Igrzyska w Pekinie się otwierają Z czuba i na żywo

To jest ten dzień, to jest ta godzina. Magiczne 08.08.08 08:08 (wiemy, że tak naprawdę jest to 20:08), czyli 08.08.08 14:08. Zobaczyliśmy cuda, które skrzętnie ukrywano dopóki koreańska telewizja nie weszła i ich nie nagrała. Oficjalnie rozpoczęły się igrzyska, które tak naprawdę rozpoczęły się już w środę. Igrzyska - czas pokoju, choć jednocześnie gdzie indziej rozpoczęła się wojna.

13:08 Na godzinę przed magiczną datą nadal nie wiemy dokładnie, co jest w tej dacie takiego magicznego. Po dogłębnych studiach specjalny korespondent stwierdził, że liczba osiem jest w Chinach uznawana za szczęśliwą. Dziękujemy bardzo.

 

Dziś jednolity jak nigdy front Z czuba jest podzielony na Kompetentnego Korespondenta, który ma tę przewagę, że jest na miejscu i to, czego nie zrozumie, może zmyślić wmawiając wszystkim, że zasięgnął języka u Chińczyków oraz na nie tak kompetentnego, ale za to mającego władzę nad klawiaturą Tego Drugiego, który również będzie się mądrzył, bo ma łatwiejszy dostęp do wikipedii.

13:18 Korespondent już nadaje.

Jechałem z taksówkarzem, który mi powiedział, że zna kogoś, kto kupił bilet na ceremonię otwarcia za 5 tys. yuanów, a sprzedał za 200 tys. I nabywca i sprzedawca musieli być do siebie podobni, bo na biletach są zdjęcia.

Zawsze nam się wydało, że wszyscy Chińczycy wyglądają tak samo, ale myśleliśmy, że nie dla samych Chińczyków.

13:25 Jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic ceremonii, oprócz każdego, nawet najdrobniejszego jej szczegółu, jest czas jej trwania. Wiemy tyle, że trochę czasu dziś razem spędzimy, ale ile - Bóg jeden raczy wiedzieć.

 

Korespondent na pytanie gdzie jest odpowiedział, że w Pekinie. Wiadomo, że nie jest na stadionie i nie jest na placu Tiananmen. Wiadomo też, że jak na razie znalazł siedem miejsc, gdzie można było obejrzeć ceremonię i do żadnego z nich nie został wpuszczony, bo nie było już miejsc. Acha, mówimy nie o miejscu w znaczeniu "bar". Raczej w znaczeniu "stare miasto".

13:30 Za pięć minut relacjonować zacznie TVP, na razie leci "Klan". Bliżej nam nieznana ruda pani bardzo krzyczy na bliżej nam nieznanego wąsatego pana z muszką.

13:33 "Klan" się skończył. Prawie. W czasie napisów leci chyba "w następnym odcinku". Ta sama ruda pani temu samemu wąsatemu panu (tym razem w szlafroku) coś z przejęciem opowiada. Do Godziny Zero 35 minut.

13:37 Korespondent donosi:

Wymyśliłem sobie, że podczas ceremonii otwarcia igrzysk pójdę na Plac Tiananmen - wiadomo, czym jest to miejsce dla Chińczyków, i nie tylko dla Chińczyków zresztą. Odradzano mi tę wyprawę, ale cóż, uparłem się i koniec. Namawiano mnie coraz usilniej, ja wciąż byłem nieugięty, ale wreszcie musiałem ustąpić przed koronnym argumentem: dwóch zagdaniętych przeze mnie taksówkarzy stwierdziło, że mnie tam nie zawiozą, bo im moje życie miłe. - Zginiesz tam - rzucili pekińscy taryfiarze. - Na plac nikogo nie wpuszczą, a chętnych, by tam wejść będzie tylu, że po prostu Cię zadepczą. Koniec końców - nie będę na Tiananmen

13:40 TVP zaczyna relacjonować ze standardową, pięciominutową obsuwą i zaczyna od razu od nurtującego nas problemu - symboliki ósemki. Ujawnili - ósemka to symbol szczęścia, obfitości i powodzenia. Dzięki.

 

13:45 Wszyscy zastanawiamy się, jak odjechany sposób zapalenia znicza wymyślą Chińczycy. W ramach uatrakcyjniania oczekiwania - historia pochodni olimpijskiej .

 

Trzeba przyznać, że robią wrażenie.

 

13:50 Korespondent:

W związku z fiaskiem wyprawy na Tiananmen, zasięgnąłem języka (nie chińskiego, a angielskiego, dzięki miejscowej gazecie "Chin Daily") i udałem się na jedno z dziesięciu miejsc polecanych przez ów dziennik jako "znakomite do śledzenia otwarcia igrzysk". Trafiłem na twierdzę Coca-Coli. Coś jak wielkie (naprawdę wielkie) centrum handlowe, z wysokimi, trzymetrowymi murami i bramą. Wszystko w barwach napoju gazowanego. Jak na twierdzę przystało - chroniona znakomicie. Nie da się wejść bez biletu, który trzeba było rezerwować na długo przed tym, zanim grupa Feel zrobiła oszałamiającą karierę. Jednak ukryte wewnątrz twierdzy skarby - jak wielki ekran, ponoć największy w Azji, a to duża sztuka jest, na którym można śledzić ceremonię - kuszą, dlatego brama (mury mniej) szturmowana jest non-stop przez tłumy kibiców. Na razie wały się trzymają, lelum polelum.

13:59 Zaczyna się. Na razie są napisy. Nie wiemy jakie, bo po chińsku.

14:01 Najpierw błyszczało, potem pomachał, kto miał pomachać, a teraz strasznie wielu Chińczyków w błyszczących ubraniach wali w coś, co zupełnie nie przypomina bębny. Strasznie bębni.

14:02 Do zapalenia znicza jeszcze trochę czasu mamy, ale wiadomo, że na ten moment czekamy wszyscy najbardziej. Kris200 wieszczy, że wszystko odbędzie się tak:

 

Kto wie... ale ów zapalacz z pewnością coś łyknął, zanim buchnął. A kontrole antydopingowe szykują sie ostre.

14:05 Chińczycy chwycili za świecące na czerwono pałeczki. O, łał, zgasło światło. Teraz strasznie dużo błyszczących na czerwono pałeczek lata w powietrzu. Do godziny magicznej trzy minuty, chociaż po naszemu to się zaczęło.

14:07 Najpierw wiele osób ubranych na czerwono przeszło z prawej strony ekranu na lewą, a teraz znów zgasło światło i pojawiło się mnóstwo maleńskich światełek, które utworzyły koła olimpijskie.

 

Ktoś nad nimi fruwa. Nie widać zbyt dobrze - wiemy tylko, że jest kolorowy i obwieszony światełkami.

14:08 Olimpijskie kółka, które jeszcze przed chwilą leżały na ziemi, teraz uniosły się w powietrze. Nie pytajcie nas jak - nie mamy pojęcia. Ale wrażenie robiło niesamowite.

 

To już?

14:12 Zaczyna się ceremoniowa klasyka. Mała dziewczynka śpiewa, a inne dzieci niosą flagę gospodarza. Dzieci jest podobno pięćdziesiąt sześć i są ubrane w stroje narodowe różnych grup narodowościowych zamieszkujących Chiny.

 

Flagę przejmują żołnierze i przy dźwiękach hymny wciągają ją na maszt, czyli ceremonialnej sztapmy ciąg dalszy.

14:16 Przerwa w ceremonii. Puścili film prezentujący chińskie malarstwo i sztukę kaligrafii, który jednak płynnie przechodzi w wielki zwój otwierający się na płycie stadionu. Włodzimierz Szaranowicz nie omieszkał poinformować nas, że Chińczycy wynaleźli papier dziesięć wieków wcześniej, niż Europejczycy.

14:18 Trwa pokaz malowania ludźmi (nie mylić z malowaniem ludzi). Malowanie ludźmi to połączenie tańca nowoczesnego, łyżwiarstwa figurowego bez łyżew, klasycznego baletu i sztuk walki.

Korespondent:

Peregrynacji pekińskich ciąg dalszy. Udałem się do Hou Hai - to taki nasz Kazimierz, Rynek w Krakowie i warszawski Nowy Świat. Razem wzięte oczywiście. Generalnie: bar na barze, a w każdym telewizor. Żyć nie umierać. Tylko najpierw trzeba wejść. A żeby wejść, trzeba było zarezerwować tam miejsce. Trzy miesiące temu. Wszystko otoczone kordonem policji i różnych innych formacji: do tej pory widziałem 18 rodzajów mundurów. Dzisiaj zobaczyłem osiem kolejnych: komandosi, miejscowy SWAT, komando Foki i inne zwierza, oraz w stal odziani.

14:23 Malowanie ludźmi zakończyło się namalowaniem słońca nad górami. "Te pozornie chaotyczne ruchy okazały się aktem tworzenia" - podsumował Przemysław Babiarz na zakończenie.

 

Na płytę wchodzą tancerze ubrani w stroje tradycyjne, wielkie pióropusze i trzymający w dłoniach pierwsze chińskie książki, mająde postać powiązanych sznurkiem deseczek. Zaczyna się część prezentująca kolejny chiński wynalazek - druk za pomocą ruchomej czcionki.

14:26 Czczenie druku odbywa się poprzez pokazywanie ruchomych klocków układających się co pewien czas w chińskie litery.

14:30 Spod ruchomych klocków wyskoczyli ludzie, pomachali i natychmiast sobie poszli. Zaczyna się część inspirowana chińskim teatrem. Robi się kolorowo.

14:32 I już pojawia się pani w zwiewnych szatach z szarfami, niesiona przez ludzi na wielkim zwoju materii, co komentatorzy TVP błyskawicznie rozszyfrowali jako nawiązanie do jedwabnego szlaku. Albo całe życie spędzili na studiowaniu historii i kultury Chin albo bezczelnie zrzynają.

14:33 Korespondent wciąż poszukuje:

Jest, jest kolejne zagłębie barowe! Trafiam bez pudła. Mniej nieco popularne, bo nie ma żołnierzy, ale miejsc też nie ma. Podobnie jak w kilku innych. I ceny jakieś takie mało konkurencyjne: 400 yuanów na wejściu (ok. 125 zł.) Jak już trafi się tańszy, to nie ma klimatyzacji, a tu bez klimy nie idzie wytrzymać. Jak już jest klimatyzacja, to nie ma telewizora. W końcu udało się: taka miejscowa klubo-gospoda. Temperatura nie mordercza, jest telewizor i cenowo w miarę. Obok grupa Chińczyków metodycznie wlewająca w siebie litry wódki. Wcinają też orzeszki. Pałeczkami! Show must go on.

14:35 Trwa część pod tytułem szlak morski, przynajmniej jeśli wierzyć komentatorom. Czyli ludzie ubrani na niebiesko, wielki zwój imituje wodę, ludzie imitują łodzie...

14:39 Komentatorzy poinformowali, że teraz inscenizacja wojen opiumowych i zamilkli. Bardzo im dziękujemy, bo i muzycznie i wizualnie wygląda to wspaniale. Nie wiemy, czy za to ostatnie zdanie nie pójdziemy do piekła.

14:40 Pochwaliliśmy komentatorów, więc Włodzimierz Szaranowicz natychmiast zaczął się mądrzyć.

14:46 Wybuchły fajerwerki, po czym znów zgasło światło i pojawiły się światełka. I ludzie na wielkiej podświetlanej planszy.

14:48 Ciężko jest opisać abstrakcyje kształty, które teraz ukłądają świecący na zielono i niebiesko ludzie. Więc powiemy tylko: świecący na zielono i niebiesko ludzie ustawiają się w abstrakcyjne kształty.

Zaginiony na Igrzyskach Dziennikarz Tenisowy nadaje wprost ze stadionu:

Tu się nie da wytrzymać jest tak gorąco, że ze mnie i ze wszystkich 89999 ludzi obok mnie leją sie wiadra potu. Ale w sumie może i dobrze, bo ja mam krótkie spodentki, a George Bush, nie ma. Dobrze mu tak

14:50 Nad stadionem przeleciała mała dziewczynka. Ale źle sfilmowana i widać było sznurki, na których wisiała. Zaginiony na Igrzyskach Dziennikarz Tenisowy twierdzi, że Chińczycy najbardziej bali się deszczu, a deszcz byłby jedynym ratunkiem dla wszystkich ludzi na trybunach.

14:52 Zaginiony na Igrzyskach Dziennikarz Tenisowy:

Póki co Chińczycy nadają live. Mam na stanowisku telewizorek. I nie ma opóźnienia w stosunku do tego co dzieje się na stadionie, a właśnie jakaś pani ćwiczy karate. Ciekawe, czy tak samo będzie jak wyjdą reprezentacje narodowe. Inna sprawa, że nie wiem, czy obraz, który mam w telewizorku idzie jako sygnał TV na świat i Chiny...

A propos pani ćwiczącej kung fu (wiemy, że nie karate) - kto oczekiwał dziś jakichś pokazów nawiązujących do sztuk walki, ręka do góry. Tak właśnie myśleliśmy. Ale temu z nas, który oglądał niedawno ''Kung Fu Pandę'' całkiem się podoba. 14:54 Korespondent niesie pokój:

Siedzę w barze z Chińczykami, którzy choć coraz weselsi, to starają się interpretować dla mnie ceremonię otwarcia. Bardzo często pojawia się podczas ceremonii znak oznaczający "pokój". Okazało się, że imię Bohdan (moje imię, tak na marginesie) napisane po chińsku też zawiera ów znak. Pokojowo jestem nastawiony po prostu. Współbiesiadnicy podzielili się też opinią na temat reżysera ceremonii, Zhang Yimou. Wychodzi im, że kręci ładne filmy, ale cokolwiek proste, niedojrzałe, głupie po prostu. Cóż, wygląda na to, że nie samym chlebem Chińczyk żyje.

14:58 Teraz nad stadionem lata kosmonauta. Pojawił się wielki, niebieski glob, dookoła którego fruwają ludzie. Włodzimierz Szaranowicz bredzi o feng shui.

Zaginiony na Olimpiadzie Dziennikarz Tenisowy:

Skoro już wydali 40 milardów dolarów na obiekty, to nie mogli tu zrobić klimatyzacji?

15:01 Pojawił się lokalny Mietek Szcześniak, żeby zaśpiewać oficjalną piosenkę igrzysk pt. "Ty i ja".

 

Są, są! Wielkie trójwymiarowe wieloryby, które już zapewne widzieli wszyscy choć odrobinę zainteresowani igrzyskami. Jak dla nas wyglądają wściekle dwuwymiarowo, przynajmniej w telewizji. Ale wywołują wyjątkowo miłe skojarzenia .

15:05 Mietek Sześniak, który swoją drogą zapewne sprzedaje 400 milionów płyt, skończył. Mamy wielki pokaz fajerwerków. Podobno to koniec części artystycznej - tak przynajmniej twierdzą sinolodzy ze ściągawkami z TVP.

 

Fakt, że wieloryby pojawiły się tylko na kilkanaście sekund wszystkich rozczarował. Chyba zrobiliśmy im wcześniej zbyt wielką reklamę.

15:10 Rozpoczyła się parada ekip. Jako pierwsi idą Grecy.

 

Są już pierwsze zdjęcia z ceremonii - wyglądają tak:

 

 

Więcej do obejrzenia tutaj .

15:12 Kung Fu Korespondent:

Część ceremonii otwarcia ze sztukami walki była najlepsza. Tak twierdzą i Chińczycy pod wpływem, i ja. Była najciekawsza, i najstaranniej zrealizowana. Kung Fu Panda, jednak Kung Fu Panda! Za to ten fragment, w którym dzieci coś wykrzykiwały pozostawił pewien niedosyt: nikt nie potrafi mi powiedzieć, co wykrzykiwały. Choć teoria, że coś po chińsku raczej nie do podważenia.

Idzie Gwinea. Zobowiązujemy się do nie pisania nazw wszystkich defilujących krajów. Jeśli ktoś chciałby je przeczytać - polecamy atlas geograficzny. 15:15 Korespondent:

Ten facet, co tu przed chwilą śpiewał to, zdaniem moich rozmówców, chińska gwiazda estrady umiejętnie łącząca pop z klasyką. Na tyle umiejętnie, że na wszelkich dużych uroczystościach (a o inne w Chinach trudno) się pojawia śpiewająco. Śpiewa może i ładnie, za to w kategoriach urodziwości rodakom nie podoba się kompletnie: jest obrzydliwy - stwierdzili. I jeszcze ciekawostka: kamera pokazała przed dwie sekundy Władimira Putina. Poruszenie, jakie ten fakt wywołał pobiło nie tylko wokalne popisy śpiewaka, ale i rozpoczęcie ceremonii.

A to przepraszamy. To nie chiński Mietek Szcześniak tylko Piotr Rubik. Ewentualnie Marek Torzewski. 15:20 Zaginiony w Akcji Dziennikarz Tenisowy

Na nasze stanowiska dziennikarskie co chwila przynoszą nam przeróżne materiały prasowe, generalnie zalewa mnie już nie tylko pot, ale jakieś 3 kg makulatury. Głównie są to kompletne nudy - np. spisane przed stadionem opinie chorążych poszczególnych reprezentacji, co czują wnosząc flagę na stadion. - Wspaniałe uczucie, wieki zaszczyt itd. - odpowiada większość. - Skąd mnam wiedzieć? Będę wiedział jakie są moje uczucia, dopiero jak wniosę flagę - odparł Yao Ming, chorąży Chin. Ma u mnie za to małego plusika.

15:24 Na przemarsz Polaków, którzy będą 124. (chcielibyśmy, żeby to był żart) pewnie jeszcze sobie poczekamy, więc w międzyczasie ważna informacja - pierwsze złoto dla Polski już jest .

15:27 Korespondent zobaczył i uwierzył:

Zaczęła się parada i zainteresowanie ceremonią jakby osłabło. Wszyscy czekają na Chińczyków, i Polaków - jam to, nie chwaląc się sprawił. A w konkursie na najgłupsze stroje jak na razie bezkonkurencyjnie wygrywają chińscy oficjele. Wprawdzie obecni w barze spoglądają cokolwiek rzadziej na telewizor, to i tak oglądalność musi być gigantyczna. Gargantuiczna wręcz, że powołam się na "Kill Billa". Czytałem niedawno, że ceremonię otwarcia miało oglądać od 600 do 800 mln Chińczyków! Liczba wydawała się z kosmosu, ale teraz w stu procentach w nią wierzę. Ulice są puste, każdy, kogo pytałem zapewniał, że i on, i wszyscy jego znajomi będą oglądać ceremonię. Patrząc na ulice Pekinu, nie można się nie zgodzić: nikogo na nich nie ma.

15:30 Cały czas czekamy na Polaków. Oglądamy, oglądamy i musimy przyznać uczciwie - nie jesteśmy miłośnikami defilad. U porucznika Scheisskopfa zdecydowanie mielibyśmy przerąbane.

15:33 Za chwilę będzie szła Kuba. Zaginiony na Igrzyskach Dziennikarz Tenisowy podejrzewa, że będą histeryczne brawa.

 

Swoją drogą - być może właśnie strasznie się kompromtujemy, ale nie mamy pojęcia, dlaczego tyle czasu leciał szkocki hymn.

15:38 Czas sięgnąć po środki ostateczne. Numerolożka o symbolice liczby osiem.

 

15:42 Zaginiony na Igrzyskach Dziennikarz Tenisowy wietrzy spisek:

Mimo potwornego upału, wszyscy Chińczycy na stadionie cały czas stoją i machają flagami i chustami. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że to są faktycznie mieszkańcy, którzy dobrowolnie kupili bilety - jak twierdzi jednen z komunikatów prasowych. Jeśli mają wytrzymać z tym machaniem jeszcze 2 godziny, to chyba musieli przejść specjalne przeszkolenie...

15:48 Korespondent:

Jest coś uniwersalnego w tradycyjnej paradzie ekip. Przeraźliwa nuda. W barze już nikt nie ogląda - siedzą, piją, zdjęcia robią. I czekają na Chińczyków. Pytałem, czy ceremonia otwarcia się podobała. A i owszem. Wyglądało ładnie, choć przekaz był prosty. Ale ceremonia pokazała, czym dokładnie są Chiny. Zwróciłem uwagę, że była bardzo wystawna i trudno będzie ją przebić. Kilka osób miało do mnie pretensję, że to przecież nie o to chodzi, żeby patrzeć na przekaz, a nie ogrom. Generalnie: wielkość się nie liczy...

15:54 To jest ten moment ceremonii, w którym można sobie skoczyć po coś do picia, po kanapkę, do kina. Jeśli ktoś bardzo chce wiedzieć, co się teraz dzieje, to odpowiadamy dobrą radą i piosenką. Dobra rada brzmi: lepiej się nie interesować, bo można się zanudzić na śmierć. A piosenka bardzo szczegółowo opisuje wydarzenia na stadionie.

 

16:05 Zaginiony na Igrzyskach Dziennikarz Tenisowy ma podobne odczucia jak wszyscy:

Trochę opadłem z sił... Dlatego nic nie piszę... Poza tym nuuuuuda... Nikt nie protestuje, wszyscy się uśmiechają. Irak dostał potężne brawa. Tylko Chińskie Tajpei i Chiński Hongkong, dostały na razie większe...

Nudzą się nawet komentatorzy TVP. Zaczęli liczyć wszystkie Gwinee, które wystąpią na igrzyskach. 16:15 Korespondet:

Atmosfera siadła kompletnie. Ale to nie wina organizatorów, bo odkąd pamiętam parada uczestników usypiała mnie dość skutecznie, jedynie hasło "byle do naszych" trzymało mnie na powierzchni. Z obecnymi w barze Chińczykami jest podobnie. Takoż wspólnie współczujemy dziewczynkom, które tworzą szpaler wzdłuż bieżni i rytmicznie podrygują i klaszczą defilującym sportowcom. Trzymamy kciuki, by wytrzymały kondycyjnie i nie myliły stron podrygiwania. Z głów państw wypatrzyłem na razie Putina, Łukaszenkę, głowę z Grecji i głowę z Afryki. Ale przyznaję, że patrzę z coraz większym wysiłkiem.

16:18 Są Polacy!

16:20 I już nie ma. Niektórzy machali, niektórzy się uśmiechali, prezes Szewińska podskakiwała na trybunie. Ciacha stwierdziły, że Polki mają beznadziejne sukienki.

 

Korespondent znudził się na tyle, że kiedy tylko usłyszał, że można się dostać w okolice stadionu wsiadł w taksówkę i pojechał to sprawdzić. Czekamy na efekty. Teraz, kiedy Polacy już przeszli, sami chętnie wsiedlibyśmy w jakąś taksówkę.

16:30 Zaginiony na Igrzyskach Dziennikarz Tenisowy:

Jeśli mam być szczery, to czuję lekki zawód. Nasi byli jacyś tacy bez wyrazu. Po prostu przeszli, ani się specjalnie nie cieszyli, ale flagi Tybetu też nikt nie przemycił. Czadu na trybunach dała tylko Irena Szewińska, która machała podskakując z szalikiem. Teraz pewnie pół świata myśli, że tak wygląda prezydent Polski.

16:35 Przed chwilą przeszli Amerykanie. Przez dobrych kilka minut widzieliśmy wyłącznie amerykańskich sportowców z bliska lub z daleka, z rzadka przetykanych machającym George'em Bushem. Dwóch z nas widziało jak wyglądają igrzyska w amerykańskiej telewizji i w dużym skrócie - gdyby te kilka ujęć zmontować, powtórzyć kilkaset razy i puszczać przez najbliższe dwa tygodnie - widzowie w USA uznaliby, że telewizja wykonała kawał dobrej roboty.

16:38 Jeszcze o Polakach. Oczywiście najbardziej zwracali na siebie uwagę piłkarze ręczni Bogdana Wenty, którzy szli na samym końcu i ciągle pstrykali sobie zdjęcia rozkładając przed sobą szalik z napisem POLSKA. Portoryko idące za naszymi musiało się nawet na chwilę zatrzymać, żeby chłopaki mogły pstryknąć fotkę.

16:46 A teraz ceremonię zrelacjonuje dla nas "Uniwersalny słownik języka polskiego" PWN

 

Nuda - 1. uczucie przygnębienia, zniechęcenia, spowodowane bezczynnością, monotonią życia; 2. cecha rzeczy wywołującej taki przykry stan; 3. rzecz nudna; 4. pot. człowiek nieciekawy

16:50 Zaginiony na Igrzyskach Dziennikarz Tenisowy:

Australijczycy powinni być wdzięczni Chińczykom, że w ich alfabecie są tak daleko, dzięki temu będą stali w tym piekarniku tylko pół godziny, a nie trzy, tak jak Grecy.

16:52 No, tego można było się spodziewać. W rankingu najsilniejszych oklasków Korea Północna awansowała na trzecie miejsce, wyprzedzając Irak, prowadzą nadal Tajwan i Hongkong ("Chińskie", rzecz jasna).

16:56 Weszła Szwajcaria. Teraz stadion powinien odśpiewać sto lat. Roger Federer ma dziś 27. urodziny. Roger niebezpiecznie zbliżył sie do Iraku w rankingu oklasków, tylko czy można go w nim klasyfikować?

16:58 Korespondent krąży:

Poszła plotka, że ochrona się rozluźniła, ruszyłem więc na miasto. Plotka okazała się plotką, bo liczba policjantów, zasieków, kordonów i szlabanów pozostała wartością stałą. Ochrony sforsować się nie da: cztery młode Chinki, odziane w stroje klubowe (materiału, które miały na sobie starczyłoby może na jedną nogawkę moich spodni) usiłowały omotać i obłaskawić funkcjonariusza. Nic z tego.

17:02 Przemarsz ekip to taki moment, kiedy chcąc-niechcąc człowiek siedzi i podziwia (lub nie) garderobę sportowców. A skoro tak - oddamy głos specjaliście.

 

17:04 Korespondent pogromcą mitów:

Kolejna plotka - grupa ludzi przerwała gdzieś policyjne kordony i ruszyła na stadion. Pojechałem sprawdzić, ale w pewnym momencie taksówkarz, który mnie wiózł zapowiedział kategorycznie, że dalej nie jedzie. I wysadził mnie na środku autostrady. Jakieś 100 metrów od stadionu. Znalazłem się na cmentarzysku wolontariuszy: około 150 policjantów otacza sporą grupę "zużytych" wolontariuszy, którzy ze zrezygnowanymi minami siedzą i czekają, aż być może znów będą potrzebni. Obok mnie siedzi człowiek odpowiedzialny za naprawę instrumentów. Ale że instrumenty działają, to nie naprawia. Tylko siedzi. Ktoś popija wodę, ktoś wysyła smsa, wszyscy wyraźnie cierpią.

17:08 Zaginiony na Igrzyskach Dziennikarz Tenisowy:

Niedługo prezedent Hu Jintao ogłosi, że igrzyska uważa za otwarte. Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek w moim życiu będę z takim utęskinieniem czekał na przemówienie głowy chińskiego państwa.

17:10 Idą Chińczycy. To naprawdę bardzo ważna informacja, bo jako gospodarze tradycyjnie idą na końcu.

 

Czekając na wielki finał jeszcze kilka słów o symbolice cyfry osiem.

 

17:14 Chińczycy przegrali ten przemarsz z Amerykanmi, bo źle rozegrali go taktycznie - szli zbyt zwartą grupą. Gdyby się rozciągneli jak Amerykanie, byłoby ich optycznie więcej. USA - Chiny 1:0

17:19 Wszystkie ekipy już wyszły, ale nadal trwa inscenizacja drugiego tomu "Władcy Pierścieni". Krótko mówiąc - nadal idą.

17:21 A teraz stoją - kamera wyłuskuje co chwilę jakąś znaczącą postać. Pierwsze wnioski przed turniejem tenisa mężczyzn - Rafael Nadal spocił się znacznie bardziej niż Roger Federer.

17:22 Korespondent wojenny:

Tu jest jak na wojnie. Obok mnie przejeżdża sznur wojskowych ciężarówek. Nie widać, kto w nich siedzi, ale zgaduję, że są pełne funkcjonariuszy jednej z 40 służb porządkowych w Chinach. Ludzie na cmentarzysku wolontariuszy wyraźnie się ożywili. Coś się dzieje, pewnie ma to związek z tym, że defilują akurat Chińczycy, choć tu nic nie widać: najbliższy ekran jest ok. 200 metrówi i jakieś półtora tysiąca policjantów ode mnie. PO ciężarówkach przyszła pora na autobusy: przejechało ich jakieś 300, wszystkie pełne ludzi w białych koszulkach. Z Archiwum X. Nad Pekinem krążą też helikoptery: to dźwięk, który miasto słyszy bardzo rzadko. Czytałem na jakimś blogu, że helikopterom nad Pekin wstęp jest surowo wzbroniony.

17:24 Jeszcze trochę pirotechniki przed wielkim finałem. I już wychodzi Jacques Rogge w towarzystwie szefa komitetu organizacyjnego Liu Qi.

17:28 Jako pierwszy przemawia Liu Qi. Dziękuje, pozdrawia i chwali się. Sztampa. Sportowcy generalnie mają jego przemówienie w nosie. Głośno się śmieją i robią sobie zdjęcia...

17:32 A teraz produkuje się Rogge. Słodzi organizatorom i całemu narodowi chińskiemu. Jego słowa wzbudzają wielki aplauz, ale trochę gwizdów też się przebija. Chyba jednak nie wszyscy widzowie są podstawieni.

17:34 Na stadionie trwają przemówienia. Korespondent donosi, że u niego atmosfera też "przemówieniowa":

Nuda, nic się nie dzieje, brak akcji. Stop. Widoczny z daleka olbrzymi gmach, w kształcie pochodni Chińskiego Komitetu Olimpijskiego świeci. Stop. I to dość intensywnie. Stop. Wolonatriusze siedzą w równych rzędach, co jakiś czas pstrykając fotki. Stop.

17:35 Jak twierdzi Zaginiony na Igrzyskach Dziennikarz Tenisowy ceremonia w stosunku do planu ma już 30 minut spóźnienia. Jak tak dalej pójdzie, to igrzyska zaczną się 9 sierpnia...

17:36 Jest prezydent.

 

IGRZYSKA UWAŻA ZA OTWARTE!!!

17:38 Historyczni bohaterowie chińskiego sportu wnoszą na stadion olimpijską flagę z kółkami. Któryś z nich to zapewne trzykrotny mistrz świata w tenisie stołowym. My nie wiemy kto zacz, ale zna ich co piąty człowiek na Ziemi, więc nie bójmy się tego słowa - są sławni.

17:42 Po Bandzie podczas defilady robiło to, co umie najlepiej - wypatrywało lasek. I wypatrzyło. Największe odkrycie ceremonii wygląda tak:

 

17:46 Koniec przemówienia Hu Jintao uświetniła kolejna porcja fajerwerków. Widziana dobrze z okolic przystadionowych, także przez naszego korespondenta:

Na moment strzeliły w niebo. A chwilę wcześniej na "cmentarzysko wolontariuszy" wpadła ekipa koreańskiej telewizji (chyba telewizji, bo że koreańskiej, to na pewno) i zaczęła pstrykać fotki: wolontariuszom, policjantom, żołnierzom. Podziałało to niczym płachta na byka na wolontariuszy, którzy też chwycili za aparaty i zaczęli pstrykac fotki: wolontariuszom, policjantom... Żołnierze na moment zgłupieli. Na moment. Teraz fotek robi się znacznie mniej.

17:48 I jeszcze ciekawostka dowodząca, że nasz korespondent to dobry korespondent: dziesięć minut przed tym, jak znalazł się wśród wolontariuszy z "cmentarzyska" usuwano wszystkich, którzy nie mieli plakietki. Nasz korespondent nie ma plakietki, ale teraz już nikogo nie usuwają. I tak trzymać!

17:50 Trwają ślubowania. W imieniu sportowców wystąpiła chińska mistrzyni tenisa stołowego i ślubowała uczciwą walkę bez dopingu. W imieniu sędziów chiński arbiter gimnastyki artystycznej ślubował bezstronne i uczciwe sędziowanie. Trzymamy za słowo.

17:53 Chińska sopranistka i gwiazda pop zaśpiewała piosenkę, przy której kobiety w zwiewnych szatach rytmicznie machały rękami. Czas na znicz.

17:56 Jako pierwszy pojawił się chiński strzelec - zdobywca pierwszego złotego medalu olimpijskiego dla Chin. Potem padło na chińską skoczkini wzwyż, gimnastyk, multimedalista w podnoszeniu ciężarów. Słowem - jeszcze więcej chińskich herosów. Nawet siedzący na stadionie Zaginiony na Igrzyskach Dziennikarz Tenisowy nie wie, kim oni są, a on ma ściągawkę.

18:01 I wszystko jasne - znicz zapali Li Ning, multimedalista olimpijski w gimnastyce sportowej. Lecąc na jakichś sznurkach. Leeeeeeeć, Adam, leeeeeć.

Zaginiony na Igrzyskach Dziennikarz Tenisowy:

Musi być odważny, jest jakieś 60 metrów nad ziemią. Widocznie ma zaufanie do chińskich lin.

18:02 Korespondent:

Zwykle nie ulegam taki nastrojom, ale kiedy w powietrze poszły kolejne fajerwerki, dym, który po nich został miał kształt skrzydeł ptaka: nad "Ptasim Gniazdem" wyglądało to niesamowicie... Rośnie też mój podziw dla wolontariuszy. Rozmwiałem z dwiema dziewczynami, na oko po 16 lat. Siedzą tu już dziesiątą godzinę i wszystko wskazuje na to, że jeszcze troche posiedzą. Szacunek.

18:04 ZNICZ PŁONIE! STRZELAJĄ FAJERWERKI! IGRZYSKA SIĘ ROZPOCZĘŁY!

18:08 Zaginiony na Igrzyskach Dziennikarz Tenisowy:

To było otwarcie igrzysk w chińskim stylu - wszystko było wielkie, a na koniec były wielkie fajerwerki, przez które o mało nie ogłuchłem. Teraz będę stał w wielkim korku, żeby wrócić do biura prasowego...

18:15 Niełatwo oszołomić naszego korespondenta. Ale tym razem się udało:

Fajerwerki - odjaaaaaaaaaaaazd totalny, wrażenie niesamowite, sylwester pomnożony przez milion. W powietrze poszedł chyba budżet małego państwa. A po chwili wszystko, dosłownie wszystko wokół spowił dym. Organizatorzy zapowiadali, że dymu z fajerwerków będzie niedużo, bo igrzyska mają być przyjazne środowisku. Uffff. Strach pomyśleć, co by było, gdyby przyjazne nie były. A płomień ze znicza olimpijskiego musi być nielichy: widać go ze sporej odległości.

18:25 Sami nie wiemy co powiedzieć o ceremonii. Część artystyczna nam się podobała w porywach do bardzo podobała. Niektóre fragmenty naprawdę robiły wrażenie. Ale cóż, każda ceremonia ma ten sam stały punkt, który jest nie gwoździem, a wielkim workiem dziewięciocalowych bretnali do trumny - defiladę sportowców. Tak czy inaczej, zaczęło się. Dziękujemy i zapraszamy na jutro od 8.00 na relację.

Copyright © Agora SA