Pierwsza piątka tygodnia NBA według Z Czuba

Minęło 19 tygodni od zakończenia sezonu 2009/2010 i ledwie kilka godzin od rozpoczęcia nowiuśkiego, lśniącego, opatrzonego cyferkami 10/11. Wczoraj w nocy po raz 47 wystartowały rozgrywki NBA - o pierwszych meczach przeczytacie gdzieś tutaj, a o całej reszcie w ostatnim preseasonowym odcinku PPT - cyklu o lidze, w której Admirał zdarzał się.

Patrick Ewing Jr. i inni

Patrick Ewing Jr.Patrick Ewing Jr. fot. internet

Koniec rozgrywek przedsezonowych oznaczał m.in. nieuniknione cięcia w szerokich kadrach zespołów, które co roku zostawiają na lodzie przynajmniej kilkunastu zawodników, którzy zostają z uściskiem i dobrym słowem od gąski. Nie inaczej było w tym roku - zapytajcie chociażby Patricka Ewinga Juniora, który po raz drugi w ciągu trzech lat został ostatnim zawodnikiem usuniętym po obozie treningowym z rostera byłej drużyny swojego obficie pocącego się taty. Przyznaję, że kibicowałem aby młodemu Ewingowi udało się zakotwiczyć w Nowym Jorku, bo to po prostu fajna historia. Ale cóż, znów nie wyszło. Szkoda mi jednak nie tylko Ewinga - oto pozostali zwolnieni w ostatniej chwili gracze, których (o ile nie uda im się znaleźć pracy w innych drużynach) będzie mi w tym sezonie brakowało:

Adam Morrison (zwolniony przez Washington Wizards): Kto teraz będzie najsmutniejszym koszykarzem ligi?

Mario West (Boston Celtics): Kto teraz będzie najgorszym pełnoprawnym zawodnikiem NBA?

Chris Quinn (Philadelphia 76ers): Kto teraz będzie miał najbardziej kozacki profil na NBA.com?

Chris QuinnChris Quinn fot. nba.com

Marcus Landry (Sacramento Kings): Pomijając fakt, że to naprawdę niezły, pracowity i wciąż rozwijający się zawodnik, bardzo chciałem żebyśmy znów mieli braci w jednej drużynie NBA.

Darius Miles (Charlotte Bobcats): Szczerze się wkurzyłem, że dla Milesa zabrakło miejsca w składzie Bobków. Bardzo chciałem w tekście ''30 ćwierknięć z nadchodzącego sezonu NBA'' umieścić tweeta Milesa, który brzmiałby:

łuuu łidiługa łudi łudiłada

Tracy McGrady (Detroit Pistons)

Oto znaleziona przez blog Basketbawful notka dotycząca T-Maca:

Chris Quinn

8 minut akcji w meczach przedsezonowych sprawiło, że McGrady'emu zmęczyły się nogi. Taaak, na pewno zobaczymy w Detroit renesans T-Maca - w ten czy inny sposób.

Corey Maggette (Milwaukee Bucks)

Chris QuinnGETTY IMAGES/Ezra Shaw

Właściciel najlepszej ksywy w historii sportów zawodowych przyszedł do Milwaukee aby pomóc im w dwóch ważnych aspektach gry w koszykówkę - zdobywaniu punktów i pojawianiu się na linii rzutów wolnych. W przedsezonowym spotkaniu z Minnesotą ''Bad Porn'' postanowił potraktować swoją rolę bardzo dosłownie. Tak dosłownie, że bardziej się nie dało: Maggette zdobył 17 punktów w niecałe 14 minut, wszystkie z nich zdobywając wyłącznie z rzutów osobistych (17-20). Gdyby był to regularny mecz, skrzydłowy Bucks byłby jedynym zawodnikiem w ciągu ostatniego ćwierćwiecza, któremu to się udało. Do tej pory graczem, który zdobył najwięcej punktów nie trafiając ani jednego rzutu z gry był Darrick Martin (15 w 1996 roku).

Courtney Lee (Houston Rockets)

Courtney LeeCourtney Lee GETTY IMAGES/Kevin C. Cox

Zanim jeszcze sezon się zaczął już mamy zwycięzcę w kategorii ''Najgłupsze zagrania w końcówce, które kosztowało drużynę wygraną''. Oto ostatnie dwie minuty meczu, które zaczęły się od ośmiopunktowego prowadzenia, a powinny skończyć jednopunktowym zwycięstwem, gdy Courtney Lee nie zrobił tego co zrobił na ułamki sekund przed końcem (1:25 w poniższym wideo):

Evan Turner (Philadelphia 76ers)

Evan TurnerEvan Turner GETTY IMAGES/Dilip Vishwanat

Andre Iguodala ogłosił wprowadzenie nowych porządków w Sixers - od teraz każdego kolegę, który pomyli jakieś informacje, będzie karał ''powdersmackiem'' czyli swojskim ''plaskaczem'' dłonią pełną zasypki. Pierwszą ofiarą został debiutant Evan Turner który źle zapamiętał godzinę odjazdu autobusu klubowego.

Nie jest to może najwyższych lotów dowcip jaki można zrobić pierwszoroczniakowi, ale mi osobiście zakręciła się w oku łezka. Weteran policzkujący publicznie debiutanta? Skąd my to znamy? Podpowiedź: z prawie co drugiej PPT, bo nie przepuszczam okazji aby pokazać ten filmik...

Nie martw się Evan. Wszystko będzie dobrze.

Retro gracz tygodnia: Lloyd Daniels

W tym poddziale ''Pierwszej piątki tygodnia'' będziemy przy pomocy wehikułu czasu napędzanego energią kinetyczną wytworzoną poprzez tik Mahmouda Abdul-Raufa, przenosić się do NBA z lat 90. ubiegłego stulecia i przypominać pokrótce sylwetki jej bohaterów. Ale nie tych głównych, o których pamięć trwać będzie wiecznie, tylko tych z drugiego planu, o których pamięć definiuje tamten złoty czas dla koszykówki zaoceanicznej i jej kibiców w naszym kraju. W końcu w internecie nostalgia sprzedaje się równie dobrze co seks.

Lloyd DanielsLloyd Daniels GETTY IMAGES/Al Bello

Włączyłem sobie niedawno na YouTube skrót meczu, w którym David Robinson rzucił 71 punktów . Oglądałem kolejne akcje i nagle zacząłem się zastanawiać ki Daniels jest ciągle wspominany przez komentatorów. Szybki risercz i jeszcze szybkie plaśnięcie się w czoło: toż to Lloyd Daniels! Nie dziwię się, że zapomniałem o jego istnieniu mimo iż musiałem widzieć go w jakichś meczach Spurs pokazywany w TVP, bo jego kariera, mimo wielkiego talentu, przeszła bez echa. Nie dziwię się też, dlaczego nagle wspomnienia powróciły - to jedna z tych mord , które trudno zapomnieć. Kolejny szybki risercz i okazało się, że Daniels ma wyjątkowo ciekawy życiorys. W połowie lat 80. uważany był za najbardziej utalentowanego zawodnika z nowojorskiej szkoły średniej od czasu Kareema Abdul-Jabbara. Mało tego - mówiono, że jest Magikiem Johnsonem z rzutem Larry'ego Birda W 1986 roku trafił na uniwerek UNLV - oczywiście na stypendium sportowe, bo w tamtym czasie prawie w ogóle nie potrafił czytać. Umiał za to sprawiać kłopoty - parę miesięcy później kupił narkotyki od policjanta incognito i wyleciał ze szkoły.

Na zawodowstwo przeszedł więc już w wieku 20 lat, ale do NBA miał trafić dopiero 5 lat później. Pałętał się po CBA, lidze nowozelandzkiej, greckiej, tureckiej, USBL oraz GBA - gdzie rozegrał pełny sezon zdobywając tytuł MVP. W międzyczasie był wywalany z drużyn za pijaństwo, nie trzymanie formy oraz trzykrotnie lądował na detoksie. W 1989 roku został postrzelony trzykrotnie w klatkę piersiową. Normalnie tego typu kariery kończą się mniej różowo (nie mówiąc o tego typu postrzałach), jednak do Danielsa los uśmiechnął się w 1992 roku, kiedy trenerem Spurs został były coach z UNLV Jerry Tarkanian, który postanowił dać szansę swojemu byłemu graczowi.

W NBA Daniels utrzymał się pięć sezonów, w trakcie których dał się poznać jako gracz nieobliczalny także w dobrym tego słowa znaczeniu. Kiedy odszedł pod dwóch latach z San Antonio (w najlepszym, pierwszym sezonie zdobywał 9,1 punktów w 77 meczach), zaczął serię kilku-kilkunastomeczowych przygód z pięcioma klubami NBA - kolejno z Sixers, Lakers, Kings, Nets i Raptors. Nigdzie nie zagrzał miejsca, ale potrafił natychmiast odcisnąć swoje piętno - w pierwszym meczu dla Raptors zdobył 22 punkty, a w jednym z 25 meczów jakie rozegrał w barwach Jeziorowców rzucił 20 punktów w drugiej połowie, prowadząc swoją drużynę do wygranej. Dzięki temu 14 meczów tamtego sezonu (94/95) rozpoczynał jako pierwszopiątkowy shooting guard Lakersów. Kluby bały się jednak jego pozaboiskowych problemów i w wieku 30 lat zamknęły się za nim drzwi do NBA.

Nie wiem jak radzi sobie teraz, choć ostatni, datowany na maj 2007 news jego dotyczący mówi o tym, że został oskarżony o włamanie do domu swojej dziewczyny. Kobieta wezwała policję po tym jak wróciła do mieszkania i zastała Danielsa siedzącego na jej kanapie z piwem w ręku.

kostrzu

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.