Pierwsza piątka tygodnia NBA według Z Czuba

Po 16 tygodniach offseason wreszcie doczekaliśmy się pierwszych spotkań przedsezonowych, oraz, jak zwykle, kolejnej porcji cotygodniowych historyjek, w których wypadki chodzą po ludziach, a ludzie chodzą. Oto kolejny odcinek naszego cyklu o lidze, w której Luc Longley zdarzał się.

Carlos Boozer (Chicago Bulls)

Carlos BoozerCarlos Boozer GETTY IMAGES/Doug Benc

Boozer nigdy nie był najbardziej odpornym na kontuzje zawodnikiem w lidze, ale tym razem przeszedł samego siebie. Zanim jeszcze miał okazję wystąpić chociaż w jednym meczu przedsezonowym, już został wyłączony z gry na około dwa miesiące. I to w sposób, z jakiego byliby dumni baseballiści także chicagowskich Cubs : power forward Bulls złamał rękę w pokoju hotelowym po tym jak idąc do drzwi potknął się o swoją torbę. Zapisał w ten sposób piękną kartę w historii głupich kontuzji wśród graczy Chicago Bulls. Dwa lata temu Derrick Rose rozciął sobie przedramię obierając jabłko, w sezonie 96/97 Luc Longley doznał kontuzji pleców podczas surfowania, a trzy lata wcześniej Scott Williams najpierw złapał uraz ramienia grając w kręgle, parę dni później dołożył do tego ból w plecach po przenoszeniu nowego telewizora, a w końcu (wciąż mówimy o jednym sezonie) rozwalił sobie prawe kolano podczas... rozciągania. Z pechowym wypadkiem Boozera wiąże się jeszcze jedna ciekawa kwestia - trzy dni po niefortunnej ''potyczce'' z torbą koszykarz złożył w sądzie wniosek rozwodowy. Wypadkiem?

Boston Celtics

Boston CelticsBoston Celtics GETTY IMAGES/Christian Petersen

Celtics nigdy nie kojarzyli mi się z szaleństwem, wesołością i dobrą zabawą (no chyba, że podciągnąć pod któreś z nich Antoine'a Walkera rzucającego za 4 punkty i robiącego ''shimmy'ego'' ), ale kto wie czy w nadchodzącym sezonie nie będą dostarczającą najwięcej pozameczowej rozrywki ekipą w NBA. Pisałem już o tym jak Nate Robinson płatał figle śpiącym w klubowym autobusie kolegom, a potem wrzucił zdjęcia na Twittera. Wspomniałem także, że czekam na zemstę, zwłaszcza ze strony jednego z poszkodowanych, z tatuażem znaku Supermana na bicepsie. Się doczekałem.

Kevin Garnett, Nate Robinson, Shaquille O'NealKevin Garnett, Nate Robinson, Shaquille O'Neal fot. internet

Ale to wszystko małe miki w porównaniu ze sztuką jaką Nate i Shaq razem z Kevinem Garnettem i Glenem Davisem odstawili niedawno w szatni (filmik może zniknąć z YT w każdej chwili, więc tym, którzy się nie załapali powiem tylko, że zawiera on taniec, gumowe maski i Shaqa łapiącego za piersi ''Big Baby'' Davisa):

Na szczęście przed odlotem w kosmos drużynę z Bostonu ratuje Ray Allen, który dla równowagi w minionym tygodniu opowiedział podnoszącą poziom adrenaliny historię o tym jak to postanowił wracać z kompleksu treningowego do oddalonego o kilka mil hotelu nie autobusem, a pieszo. O pierwszym spacerze powiedział, że był przyjemny ale dłuższy niż myślał, a na dodatek ktoś go co chwila zaczepiał i prosił o autograf. Nie wiem jaki wpływ na tę decyzję miały wspomniane wcześniej harce Nate'a w busie, ale tak czy siak witam Raya Allena w Klubie Wybitnego Reprezentanta Spaceru Na 16 Kilometrów .

Byron Scott (Cleveland Cavaliers)

Ze wszystkich trenerów w NBA, jak do tej pory, jeden z najbardziej niefortunnych offseasonów zalicza zapewne Byron Scott. Krótko po tym jak podpisał kontrakt, dowiedział się, że traci jednego z dwóch najlepszych graczy na świecie, a potem zaliczył mniej więcej 10 kolejnych facepalmów czytając listę tych, którzy mu w składzie zostali. Być może jednak żadne z tych wydarzeń nie było tak niefortunne jak wybór krawatu przez Scotta na sesję zdjęciową z okazji Media Day.

Byron ScottByron Scott fot. internet

Serio Byron? Swastyki? Kupienie tego krawatu przez Scotta, to chyba najgorsza decyzja powiązana z NBA od czasu gdy Michael Jordan miał coś do powiedzenia przy wysokim wyborze w drafcie.

NBA TV

NBA League PassNBA League Pass fot. internet

NBA TV nakręciło niedawno filmik promocyjny mający zachęcić ludzi do wykupowania abonamentów. Świetny filmik. Dlatego podaję go dalej. Bez zbędnego komentarza.

Dwight Howard (Orlando Magic)

Wiecie co jeszcze nie potrzebuje komentarza?

No dobra, może i potrzebuje, ale Bóg i God Shammgod mi świadkiem, że nie wiem jak powinien on brzmieć.

Retro gracz tygodnia: Bubba Wells

W tym poddziale ''Pierwszej piątki tygodnia'' będziemy przy pomocy wehikułu czasu napędzanego energią kinetyczną wytworzoną poprzez tik Mahmouda Abdul-Raufa, przenosić się do NBA z lat 90. ubiegłego stulecia i przypominać pokrótce sylwetki jej bohaterów. Ale nie tych głównych, o których pamięć trwać będzie wiecznie, tylko tych z drugiego planu, o których pamięć definiuje tamten złoty czas dla koszykówki zaoceanicznej i jej kibiców w naszym kraju. W końcu w internecie nostalgia sprzedaje się równie dobrze co seks.

Bubba WellsBubba Wells fot. checkoutmycards.com

Trzeba być graczem wyjątkowym aby pomimo tego iż twoja kariera w NBA trwała tylko 39 meczów, pobić w tym czasie rekord NBA. Być wyjątkowym, albo grać dla Dona Nelsona. Bo to właśnie Don Nelson, w sezonie 97/98, podczas meczu Dallas Mavericks z Chicago Bulls wpadł na pomysł aby Wellsowi, debiutantowi wybranemu z 34 numerem w drafcie, nakazać faulowanie w każdej akcji Dennisa Rodmana. Ta taktyka skończyła się rekordem w najszybszym złapaniu sześciu fauli - Bubba przed wyrzuceniem z boiska spędził na nim ledwie trzy minuty. Żeby było głupiej, notorycznie pudłujący wolne Rodman, wykorzystał 9 z 12 podarowanych mu przez Wellsa i Nelsona. Trzy minuty Bubby, które wstrząsnęły ligowymi annałami wyglądały tak:

To zdecydowanie najbardziej rozrywkowe najbrzydsze 10 minut meczu koszykówki jakie widziałem.

Bubba, który po tamtym sezonie został oddany do Phoenix, a potem do Chicago, gdzie jednak nie rozegrał ani jednego meczu, oprócz tego, zasłynął także tym, że grał zawodowo w kosza mimo iż w obydwu nogach zamiast kości piszczelowej miał metalowe pręty (a grał zawodowo jeszcze w Grecji, Filipinach oraz ligach CBA, USBL i ABA, a także w Harlem Globetrotters). Czyli Bubba - dziś asystent trenera na swoim byłym uniwerku Austin Peay - nie tylko grał dla Dona Nelsona, ale rzeczywiście był wyjątkowy.

No i nie zapominajmy, że nazywał się Bubba.

kostrzu

Copyright © Agora SA