Poligon: Jeden mecz z życia sędziego

Raz, raz, raz, próba mikrofonu... Raz, raz, trzy, trzy, trzy... Dobra, panowie, szybko, stanowczo, odważnie i uważnie. Żeby nam żaden spalony nie umknął, żadna ''jaskółka'' oczu nie zaćmiła i żeby nam się nie kopali za bardzo. Bramkarz gotowy?... Drugi bramkarz?... DRUGI! Ej! Teraz go na pogaduszki zebrało... Tak, jeszcze sobie popozuj do zdjęcia, a my sobie posiedzimy, kawki się napijemy... Panowie, niechże go który trąci, bo czasu nie ma. Gotów? No, wreszcie. No to - jak mówił pan Zagłoba w Lipkowie - ''W imię boże! Zaczynajcie''.

Chłodno jest, ale się rozgrzejemy. No chyba, że znowu zagracie tak ambitnie jak w kwietniu i cały mecz będzie można obsłużyć ze środka boiska - dwa kroki w lewo, dwa kroki w prawo, agresywność zero. I jeszcze wieje. Może trzeba było ubrać jeszcze jedną koszulkę... Założyć! Założyć! Znowu mi kobita głowę zmyje, że nie mówi się ''ubrać''. Znowu się zacznie: ''W co ty chcesz ubrać tę koszulkę, może w cfeterek?'' i ''jest napisane'', a nie ''pisze''. No bo jak się jest osoba publiczną, blablabla. Akurat mnie będzie reporter pytał o ubranie... A grajcież coś, bo zimno!

No, co jest, Maciuś? Spalony? No to spalony, ze mną jak z dzieckiem i gwiżdżemy. Rzeczywiście, szybki jest ten napastnik. Ale przy tym rudym stoperze to chyba przestanie być szybki, tamtemu już oko lata ze złości i trzeba będzie się poprzyglądać, żeby mu jakiejś krzywdy nie zrobił... Faul! Proszę, gramy... Kurczę, chyba źle założyłem ten zestaw słuchawkowy, jakby trochę obcierał... Dobra, nie narzekajmy - i tak jest fajny, lekki i poręczny. Pamiętam moją pierwszą komórkę - gdybyśmy czegoś takiego używali, to chyba bym ją musiał na taczkach po murawie wozić, bo przecież bym nie udźwignął. Niemcy w ''Czterech pancernych'' takie mieli. ''Hier Gustav! Hier Gustav! Hörst du mich?'' A teraz, proszę - kultura, miniaturyzacja, ergonomia, prawie się nie czuje, że jest... A pamiętacie ile śmiechu było, jak Grzesio po meczu zapomniał zdjąć i całą rodzinną kolację nam nadawał na żywo, prysznic i potem jak... to... hyhyhy... no, jak z dzieckiem matematykę odrabiał, magister biedny, co mu niby logarytmy z ręki jedzą. I rękę przy okazji też.

Siódemeczka, nie kopiemy od tyłu! Jeszcze raz i będzie kartka, więc uaziaj, uaziaj, hehehe... Tak, tak, nie pan jego, tylko on pana, oczywiście. Taki brutal, tak strasznie pana ''achillesem'' w czubek buta uderzył, ojejku... Czy oni myślą, że tego nie widać? Trzy metry od arbitra, a ten się w kosiarza umysłów bawi i jeszcze potem prosto w oczy łże. Nie, nie dyskutujemy! Nie dyskutujemy! Gramy! Tam jest piłka... A to gadaj jak masz ochotę, a ja muszę teraz akcję gonić... Kurczę, gada dalej. Nie ma już do kogo, bo wszyscy pod grą, ale gada...

Rany, ale młocka... Tak, tak, wiem, że boli, bardzo boli, biedny piłkarz, biedny. Zły pan sędzia, że nie zagwizdał. Może by i zagwizdał, gdyby był chociaż jakiś kontakt, a nie pad dramatyczny, bo się powiew poczuło. Swoją drogą, po cholerę się tak kładą przed polem karnym? Stały fragment gry... 50 procent tych stałych fragmentów i tak idzie w mur, 40 procent w narożnik boiska, a z reszty to się nawet bramkarz śmieje. Aż szkoda w ogóle po gwizdek sięgać, bo i tak na zmarnowanie to wszystko.

Co dlaczego? Nie trzeba go było za koszulkę ciągnąć. No pewnie, że pan nie ciągnął, skąd? Tamten już tak po prostu ma od dziecka, że nogi biegną trzy metry przed głową, a koszulkę to pęd powietrza naciągnął w balon, nie? Och-żeż, stąd wiem, że pan tę koszulkę jeszcze w ręce trzyma! W lewej! Maciek, widziałeś gościa? Weź, zwróć na niego uwagę, bo to jakiś cwaniak. Słucham? No, teoretycznie mógł nie udawać, ale wolę myśleć, że jednak sobie jaja robił.

Hyyyyy... hyyyyyy... hyyyyyy... już nie to zdrowie. Co to się z człowiekiem porobiło? Żeby jedna kontra mnie tak wykańczała? Kiedyś to się goniło od linii do linii i nawet nie zakłuło, teraz jeden szybszy wypad i płuca chcą iść do domu, a żołądek - do zarządu, bo tam się nie biega, tylko dostojnie kroczy. A propos, gdzie siedzi obserwator? Maciek, widziałeś obserwatora? W VIP-owskiej? To niedobrze, będzie miał dobry przegląd. Najbardziej lubiłem tego Iksińskiego z Jędrzejowa - wzrok miał słaby, to siadał bliżej jednej bramki i wystarczyło tylko pamiętać, bliżej której, a resztę boiska można było odpuścić.

Był spalony? A mnie się wydawało, że był. No wiem, że byłeś bliżej, ale to było czterdziestometrowe podanie, to jak miałeś zauważyć? A zresztą, co mi tam, mam alibi to gwiżdżemy. I jeszcze raz sobie zagwiżdżemy... i jeszcze raz... Rany, jaka nędzna kopanina. Panowie, gramy na gwizdek dobrze? Ty, Maciek, zrobimy im ten numer na wyczekanie? Dobra, hehehe... Gotowi? Proszzzz... Raz... dwa... i.. gwizdek do ust... nadymamy się i... i panowie, chyba mur jest za blisko? Poprawiamy. Hehehe, widziałeś, jak tamten ruszył do piłki?... To jeszcze raz. Prosz... Gotowi? Gwizdek, nadymamy się... i... Moment! Moment! But mi się rozwiązał... Ale wyskoczył, widziałeś, Maciek? Już prawie kopnął, hehehe... To co jeszcze raz, czy gramy normalnie? Oj, no proszę, jeszcze raz... Gwizdek, powietrze i... i panowie, ale nie pchamy się, nie trzymamy, nie zmuszajcie mnie, żebym sędzią Webbem... Hehehe... Dobra, gramy wreszcie, bo się nam popłaczą.

Bo faul! Trzymał go pan... Ale pan pierwszy... Ale to on upadł!... Ale to była ich kontra!... I pan mnie też!... I ja pana też!... Och, ty! Numer, proszę pokazać... Gdzie jest ta kartka? Czerwona nie, legitymacja... fotografia... Chleb, kilo pomidorów, olej.. nie, to nie to... Gdzie.. O, jest! A, nie - to z parkingu. Oj, jest - proszę uprzejmie, żółciutka jak skowronek. Skowronek?... Kanarek! Tak, kanarek! A propos, Maciek, nie wiesz, gdzie się płaci za jazdę bez biletu? No, nie mogłem znaleźć, widziałeś, że porządek mam w notesie jak w związku, nie wiadomo, co, gdzie, zresztą nie skasowałem i w końcu mnie dorwali. Trzy przystanki od domu, wyobrażasz sobie? Dziewiątka, tak? Nie, ja akurat pięćdziesiątką, ale kartkę dostała dziewiątka.

Masiech, błesiesieehyyy hadziabuhuhuhuee ślurbslurb! Tfu! Sorry, czasem zapominam wyjąć gwizdek i mi trochę dykcja siada. Mógłbyś uspokoić tego trenera z lewej? Cały czas tam szaleje i po technicznym jedzie, a ten mi nawija , streszcza i rozprasza. Weź mu powiedz, że jeszcze raz i potruchta sobie na trybuny, przecież gościa widać z VIP-owskiej i jak obserwator zobaczy... Nie, nie technicznemu powiedz, tylko trenerowi. A ty się trzymasz? Co ci tam krzyczą z trybun? Że co? E, to cienko - Grześkowi kiedyś od ''sufraganów'' pojechali, a jeden taki to przez całą drugą połowę wrzeszczał ''ty odysejo!...'' Nie, nie tylko, ale tylko to się nadaje.

Proszę, niech lekarz wejdzie. Tylko, panowie, zabierzcie mi go z boiska i niech przynajmniej minutę odsiedzi za linią, żeby obciachu nie było. Oczywiście, cierpi, nogę mu urwało i płuca na dodatek, ale ja za stary wróbel jestem i widzę, że się chichra. Niechże go pan choć dla niepoznaki popsika tym całym dezodoro, przecież ludzie się będą śmiać. A co macie w tych bidonach? Serio? To czemu takie różowe? Yhy, pierwiastki śladowe... To dajcie no łyka tych pierwiastków.

Rany boskie, Maciek, ratuj! Zasłonili mnie na moment. Był ten karny? Czekaj, podejdę... Stary, skup się, był karny czy nie było? Musiałeś widzieć! Dotknął piłki, czy zahaczył o nogi?... Wiem, że był kontakt, od połowy boiska był kontakt, ale czy na karnego? Nie cytuj mi tu przepisów, tylko mów, czy gwiżdżemy? No pewnie, kultura, że szukam alibi, a co myślałeś? A teraz pokiwam grzecznie głową, jakbyś mi udzielił cennej informacji i nie zagwiżdżę. Bo nie wiem, a jak nie wiem... Czekaj, Piotrek macha... Że nie było? Ufff! Dobra, nie było - od bramki. Co? Nie wiem, może mu ktoś z ekipy na monitorze sprawdził. Nie wiem, nie chcę wiedzieć, ważne, że nie było... a panowie się odsuwają! Bo nie było! Dobra, obejrzę, ale teraz wracamy do gry! Nie dyskutujemy! Nie, nie dyskutujemy! Pan mówi, ja nie słucham, koledzy grają. Kurczę, rzeczywiście grają i to daleko stąd. To co, ścigamy się i kto ostatni przy akcji - ten trąba?

Hyyyy.... hyyyy... Bo faul! Taktyczny!...Hyyyyy... Licho tam taktyczny, po prostu nie nadążałem i nie chciało i się was gonić, a na was przecież można liczyć, zawsze któryś któregoś kopnie, zawsze któryś któregoś łokciem potraktuje, zawsze jest co gwizdać.

Bramkarz, gramy! Nie cabajujemy! Czego? Wiem, że gra na czas, niech się pan nie martwi, wszystko się doliczy. Jego trzymanie się doliczy i tę rozmową też się doliczy. No to będziemy grać jeszcze godzinę. Hej! Stop! To było chamskie bardzo! Jak można tak łokciem po twarzy? Odwracamy się i pokazujemy numerek! Kurczę, gdzie jest ołówek?... A w spodenkach?... Cholera, musiał mu wypaść pod tamtym polem... I co ja... Upominam pana bardzo surowo! Żeby mi to było ostatni raz! Przy następnym takim wejściu będę bez litości! Proszę, gramy... Maciek, rzuć okiem, czy ten z siedemnastką się śmieje? Wiem, że mam bliżej, ale nie mogę się odwrócić, bo jeszcze by się domyślił... Śmieje się, tak? Cholera...

Tak, doliczamy. Nie wiem... a zapal trzy minuty, tyle się zawsze uzbiera z autów i fauli. Czy z faulów? Maciek, jak się mówi ''fauli'' czy ''faulów''. A co, meczem mam się zajmować? Przecież oni już też czekają na koniec jak na zlitowanie, nawet im się nie chce wejść w pole karne. No właśnie nie wiem, ale jakoś tak głupio kończyć bez doliczania.

Dobra, dość tej męki. Koniec. Dziękuję panowie, udało się przeżyć kolejny mecz. Piotrek, leć na zaplecze niech ktoś sprawdzi tego karnego. Aha, już? I co? Taaa... Bo widzicie, panowie - grunt to sokole oko, zimna krew i umiejętność podejmowanie precyzyjnych i słusznych decyzji. Macie szczęście, że machacie takiemu arbitrowi, nie? Tak, do widzenia, dziękuję. Tak, bardzo dobry mecz - świetnie graliście taktycznie, cóż za dyscyplina! Tak, wyjątkowo czysto. Dziękuję, do zobaczenia...

Andrzej Kałwa

Poligon to rubryka Z czuba.pl w której Andrzej Kałwa pisze o polskiej ligowej rzeczywistości, która jaka jest - każdy widzi, a niektórzy nawet sądzą, że ją rozumieją.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.