Złoto na kilogramy, czyli najpiękniejsze gole Gold Cup 2011

Gold Cup 2011 można rozliczać nie tylko pod kątem ilości bramek na nim strzelonych, ale również pod kątem ich jakości. Na szczęście na północnoamerykańskim turnieju dobrze się miały oba te parametry. Oto więc przegląd najbardziej fenomenalnych golazos.

Joel Campbell (Kostaryka - Kuba 5:0)

Niby Kuba i tak już była na kolanach, niby to żaden wyczyn, ale tak wcisnąć z kąta w wieku 18 lat, to nie każdy by potrafił, oj, nie każdy.

Aldo de Nigris (Meksyk - Salwador 5:0)

Wiem, że sporo w tym przypadkowości, ale jak się patrzy na tę akcję z lotu ptaka, to można odnieść wrażenie, że de Nigris jednym ruchem minął trzech defensorów.

Javier Hernanadez (Meksyk - Salwador 5:0)

Chicharito jak Panenka. Poza strzelaniem karnych to już teraz przerasta on reprezentanta Czechosłowacji o głowę.

Rodolfo Zelaya (Salwador - Kostaryka 1:1)

Wolnych jeszcze nie mamy w tym rejestrze, więc golazo Salwadorczyka pasuje nam jak ulał do katalogu.

Omar Daley (Jamajka - Grenada 4:0)

Akcja w stylu Barcelony, gol w stylu późnej secesji.

Jozy Altidore (USA - Gwadelupa 1:0)

Pająki w okienku bramki Gwadelupy cały czas mają żal do Altidore'a, że zmarnował tydzień ich roboty.

Andres Guardado (Meksyk - Kostaryka 4:1)

O matko! Takie przycięcie fałszem z woleja zdarza się równie często jak całkowite zaćmienie. Choć, kiedyś już widziałem podobną bramkę.

Clint Dempsey (USA - Jamajka 2:0)

Spokój, opanowanie, włos się nie zmierzwi.

Javier Hernandez (Meksyk - Gwatemala 2:1)

Tu już Panenka moim zdaniem wysiada zupełnie.

Giovanni dos Santos (Meksyk - USA 4:2)

Wisienka na torcie. Czołgający się bramkarz Howard i skaczący obrońca Lichaj mają podobno wspólnie złożyć wniosek przeciwko Dos Santosowi za przedstawianie ich społeczeństwu w złym świetle.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.