Siedem brzęknięć koto po fazie grupowej Pucharu Azji

Tak jak nie wiadomo dlaczego wolimy kolor niebieski od zielonego, krówki ciągutki od tej kruchej wersji i z jakich powodów na koniec dnia zawsze zostaje ciasto jagodowe, tak polskich kibiców piłkarskie mistrzostwa Azji interesują zdecydowanie mniej niż analogiczna impreza w Afryce czy Ameryce Południowej. A szkoda, bo impreza ciekawa, w której właśnie zakończyła się faza grupowa.

Wszystkie oczy zwrócone na Katar

Gdy tylko rodzina (hehe) FIFA ogłosiła Katar gospodarzem MŚ 2022 zrobiło się oczywiste, że przez najbliższe 12 lat wszyscy będą patrzeć szejkom na nogi. Tym bardziej więc Puchar Azji rozgrywany na ich terenie nadaje się na start tego futbolowego monitoringu. Trudno więc się dziwić, że Bruno Metsu, selekcjoner naftowej reprezentacji, przed rozpoczęciem zmagań siwiał w coraz szybszym tempie . Otwarcie turnieju dodatkowo przyprawiło go o ból istnienia. Katarczycy polegli z Uzbekistanem 0:2 i perspektywa wyjścia z grupy zrobiła się dla nich równie mglista jak perspektywa stworzenia udanego związku z Colinem Farrellem. Kolejne mecze okazały się już jednak popisem naftowych chłopaków. Najpierw ograli Chiny 2:0 a potem swoich "kumpli po szybie" z Kuwejtu 3:0. Dodatkowo gole strzelane przez Ahmeda czy Fabio Cesara nie zostały zdobyte końcem szczotki.

 
 

Postawa gospodarzy jak na razie jest więc zdecydowanie na plus. Chłopcy Metsu grają futbol poukładany i choć czasem brakuje zawodnika z wizją, to drzemie w nich potencjał. Niestety chyba nie tak duży, aby przeskoczyć Japonię - rywala w ćwierćfinale.

AAA. Wolny sektor oddam w dobre ręce

Jeżeli ktoś ma jakiegoś znajomego płetwala błękitnego, to śmiało może zabierać go na mecze Pucharu Azji 2011. Miejsce dla niego na trybunach spokojnie się znajdzie. Frekwencja podczas turniejowych potyczek zbliżona jest bowiem do frekwencji podczas ligowych zmagań nad Wisłą. W czasie meczów Kataru oczywiście zawsze mamy tłumy, ale w innych spotkaniach rzadko udaje się zgromadzić nawet 10 tysięcy. Na 21 zawodów, w których nie występowali gospodarze zaledwie siedmiokrotnie publiczność dopisała na pięciocyfrowym poziomie. Do tego należy dodać takie wstydliwe statystyki jak 2 tysiące widzów na meczu Japonia - Arabia Saudyjska. Albo na mundial 2022 będą zwożeniu uczniowie podstawówek z całej Zatoki Perskiej, albo nie będzie miał kto oglądać spotkania Szwecji z Meksykiem.

Komu koto...

Słówko wyjaśnienia - koto to tradycyjny instrument japoński. Wygląda tak:

 

....hrrrr..... Eee, tak. Na słuchanie tych kojących dźwięków zasłużyli sobie przede wszystkim piłkarze Iranu, którzy jako jedyni wygrali wszystkie mecze w grupie. Oparta na występujących w ojczyźnie zawodnikach ekipa działa z wdziękiem wyrachowaniem starego boksera. W oczy rzuca się talent młodego Karim Ansarifarda, zdobywcy zwycięskiej bramki w meczu z Koreą Północną.

 

Dobrze radzą też sobie faworyci - Australijczycy, Japończycy i południowi Koreańczycy. Osobne oklaski należą się Jordanii, która debiutując w Pucharze Azji od razu wyszła z niełatwej grupy. Mnie jednak najbardziej podoba się gra Uzbekistanu. Zawodnicy Vadima Abramova grają futbol pełen polotu, gracji i niemieckiej skuteczności. Prym wiedzie kapitan Server Djeparov (Seul FC) a dzielnie wspomaga go leciwy już były gracz Dynama Kijów - Maksim Szackich (obecnie Arsenał Kijów). Efekty gry Uzbeków bywają piorunujące.

 
 
 

Komu z koto...

Trudno powiedzieć, że postawa Korei Północnej (0:0 z ZEA, 0:1 z Iranem i 0:1 z Irakiem) jest zaskoczeniem. Należy raczej stwierdzić, że taktyka pt. "Muruj bramkę, muruj", która zawiodła Kimów na mundial do RPA okazała się niewystarczająca na kontynentalne potyczki. Kiepsko wypadły też Chiny a Arabia Saudyjska (mundialowicz 1994, 1998, 2002 i 2006) potwierdziła tylko, że przechodzi potężny kryzys. Potwierdzeniem niech będzie fakt, że już po pierwszym meczu (przegranym 1:2 z Syrią) stanowisko stracił portugalski szkoleniowiec Jose Peseiro. W ramach okrutnej ciekawostki należy odnotować obecność na turnieju Indii. Trzy porażki i bilans bramek 3-13 (0:4 z Australią, 2:5 z Bahrajnem oraz 1:4 z Koreą Płd.) jest wymowny niezależnie od szerokości geograficznej.

Gol czy nie?

Upiory Franka Lamparda z afrykańskiego mundialu przybyły również do Azji. W meczu Kuwejt - Chiny piłka kopnięta z rzutu wolnego przez zawodnika tej pierwszej reprezentacji po kiepskiej interwencji chińskiego bramkarza zatańczyła na linii bramkowej. Przekroczyła ją czy nie? Sędzia uznał, że nie. Ja mam wątpliwości.

 

Ewidentny błąd za to popełniono w meczu Bahrajn - Indie. Gol bowiem padł już po uderzeniu Renedy'ego, a uznano dopiero dobitkę Chhetriego.

 

Ile jeszcze takich sytuacji zaliczymy zanim FIFA zdecyduje się na zmianę przepisów?

Głupek turnieju

Faouzi Aaish był najlepszym zawodnikiem reprezentacji Bahrajnu w dwóch pierwszych meczach turnieju. Świetnie dryblował, podawał, pewnie wykonywał rzuty karne. Zdobył bramkę w spotkaniu z Koreą Południową, trafił też w meczu z Indiami. Zaprezentował też oryginalną cieszynkę.

 

W tym też spotkaniu, przy stanie 4:2 dla Bahrajnu, Aaish zaliczył w ciągu dwóch minut dwie żółte kartki. Drugą za beznadziejnie głupiego nurka . Nasz bohater nie mógł więc wystąpić w ostatnim kluczowym zwarciu z Australią. Bahrajn przegrał to spotkanie i odpadł z turnieju. Owacje na stojąco, geniuszu.

Co się wydarzy?

W 1/4 finału Katar zmierzy się z Japonią, Uzbekistan z Jordanią, Australia z Irakiem i Iran z Koreą Południową. Japonia raczej upora się z gospodarzami, Uzbekistan na pewno odprawi Jordanię, Australia namęczy się z Irakiem, ale wyjdzie z potyczki zwycięska. Stawiam też na Iran, który może nawet powalczyć o mistrzostwo. Nudno na pewno nie będzie.

Przemysław Nosal

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.