Po raz pierwszy od koszmarnej kontuzji Wasilewski pojawił się na boisku w maju, w końcówce ostatniego meczu poprzedniego sezonu z Saint Triuden. Jednak tamten występ był tylko po to, żeby pokazać, że duch w narodzie nie ginie. Choć nie od dziś wiadomo, że naród o nazwie ''Marcin Wasilewski'', mimo że wyjątkowo nieliczny, jest też niezwykle bojowy. Teraz jednak zaczyna się prawdziwa walka o powrót Wasyla do Futbolu przez duże ''F''.
- Po majowym powrocie, myślałem, że pójdzie już z górki. Przepracuję okres przygotowawczy i będę grał. Niestety, okazało się, że muszę mieć piątą operację (...) Wreszcie czuję, że z nogą jest tak, jak być powinno. Rozegrałem kilka pełnych meczów w rezerwach. Nadrobiłem zaległości fizyczne, wróciły moc, siła i szybkość. I ta poskładana noga już nie boli. Kiedy na nią patrzę, widzę, że znowu wygląda normalnie (...) Najgorsze mam za sobą, trzeba więc zakasać rękawy i ruszyć do przodu. Walka zaczyna się dopiero teraz - mówi sam Wasyl.
A my jesteśmy razem z nim. I wiecie co? Jesteśmy pewni, że się stęskniliście...