Dziesięć mgnień Ligi Mistrzów

Rafa Benitez nie stracił głowy, choć pewnie całkiem solidna porcja włoskich dziennikarzy dzierżących karteczki z listami jego następców (i pewnie niemała kibiców Interu dzierżąca widły i pochodnie) mocno mu w tym kibicowała. Patrząc po meczu z Barceloną Panathinaikos stracił coś więcej, niż głowę. Real Madryt stracił dwóch piłkarzy i całkiem wydaje się z tego zadowolony. Oto krótki przegląd wydarzeń z ostatniej kolejki rozgrywek, w których dwójkowa akcja Dudka-Ibrahimović zdarzyła się.

Głowa Beniteza

Włoskie media twierdziły, że od wyniku środowego meczu zależało, czy Rafa Benitez pozostanie na stanowisku. Inter wygrał, czy może raczej wyszarpał zwycięstwo, więc można się spodziewać, że prasowe poszukiwania następcy Hiszpana zwolnią chociaż na moment. No, chyba, że jednak to nie dociekania zwolnią, a prezes Moratti, który zapewne wolałby zjeść kilogram cytryn i popić beczułką musztardy niż patrzeć na taki Inter, jak w środę. Po drużynie, która w zeszłym sezonie niepowstrzymanie parła po potrójną koronę dziś zostało wyłącznie parcie, ale bynajmniej nie niepowstrzymane. W środę najlepszym zawodnikiem Interu był strach piłkarzy Twente przed Wielkim Interem. Na nieszczęście dla Beniteza - ten zawodnik już w tym sezonie nie wystąpi.

Kartki Mourinho

Sergio Ramos, sędzia Craig ThomsonSergio Ramos, sędzia Craig Thomson REUTERS/UNITED PHOTOS

Dyskusja o tym, czy manewr kartkowy Jose Mourinho był dziełem geniuszu, czy może zbrodnią na futbolu (jakby jedno wykluczało drugie) będą zapewne przypominać pewien opiewany w klasycznej polskiej felietonistyce wykład na temat sztuk pięknych. Na którym prelegent, po pierwszym zdaniu wyjął kartkę i powiedział ''ale po co ja mam to mówić, jak ja mam tu wszystko zapisane na karteczce'', a po kolejnym ''ale po co ja mam to czytać, jak ja mogę wszystko powiedzieć z głowy''. A potem: ''ale po co ja mam to mówić''... No, generalnie chodzi mi o to, że zwolennicy jednej i drugiej teorii będą się kręcić w kółko, bo w zasadzie żadnej odpowiedzi nie ma. Może poza taką, że jest ona wynikiem polityki UEFA (i FIFA zresztą też), która bardzo chciałaby piłkarzy za kartki wykluczać tak, żeby nikt broń Boże nie został wykluczony. Bo to i sponsor może kręcić nosem i telewizja, jak przez jedną głupią kartkę w finale nie zagra największa gwiazda...

Krótko mówiąc, nie pochwalając pomysłu Mourinho, bo zmienił on końcówkę meczu w cyrk i to mało zabawny, nie winiłbym go przesadnie, bo tylko wykorzystał debilne przepisy wymyślone przez kogoś innego. Oczywiście cały misterny plan portugalskiego szkoleniowca może pójść tam, gdzie miał pójść plan Stefana Siary Siarzewskiego po twardym lądowaniu Jose Arcadio Moralesa, bo w regulaminie UEFA są odpowiednie paragrafy, a celowe dostawanie czerwonych kartek spokojnie dałoby się podciągnąć pod niesportowe zachowanie. Ale kto chce się założyć, że sprawa rozejdzie się po tym, po czym zwykły się rozchodzić takie sprawy? Tak? Słucham, Kwestorze? No tak. Niech zgadnę, pigułki z suszonej żaby znowu się skończyły?

Prężenie muskułów przed Gran Derbi

Leo MessiLeo Messi AP/Petros Giannakouris

Od jakiegoś czasu Barcelona i Real próbują się nawzajem przestraszyć - strzelają rywalom po pięć bramek, a jak się rozpędzą, to i osiem się zdarza. Podobnie było w tej kolejce Ligi Mistrzów, która dla obu zespołów stanowiła próbę generalną przed poniedziałkowym starciem tytanów. Zaczął Real. ''To co, prężymy?'' - zapytali piłkarze. ''Prężymy'' - odpowiedział Jose Mourinho. Naprężyli. Cztery razy. Na wyjeździe. Trochę ułatwił im zadanie fakt, że Ajax postanowił zagrać w otwarte karty, otwartą piłkę i pójść na wymianę ciosów oraz uprzejmości. Czegoś jednak w tej wymianie nie dopracował, bo ciosy wyprowadzał głównie Real, Ajax natomiast wyprowadził cios. Jeden. W każdym razie jeden celny. Co daje 1/4 ciosu na każdego przebywającego na boisku napastnika Ajaxu.

Panathinaikos zastosował taktykę dokładnie odwrotną i postanowił niczego z Barceloną nie wymieniać, a najlepiej w ogóle trzymać się od niej z daleka. Przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe w ciasnej przestrzeni boiska piłkarskiego. Jeśli za jakieś 3000 lat, po zagładzie nuklearnej i końcu-cywilizacji-jaką-znamy, jakiś archeolog znajdzie gdzieś nadpalony arkusz statystyczny z tego meczu będzie się pewnie zastanawiał, jak mógł wyglądać mecz, w którym jedna drużyna była przy piłce przez 73 proc. czasu gry. Odpowiadam - nudno. I nawet trzy bramki strzelone przez Barcelonę tego nie zmienią, bo prawdopodobnie tyle strzeliłby w środę Panathinaikosowi klucz dzikich gęsi, gdyby nie odleciał już na zimę.

Kanonier z Bursasporu

Turgay Bahadir i Pablo BatallaTurgay Bahadir i Pablo Batalla AP/Fernando Bustamante

Przez siedem długich dni i siedem długich nocy walczyłem z poczwarą... Nie, to nie to. Ale podobne. Przez cztery i trzy czwarte długiej kolejki Ligi Mistrzów Bursaspor czekał na pierwszego gola. W końcu się doczekał - w 69. minucie meczu z Valencią zdobył go Batalla. Pewnie i on i jego koledzy cieszyliby się z niego trochę bardziej, gdyby Valencia nie prowadziła już w tym meczu 5:0. Inna sprawa, że takie okoliczności przyrody dobrze pasują do zdobycia pierwszej bramki przez drużynę, której bilans bramkowy wynosi obecnie 1-15. W zasadzie Bursasporowi ten gol może przynieść więcej szkody niż pożytku - nie zdobycie w sześciu meczach Ligi Mistrzów ani jednej bramki to zawsze jakiś rekord, niekoniecznie może chlubny, ale nie do pobicia. A tak?

Rockowe wzorce trenera Cluj

Nagrodę dla najśmieszniej rozwalającego ławkę rezerwowych trenera wygrywa trener CFR Cluj Sorin Cartu. Mecz z Basel był dla jego piłkarzy meczem o wszystko... No, o wszystko, co jeszcze było do zdobycia: gdyby go wygrali - mieliby w zasadzie w kieszeni trzecie miejsce i grę w Lidze Europejskiej. Jego piłkarze jednak nie wygrali. W zasadzie - wynik 0:1 jest zaskakujący o tyle, że z wydarzenia na boisku lepiej oddawałby wynik o jakieś cztery bramki dla Basel wyższy. Cartu się to nie spodobało, na tyle, że nie bawiąc się w jakieś wengerowskie półśrodki - zamiast nędznej butelki z wodą zamordował ławkę rezerwowych

Jak stracić zwycięstwo i zrazić do siebie dowcipnisiów

Roma łatwo wygrała z Zagłębiem 4:0Roma łatwo wygrała z Zagłębiem 4:0 REUTERS/TONY GENTILE

Bayern prowadził do przerwy w Rzymie 2:0, ale ostatecznie przegrał 2:3. Aż się prosi, żeby ułożyć na ten temat jakiś kalambur, jakiś skecz, może wręcz krótką jednoaktóweczkę. Sęk w tym, że przed tą kolejką Bayern wygrał wszystkie cztery mecze, awans miał w kieszeni i generalnie wynik miał tam, gdzie pan może pana Majstra... Wężykiem. Ponuraki.

Niepokonani

Daniel SturridgeDaniel Sturridge REUTERS/ANDREW WINNING

Z kronikarskiego obowiązku - drugą taką drużyną była Chelsea, której nawet wystawienie pokaźnej grupy rezerwowych nie przeszkodziło w pokonaniu Żyliny. Choć pierwsza połowa dawała nadzieję...

Polacy

Dariusz DudkaDariusz Dudka REUTERS/CHARLES PLATIAU

Łukasz Fabiański zagrał cały mecz z Bragą, wpuścił dwie bramki, ale trudno mieć do niego o to pretensje. A na pewno mniejsze, niż do obrońców, dla których rywal biegnący przez pół boiska jakoś nie wydawał niczym niepokojącym. Dariusz Dudka zagrał w barwach Auxerre cały mecz przeciwko Milanowi i zaliczył asystę przy decydującym golu Zlatana Ibrahimovicia. Wszyscy, którzy zastanawiają się teraz, jak będzie się grało atakowi Jeleń - Ibrahimović powinni zastanowić się odrobinkę dłużej, niż pierwotnie planowali. O roli Jerzego Dudka w realowym spisku nie będę wspominać - nie do końca smaczne komedie szpiegowskie zostawmy może Mike'owi Myersowi.

Bramka kolejki

W środę ładnie strzelali Kaboul dla Tottenhamu i Joaquin dla Valencii, we wtorek z kolei Ibrahimović bardzo ładnym strzałem zakończył akcję Dariusza Dudki. Trochę korciło, żeby bramką kolejki wybrać pierwszego w historii gola dla Bursasporu, ostatecznie jednak zdecydowałem się na bramkę Alvaro Arbeloi. Nie dość, że gol bardzo ładny, to również pierwszy - i to nie tylko w Lidze Mistrzów, ale w ogóle w całym sezonie.

Awans

We wtorek do grona awansowiczów (zwanych też fazopucharowcami) dołączyły Olympique Marsylia, który na wyjeździe rozbił Spartaka Moskwa 3:0 oraz Milan, który Auxerre 2:0. W środę Liga Mistrzów uznała, że nie czas na detal i zaczęła przedsezonową wyprzedaż miejsc w fazie pucharowej. Ostateczne rozstrzygnięcia zapadły aż w trzech grupach - z grupy A wychodzą Inter i Tottenham, z grupy B Schalke oraz Lyon, któremu nie przeszkodziła nawet porażka 0:3, a z grupy C Manchester United i Valencia. Jedno wolne miejsce pozostało w grupie D, z której pewny awans ma już Barcelona, a o drugie miejsce korespondencyjny pojedynek stoczą w ostatniej kolejce FC Kopenhaga i Rubin Kazań. Dość bezpieczniej stawiać w nim na Duńczyków, którzy zagrają u siebie z Panathinaikosem, który nie walczy już o nic. I mimo wszystko wydaje się łatwiejszym rywalem niż również nie walcząca już o nic Barcelona.

Piotr Mikołajczyk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.