O, cztery takie strzeliłem. W Lidze Mistrzów strzeliłem

Jeżeli kibice zbierający szczęki z podłogi po odpadnięciu Manchesteru United wychwycili jeszcze jakieś wydarzenie z wczorajszej rundy spotkań Ligi Mistrzów, to z pewnością były to popis Bafetimbiego Gomisa z Lyonu. Francuz zapakował wczoraj aż cztery gole Chorwatom z Dinama i tym samym znalazł się na ekskluzywnej liście piłkarzy, który w jednym meczu LM (datując od sezonu 1992/1993) ustrzelili coś więcej niż hat-trick.

Marco Van Basten - sezon 1992/1993: AC Milan - IFK Goteborg 4:0

Łabędź z Utrechtu znany był z tego, że lubił strzelać pakietami. Dlatego nikt aż tak bardzo nie zdziwił się, gdy Van Basten zapakował Szwedom cztery gole. Kibice wiedzieli również, że Holender to również specjalista od trafień cudownych, wyjątkowych i zapierających dech w piersiach. Dlatego też po zwyczajnej, strzelonej z karnego (phi!), trzeciej bramce fani wciąż czekali na coś ekstra. I się doczekali. Cudowne nożyce w wykonaniu MVB stały się klasyką pierwszych lat Ligi Mistrzów.

Simone Inzaghi - sezon 1999/2000: Lazio Rzym - Olympique Marsylia 5:1

Uważam, że to duża ironia, że w zestawieniu najbardziej hurtowo trafiających zawodników Ligi Mistrzów jest właśnie Simone Inzaghi, a nie jego brat Filippo. Simone zaaplikował Francuzom z OM aż cztery gole, a mógł dorzucić jeszcze piątego (co uczyniłoby go absolutnym czempionsligowym asem), ale nie wykorzystał rzutu karnego. Włoch trzymał się jednak tradycji rodzinnych i większość jego goli to klasyczne wpychadła.

Dado Prso - sezon 2003/2004: AS Monaco - Deportivo La Coruna 8:3

Jeden z najbardziej pojechanych meczów LM jakie kiedykolwiek widziałem. Dwie ekipy, które w sezonie 2003/2004 zanotowały astralne jak na siebie osiągi w europejskich pucharach (Monaco w finale i Deportivo w półfinale) urządziły sobie podczas grupowego spotkania strzelanie tak ostre, że rozważano nawet możliwość wprowadzenia sił pokojowych ONZ. W ekipie z Księstwa prym wiódł Chorwat Dado Prso. Dryblas z kucykiem uzbierał aż cztery gole. W pamięci kibiców być może jednak bardziej została bramka Diego Tristana tańczącego między kolejnymi obrońcami ASM.

Ruud van Nistrelrooy - sezon 2004/2005: Manchester United - Sparta Praga 4:1

Wiadomo jaki jest Rudy - innym nie da, sam strzeli. W meczu z Czechami też przytulił dla siebie wszystkie cztery trafienia.

Andriej Szewczenko - sezon 2005/2006: Fenerbahce - AC Milan 0:4

Śladami Rudego poszedł inny wybitny snajper. W kolejnej edycji LM popis Holendra powtórzył Andriej Szewczenko. Pan nr 7 niezbyt wiele robił sobie z buczenia kibiców w Stambule i pakował Turkom gola za golem.

Lionel Messi - sezon 2009/2010: FC Barcelona - Arsenal 4:1

Wchodzimy już w historię najnowszą. Łatwość z jaką Messi dziurawił siatkę Kanonierów każe zastanowić się nad takim rozwiązanie, żeby drużyny grające przeciwko Barcelonie z Argentyńczykiem w składzie mogły wystawić trzech zawodników więcej.

Bafetimbi Gomis - sezon 2011/2012: Dinamo Zagrzeb - Olympique Lyon 1:7

Bohater wczorajszego wieczoru. Przedstawiciel generacji nowych Zidane'ów znęcał się nad Dinamem niemiłosiernie. Chodzi plotka, że Chorwaci chcieli ofiarować mu w przerwie cysternę rakiji, byleby tylko przestał strzelać.

Przemysław Nosal

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.