Zupełnie innym rodzajem autodestrukcji wykazała się przed rokiem na kortach w Melbourne rakieta Agnieszki Radwańskiej. Wbrew pozorom, awaria sprzętu nie wynikała ani z wadliwego egzemplarza rakiety, ani z mocy uderzenia piłki. Agnieszka chwilę przed tą dziwną, niespotykaną sceną, parę razy w złości stuknęła rakietą o nawierzchnię, co naruszyło konstrukcję jej oręża.
Sytuacja przypomina nieco wypadek Agnieszki Radwańskiej z tą różnicą, że rakieta nie poleciała w kosmos, a przegrała z siłą przyciągania, podobnie jak Angelique, która rakietę złamała tracąc równowagę na korcie. Ów obrazek pochodzi z ubiegłorocznego US Open, z meczu z Samanthą Stosur.
Kolejna unikalna sytuacja. Tenisowy klasyk pomiędzy Samprasem a Andre Agassim zawsze wyzwalał u obu zawodników jakieś paranormalne pokłady energii, a smecz Peta'a łamiący rakietę w 1999 roku podczas ATP World Tour dowodzi tego najskuteczniej.
Rozgoryczenie tenisisty nie musi iść w parze z empatią ze strony widzów. Widok dobijanej przez Fernando Gonzaleza rakiety wywołał na widowni aplauz, w związku z czym demolce nie było końca. Chilijczyk nie wyładował się wystarczająco, by podołać Federerowi w tamtym pojedynku mającym miejsce podczas Indian Wells 2009.
Równie bezwzględna dla swojej rakiety była Wiera Zwonariewa, która podczas finału turnieju w Charleston przeciwko Stosur, wpadła w taką furię, której nie rozładowała samym zniszczeniem rakiety. Musiała ją później jeszcze skopać.
Marat Safin i Roger Federer w swoim pierwszym pojedynku urządzili sobie festiwal znęcania się nad rakietami. Mecz turnieju w Rzymie wygrał ostatecznie Szwajcar, a Rosjanin roztrzaskał więcej rakiet - niestety, nie przyznali mu za to żadnych punktów do rankingu.
Nie zawsze tenisista wygrywa z rakietą, a gdy ta opiera się destrukcji, jest całkiem zabawnie. Doświadczyli tego aktualni liderzy rankingów, Caroline Wozniacki i Novak Djoković.
Na koniec, ku przestrodze konfrontacja Michaiła Łużnego z własną rakietą...