Czemu nas tam... Zaraz, zaraz

Na poważniejsze analizy jeszcze przyjdzie czas, na razie napiszę tylko jedno: zawsze zazdrościłem kibicom drużyn, które w wielkich turniejach nie klękają przed mocniejszym rywalem tylko po prostu dają z siebie wszystko. Na ogół to nie wystarczy i kończy się porażką, ale czasami kończy się sensacją. Zawsze wtedy pytałem - dlaczego polskie drużyny tak nie mogą. Dziś okazało się, że jednak mogą. No, przynajmniej jedna.

Dziś na naszych oczach zakończył się kolejny etap procesu, który możemy oglądać od kilku lat, a któremu na imię Lech Poznań - prawdziwy klub piłkarski. W poprzednich odcinkach Lech inwestował w siebie - kupował mądrze, mądrze też sprzedawał, a mecze w pucharach traktował jak święto, jak okazję do nauki, a nie bolesny przymus, który trzeba odbębnić, zanim będzie można wrócić do ciepłego grajdołka. Dzięki temu rozwijał się - zarabiał pieniądze, ale przede wszystkim wiedzę.

Tam, gdzie inne polskie drużyny na ogół musiały zajmować się psychologią i stanem głów swoich piłkarzy - Lech mógł zajmować się sportem. W tym sezonie wreszcie zbiera tego owoce i nawet największe nazwy nie wzbudzają w jego zawodnikach strachu, ale chęć walki. Czasem, jak w meczu z Juventusem - walki nierozstrzygniętej. Czasem - jak dziś - walki zwycięskiej.

Czy po dzisiejszym meczu - nie tylko wyniku, ale naprawdę całym meczu - można jeszcze mieć wątpliwości, że to w smutnej polskiej piłce to póki co jedyny taki klub?

Piotr Mikołajczyk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.