverpoolu (Jerzy Dudek! Polak w finale Ligi Mistrzów do cholery!) z Milanem spêdzam z konieczno¶ci w poci±gu. Po dotarciu przed szklany ekran w¶ciek³y w³±czam telewizor, a tam... ¯e jak? 0:3? I tylko dwa pytania rodz±ce siê w g³owie: Ogl±daæ drug± po³owê? Jest jeszcze jakikolwiek sens? Ale z drugiej strony do wyboru tylko program o dzikach na Animal Planet i jakie¶ inne ''M wbrew pozorom nie jak mecz''. A na Stadionie Olimpijskim im. Kemala Ataturka w Stambule dziej± siê tymczasem cuda, jakich futbol na tym poziomie jeszcze nie widzia³...

Tych emocji w rzutach karnych nie oddadz± ¿adne s³owa, poza tym wszystko ju¿ na ten temat napisano. Nawet jeden dziwaczny utwór.

Czy tegoroczny fina³ zbli¿y siê chocia¿by pod wzglêdem emocji do któregokolwiek z tych dwóch? Nikt nie mia³by chyba niczego przeciwko.

£ukasz Miszewski

Copyright © Agora SA